Dziewczyna chcą udawać, że nic nie słyszała, strąciła szklankę ze stolika udając, iż chce się napić. Jednak kiedy otworzyła oczy, okazało się, że w pobliżu nikogo nie ma. Jak to? Według niej nikt nie mógł wyjść, więc gdzie są osoby które przed chwilą słyszała?
Wstała, owinęła się kocem i poszła do łazienki. Wzięła prysznic, nie śpiesząc się zbytnio. Owinięta w ręczniki wyszła z toalety. Mają siedziała przy stoliku, z laptopem i szklanką wody.
- Może byś się tak podzieliła? - spytała Amy, zaczynając szukając ubrań w walizce.
- Suszy?
- I to jak. Co się wczoraj działo?
- A co się miało dziać? Siedziałam cały wieczór z Niallem.
- Wy jesteście razem?- zapytała brunetka spoglądając na siostrę.
- Eee.. Nie wiem.
- Ale konkrety jebiesz. Która godzina?
- Już 5 p.m
- To idziemy coś zjeść na miasto.
- Okay.
Obie dziewczyny po pół godziny były gotowe. Maya wzięła torebkę i i jako pierwsza wyszła z pokoju czekając na siostrę.
- Był ktoś u nas dziś?
- A kto miał być? Pytasz o Nialla?
- No ktoś inny poza Niallem?
- Przecież nikogo innego tutaj nie znamy.
- Aha, rzeczywiście. Nie zrobiłam wczoraj nic głupiego?
- Wyznałaś miłość Louisowi.
- Co?!
- No to co słyszysz.
- O Mój Boże. Więcej nie pije.
- Eee.. Jakby Ci to powiedzieć.. Żartowałam. Byłam tylko ciekawa twojej reakcji.
-Bicz, Maya nie rób tak więcej. Już miałam serce w gardle.
-Sorry siostro.
Dziewczyny chodziły po mieście szukając jakiejś odpowiedniej knajpki, albo restauracji. Kiedy już ją znalazły Maya dostrzegła w niej chłopaków. Nie mogła przecież dopuścić się tam spotkali.
- Ta będzie idealna - odezwała się Amy patrząc na restaurację.
- Nie sądzę. Niall mówił że jest w niej drogo, a jedzenie jest takie sobie.
- Ten to pewnie już wszystkie restauracje sprawdził - uśmiechnęła się dziewczyna, a Maya odetchnęła z ulgą.
Dziewczyny dalej szły szukając tej, która wyda im się odpowiednia.
Siostry wspólnym obiedzie postanowiły iść na zakupy. Znaczy to była bardziej decyzja Amy, ale Maya bez problemu na nią przystała, nie zastanawiając się jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje.
- Wiesz Amy, mam pomysł.
- Jaki?
- Choć pomierzymy sobie sukienki.
- Żartujesz sobie?
- Nie, dlaczego?. Przecież nie będziemy ich kupować tylko mierzyć.
- ...
- No nie daj się prosić.
- No dobra.
Weszły do pierwszego lepszego sklepu z sukienkami. Szukały czegoś konkretnego na wieszakach, stojąc po przeciwnych jego stronach. Maya będąc zwrócona przodem do wejścia zauważyła pięć znajomych postaci. Pospiesznie wybrała siostrze jakąś sukienkę i niemal wepchnęła ją do przymierzalni. Oparła się o ścianę i w ten sposób obie zostały niezauważone. Chwilę potem brunetka wyszła z przymierzalni.
- Wiesz co, możemy już wracać? Źle się czuję... - poskarżyła się blondynka.
- No okej.
Po powrocie obie były zbyt zmęczone by iść na jakąkolwiek imprezę, więc zostały w swoim pokoju hotelowym, wkrótce potem zasypiając.
Następnego dnia, gdy tylko rano wstały, popędziły na śniadanie. Obie były w wyjątkowo dobrym nastroju. Po drodze natknęły się na chłopaków. Radośni pomachali im na powitanie, po czym przyszli do nich. Maya się z nimi przywitała, podczas gdy ich siostra patrzyła uważnie, w środku czując, że zaraz wybuchnie
- Kurwa! Maya, Niall jak mogliście?! - wykrzyknęła, a następnie wróciła biegiem do swojego pokoju. Wyciągnęła walizkę i zaczęła pospiesznie pakować do niej swoje rzeczy. Usłyszała pukanie, na które nie odpowiedziała. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis.
- Nie nauczyli, że jak się puka, to się czeka na odpowiedź?!
- Nie odpowiadałaś. - odpowiedział - póki co spokojnie - i zamknął za sobą drzwi, wchodząc głębiej.
- Więc widocznie nie chciałam żebyś wchodził!
Chłopak ignorując odpowiedź, spytał: -Amy co robisz?
- A co, kurwa, nie widać?
- Może trochę spokojniej?
- Spokojniej? No chyba sobie żartujesz. Zawsze musisz krzyżować ludziom plany?
- Ale o co ci chodzi?
- O to chodzi, że nie chciałam cię widzieć, ani nie chciałam cię tu. Ale nie, ty musisz się wpierdalać.
- Ja.. myślałem że..
- To źle myślałeś. Po za tym co to ma za znaczenie?
- Ma wielkie znaczenie.
- To było pytanie retoryczne.
- Nie pierdol mi tu teraz retoryką. Pogadajmy jak normalni ludzie.
- Normalni? Ty nawet do psychiatryka się nie nadajesz
- Nie rozumiem czemu nie chcesz mnie widzieć.?
- Bo chcę o tobie zapomnieć. Żegnam.
Wyszła z pokoju, wcześniej wypychając z niego Louisa. Udaje się w kierunku windy, jednak po drodze zatrzymuje ją Liam.
- Mogę dołączyć?
- Jeśli chcesz... - odpowiedziała, po czym oboje weszli do windy, udając się na parter. Poszli na spacer.
- Pokłóciłaś się z Lou, prawa?
Cisza, którą otrzymał w odpowiedzi była dla niego jasnym potwierdzeniem.
- Słuchaj, ja rozumiem. Ale posłuchaj, nie ma sensu, żebyś marnowała sobie wakacje i psuła humor.
- Weź tu sobie człowieku humoru nie psuj... - burknęła.
- Z tych kłótni i tak nie wynikną żadne korzyści. Więc chyba nie ma sensu marnować na nie czasu i energii. Prawda?
- Wujek dobra rada?
Zaśmiał się.
- Możliwe...
Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym wrócili do hotelu. Rozmowa dała dziewczynie to, że przyznała Liamowi rację i postanowiła nie psuć sobie wakacji. Weszła do pokoju, jednak kilkanaście minut później znów zjawił się tam Louis.
- Znowu przyszedłeś?
- Amy, chciałem porozmawiać.
- Nie mamy już o czym rozmawiać. Nie chcę cię znać!
- Czemu?
- Bo w lodówce nie ma dżemu!
- Amy!
- Co?!
- Wiesz co! Odpowiedz.
- Nie rozkazuj mi!
- Nie rozkazuję ci, tylko proszę!
- Jassne...
- Więc?
- Więc co?
- Dlaczego nie chcesz mnie znać?
- Ranię ludzi, Louis...
Chłopak podchodzi do niej i biorąc jej w twarz w swoje ręce, składa na jej ustach czuły pocałunek.
- Przepraszam. - mówi odsuwając się zmieszany. Jednak postanawia wykorzystać okazję, którą zesłał mu los.
- Amy, ja nie umiem bez ciebie żyć. Zakochałem się w tobie! Nie wyobrażam sobie...
- Ryyybaaa! - przerywa mu złośliwym tonem. Kłótnia trwała by pewnie nadal, gdyby nie Maya, która właśnie weszła.
- Ludzie, ogarnijcie się! Macie pięć lat, czy co?! Nie umiecie ze sobą normalnie porozmawiać? - celowo podkreśliła słowo "normalnie". - Uszy więdną! Więc shut the fuck up i dajcie ludziom normalnie żyć!
Po swoim kazaniu wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Lou i Amy stali przez chwilę w ciszy, przetrawiając słowa dziewczyny. Może i miała rację? Zachowują się jak banda niedorozwiniętych dzieci. O dziwo, zaczęli teraz wreszcie normalną, spokojną rozmowę, analizując to co ostatnio działo się w otoczeniu ich i ich znajomych...
- Pasażerowie lotu na trasie San Antonio - Londyn uprzejmie proszeni są o zapięcie pasów bezpieczeństwa na okres startu. Dziękujemy i życzymy Państwu miłego lotu. - rozbrzmiał głos stewardessy z głośników. Wszyscy zastosowali się do polecenia. Za kilka godzin wylądują znów w Londynie...
...............................
Hej, znowu ja ;)
Ogłaszam wszem i wobec, chociaż było już o tym mówione, że to powyżej, to ostatni już rozdział. Epilog pojawi się wkrótce, to niespodzianka - jak to opisała Karlee. :)
No to chyba na tyle. Let's comment ;)
To jest ostatni rozdział ?
OdpowiedzUsuńIi... ii . Gdzie tu akcja ?
No nie mogę normalnie...