wtorek, 1 stycznia 2013

Razem aż do śmierci- Epilog

~Tydzień później~

Wszyscy siedzieli w salonie oglądając film i zawzięcie o czymś dyskutując.
-Chcecie chipsy?- krzyknęła Amy będąc w kuchni.
-Już idę- odpowiedział uśmiechnięty Niall, podążając w stronę kuchni.
-Louis- szturchnęła dziewczyna chłopaka, który siedział ze słuchawki w uszach, szukając czego w telefonie. Do kuchni wszedł Niall który nawet ich nie zauważył. Zafascynowany jedzeniem zwinął miskę i wyszedł. Brunetka usiadła obok chłopaka uważnym obserwując ruchy chłopaka.
-Ej! - uderzyła chłopaka z otwartej ręki w ramię.
-Słucham ja ciebie.- powiedział odkładając telefon na stół.
-Możemy porozmawiać?
-Z tobą zawsze.
-Okay.
To zostaw telefon i chodź ze mną.
-Ale gdzie? I tak bez Harry'ego? Bez mojego Harry'ego?- wygiął usta w podkówkę.
-To niespodzianka wyłącznie dla ciebie.
-Dla mnie?
-Ehem- chłopak uśmiechnął się tajemniczo.
-Ej ludzie my wychodzimy.- krzyknęła Amy będąc już w korytarzu.
-Gdzie idziecie?- zapytał zaciekawiony Liam.
-To niespodzianka.- wyszczerzyła się dziewczyna.
-Okay, tylko bądźcie grzeczni.
-Dobrze tato- odpowiedział Lou.
Zadowoleni wyszli z domu i według wskazówek dziewczyny poszli w wskazane miejsce.
-Bo wiesz Amy.. Ja chciałbym z Tobą porozmawiać, wiesz?
-Więc słuacham.
-Chciałbym.. To trochę skomplikowane. Wtedy w pociągu..mieliśmy trudną sytuację w zespole. Mało rozmawialiśmy, często się kłóciliśmy to był ciężki okres w moim życiu. Chciałem wtedy z kimś porozmawiać, wyglądać się, ale..
-..ja ciebie olałam.
-Amy dziękuje za te wszystkie chwilę spędzone razem.
-Louis coś się stało?
-Poczekaj, nie przerywaj.
Więc dziękuje na wszystkie chwilę spędzone razem, wtedy kiedy mnie przytulałaś, albo trzymałaś za rękę. Jak zrobiliśmy sobie tatuaże, pamiętasz?
-Oczywiście, tego nie da się zapomnieć, ale Louis! Do czego zmierzasz? That's what's goin' on?
-Te wszystkie chwile, które spędziliśmy razem, poczucie bezpieczeństwa dawały mi chwilę szczęścia. Wtedy byłaś tak blisko i czułem że mam wszystko.
- Kochanie nie płacz.- dziewczyna ujęła twarz chłopaka w swoje ręce i wytarła mu łzy spływające po policzkach.
-Żyłem ze świadomością że kiedy jutro wstanę, przeżyje dzień to nie zabraknie w nim Ciebie. Twoje zdjęcie wywoływało uśmiech na mojej twarzy, czekałem tylko na moment kiedy Chłopacy będę o Tobie opowiadać. I tak było. Ale potem kiedy mi powiedzieli, że wyleciałaś.. Tak strasznie mi było smutno. Przez te kilka dni chodziłem taki przygnębiony, ale czułem, widziałem że to się tak nie może skończyć. Jesteś dla mnie jak powietrze. Twoja obecność uszczęśliwia ludzi. Siedziałaq ciągle w mojej głowie. Śniłaś mi się po nocach przywołując najpiękniejsze chwile i sytuację jakie mógłbym z Tobą spędzić. Ten pocałunek wtedy jak do mnie przejechałaś. Wtedy myślałem, że mam znów wszystko. Ale to trwało tak krótko. Potem już ciebie nie było. I nadal byłem taki smutny. Tak strasznie bolał widok tego kolesia kiedy cię całował. Ty potem uciekłaś i już cię nie było. A ta piosenka była dla Ciebie, tak szczerze od serca. Wyrażała wszystkie moje uczucia. Nie wiem co wtedy robiłaś kiedy cię nie było, ale to tęskniłem. Cieszę się że to ty byłaś ze mną przez całą noc. Kiedy mogłem Cię tulić, a nasze ciała się skleiły w wyniku bliskości siebie. Byliśmy jednością, wiesz? Kolejna kłótnia następnego dnia, bolała zarówno jak te wszystkie poprzednie. Tak bardzo chciałem żebyś była wtedy moja. Kiedy miałem ciężkie chwilę żebyś była ze mną. Nie wiem co zrobiłem na tym ognisku. Nie wiem już nic. Ale za wszystko co ci zrobiłem złego, każdy ból który ci sprawiłem- przepraszam. Przepraszam za wszystko. Nawet za to że czasami mnie widywałaś, albo musiałaś na mnie patrzeć choć nie chciałaś. Przepraszam że ci nie powiedziałem że jestem w zespole, ale bałem się odrzucenia, że się wystraszysz,że jestem sławny, nie będę miał dla ciebie czasu, że Directionerki będąc Cię hejtować, że ciągle będąc za tobą łazić. Nie wiem, ale przepraszam. Ale teraz kiedy będę cię tak bardzo często widywał, nie będę potrafił przejść obok ciebie obojętnie. Jesteś w moim sercu. Amy kocham cię. Słyszysz? Kocham Cię, jak nikogo na świecie. Kocham Ciebie, kocham twoje loczki << I love your curls >>Proszę bądź ze mną już zawsze, kiedy będzie dobrze i źle. Potrzebuje Cię.
-Kochanie..- zaczęła dziewczyna zachrypniętym głosem, przełykając ślinę i przecierając zewnętrzną częścią dłoni policzki.- ja.. Bo ty nie wiesz wszystkiego.
-Czego nie wiem?
-Bo wtedy na ognisku.. Ja.. Przespałam się z Harrym.- dziewczyna doskonale widziała, że ciężko jej będzie to powiedzieć, ale nie mogła go dłużej okłamywać, ani być z nim, żyjąc ze świadomością że nosi dziecko Harrego. Póki co narazie nic nie widziała, ani nie była niczego pewna, ale ta właśnie myśl mogła być prawdziwa.
-Ty.. Z Harry'm?
-Ja wiem, że możesz mnie teraz znienawidzić, albo co kolwiek innego, ale zanim dam ci odpowiedź przemyśl to. Wiem że cię zraniłam, nie raz, nie dwa, ale chciałbym żebyś mi wybaczył. Bez względu kim dla ciebie jestem, byłam, albo będę. Przepraszam za wszystko.
-Amy..ty..z nim?
-Ja już muszę iść.
-Nie.- chłopak złapał dziewczynę za rękę. Nie mógł pozwolić tak po raz kolejny jej odejść. To by bolało jeszcze bardziej niż ostatnio.
- Harry jest moim przyjacielem, a to nie zmienia postaci rzeczy, że nadal Cię kocham.- ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Z każdą sekundą kiedy jego usta dotykały jej czerwonych warg czuł się pewniej. Nie całował jej jak kiedyś, kiedy wiedział że ona może tego nie chcieć i się podejmie kroku ucieczki, tyko teraz wiedział że brunetka chce tego tak jak on. Robił to namiętnie, bo na ten pocałunek czekał całą wieczność. Nie był zachłanny, tylko czuły. Robił to w taki sposób, jakby to robił pierwszy i ostatni raz.
-Kochanie..- rzekł chłopak kiedy spełniony zakończył pocałunek. Opierając swoje czoło o jej zapytał:
-Kochanie.. Zostaniesz moją dziewczyną.. Zostaniesz ze mną..?
-Razem aż do śmierci.- w
Odezwała się brunetka, głęboko patrząc w oczy chłopaka.
-Kocham Cię, wiesz?
-Ja Ciebie też kocham. Jesteś wszystkim co mam.- chłopak ukradkiem spojrzał na usta dziewczyny, wracając wyrokiem do jej oczu. Ogarnął jej włosy za ucho i przyłożył swoje wilgotne wargi do jej ust. Ponownie oboje poczuli smak swoich ust jednocześnie czując, że są jednością. W tym momencie nikt inny się nie liczył. Cieszyli się wreszcie swoją bliskością ciał.
Brunet jeździł ręką wzdłuż jej tułowia szukając jej dłoni. Czując delikatnie palce swojej dziewczyny przeplótł je między swoimi.
-Słońce chodź. Niespodzianka czeka.
-Co to za niespodzianka?
-Misiu to niespodzianka.
-No dobra. A daleko jeszcze?
-Nie. Właściwie to.. -Dziewczyna wyciągnęła czarną przepaskę, którą zawiązała na oczach bruneta.
-Już!-chłopak powoli ściągnął opaskę, odwracając się do dziewczyny.
-Skarbie, gdzie my jesteśmy?
-Wiesz, kiedyś Ci obiecałam że skoczymy ze spadochronem, pamiętasz?
-Ehem.
-Więc skoczymy.- oboje uśmiechnięci, zmierzyli w kierunku kolegi Amy który był tu instruktorem. Dziewczyna miała za sobą dwa skoki: jeden razem z instruktorem, a drugi sama. Była szczęśliwa, że to może być skok z jej chłopakiem. Przygotowania do skoku trwały około pół godziny. Skok będzie wykonany z wysokości 3000-4000 metrów nad ziemią.
-Na 3,4 skaczemy, Okay?- zapytała Amy widząc uśmiech na twarzy Louisa.
-Boję się.
-Słońce jesteś tu ze mną.
-3...4..- kiedy wyskoczyli Louis zadowolony z tego stanu nieważkości zaczął krzyczeć. Niedaleko nich leciał helikopter z którego był nagrywany skok, oraz były robione zdjęcia. Szczęśliwi spadając w dół wymieniali między sobą uśmiechy, pocałunki, przecierając inne pozy. Uśmiech i wszystko inne zniknęło kiedy okazało się że spadochron nie chce się otworzyć, a oni nie mają co zrobić. Właśnie teraz Amy zrozumiała sens swoich słów: 'Razem aż do śmierci'. Choć ich szczęście trwało zaledwie kilka godzin, gdziekolwiek trafią będą tam razem. Spaochron otwierając się 5 metrów nad ziemią dla dwóch osób nie dał im szans na przeżycie...


*

Na krawędzi strachu,
Gdy już nie stoisz na dachu.
Wspomnienia wracają
Panikę rozsiewają.
Nie z Twojej woli,
Lecz Bóg Ci umrzeć pozwoli
Gdy lecisz w dół,
Gdzie ludzi tłum,
Triumfalny skok,
Dla ciebie szok .
Ostatnie chwile życia ,
Zniszczone w tempie picia.
Bez chwili wytchnienia,
Bez żadnego życzenia.
Na skraju przystani,
Gdzieś w czarnej otchłani ,
Ze smutkiem żegnasz świat ,
Dziękując za te kilka lat.
Nie możesz już żyć,
Z życia zakpić,
Jak to kiedyś bywało,
Do domu się późno wracało.
Z ukochaną osobą,
Lecicie razem, ze sobą.
Już wiecie co z was zostanie,
Nie licząc że cud się stanie.
Ostatnie pocałunki, wyznania miłość,
Zabrały wam cząstkę siebie, przywołując chwilę z przeszłości.
~~~~

Kochani to już koniec tego bloga. Dziękuje że z nami byliście.

Życzę wam szczęśliwego nowego roku i wszystkiego co najlepsze ;
*

Przepraszam, za końcówkę, że stało się jak się stało , ale tak planowałam od początku i nie chciałam tego zmieniać. Ale w końcu i tak byli razem, nie? ;D

Kocham<3
Karlee.

Pozwolę sobie się dołączyć do słów Karlee. Też Was kocham
~ Amy
posted from Bloggeroid

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Wujek dobra rada - 30

Dziewczyna chcą udawać, że nic nie słyszała, strąciła szklankę ze stolika udając, iż chce się napić. Jednak kiedy otworzyła oczy, okazało się, że w pobliżu nikogo nie ma. Jak to? Według niej nikt nie mógł wyjść, więc gdzie są osoby które przed chwilą słyszała?
Wstała, owinęła się kocem i poszła do łazienki. Wzięła prysznic, nie śpiesząc się zbytnio. Owinięta w ręczniki wyszła z toalety. Mają siedziała przy stoliku, z laptopem i szklanką wody.
- Może byś się tak podzieliła? - spytała Amy, zaczynając szukając ubrań w walizce.
- Suszy?
- I to jak. Co się wczoraj działo?
- A co się miało dziać? Siedziałam cały wieczór z Niallem.
- Wy jesteście razem?- zapytała brunetka spoglądając na siostrę.
- Eee.. Nie wiem.
- Ale konkrety jebiesz. Która godzina?
- Już 5 p.m
- To idziemy coś zjeść na miasto.
- Okay.
 Obie dziewczyny po pół godziny były gotowe. Maya wzięła torebkę i i jako pierwsza wyszła z pokoju czekając na siostrę.
- Był ktoś u nas dziś?
- A kto miał być? Pytasz o Nialla?
- No ktoś inny poza Niallem?
- Przecież nikogo innego tutaj nie znamy.
- Aha, rzeczywiście. Nie zrobiłam wczoraj nic głupiego?
- Wyznałaś miłość Louisowi.
- Co?!
- No to co słyszysz.
- O Mój Boże. Więcej nie pije.
- Eee.. Jakby Ci to powiedzieć.. Żartowałam. Byłam tylko ciekawa twojej reakcji.
-Bicz, Maya nie rób tak więcej. Już miałam serce w gardle.
-Sorry siostro.
Dziewczyny chodziły po mieście szukając jakiejś odpowiedniej knajpki, albo restauracji. Kiedy już ją znalazły Maya dostrzegła w niej chłopaków. Nie mogła przecież dopuścić się tam spotkali.
- Ta będzie idealna - odezwała się Amy patrząc na restaurację.
- Nie sądzę. Niall mówił że jest w niej drogo, a jedzenie jest takie sobie.
- Ten to pewnie już wszystkie restauracje sprawdził - uśmiechnęła się dziewczyna, a Maya odetchnęła z ulgą.
Dziewczyny dalej szły szukając tej, która wyda im się odpowiednia.

Siostry wspólnym obiedzie postanowiły iść na zakupy. Znaczy to była bardziej decyzja Amy, ale Maya bez problemu na nią przystała, nie zastanawiając się jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje.
- Wiesz Amy, mam pomysł.
- Jaki?
- Choć pomierzymy sobie sukienki.
- Żartujesz sobie?
- Nie, dlaczego?. Przecież nie będziemy ich kupować tylko mierzyć.
- ...
- No nie daj się prosić.
- No dobra.
Weszły do pierwszego lepszego sklepu z sukienkami. Szukały czegoś konkretnego na wieszakach, stojąc po przeciwnych jego stronach. Maya będąc zwrócona przodem do wejścia zauważyła pięć znajomych postaci. Pospiesznie wybrała siostrze jakąś sukienkę i niemal wepchnęła ją do przymierzalni. Oparła się o ścianę i w ten sposób obie zostały niezauważone. Chwilę potem brunetka wyszła z przymierzalni.
- Wiesz co, możemy już wracać? Źle się czuję... - poskarżyła się blondynka.
- No okej.

Po powrocie obie były zbyt zmęczone by iść na jakąkolwiek imprezę, więc zostały w swoim pokoju hotelowym, wkrótce potem zasypiając.


Następnego dnia, gdy tylko rano wstały, popędziły na śniadanie. Obie były w wyjątkowo dobrym nastroju. Po drodze natknęły się na chłopaków. Radośni pomachali im na powitanie, po czym przyszli do nich. Maya się z nimi przywitała, podczas gdy ich siostra patrzyła uważnie, w środku czując, że zaraz wybuchnie
- Kurwa! Maya, Niall jak mogliście?! - wykrzyknęła, a następnie wróciła biegiem do swojego pokoju. Wyciągnęła walizkę i zaczęła pospiesznie pakować do niej swoje rzeczy. Usłyszała pukanie, na które nie odpowiedziała. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis.
- Nie nauczyli, że jak się puka, to się czeka na odpowiedź?!
- Nie odpowiadałaś. - odpowiedział - póki co spokojnie - i zamknął za sobą drzwi, wchodząc głębiej.
- Więc widocznie nie chciałam żebyś wchodził!
Chłopak ignorując odpowiedź, spytał: -Amy co robisz?
- A co, kurwa, nie widać?
- Może trochę spokojniej?
- Spokojniej? No chyba sobie żartujesz. Zawsze musisz krzyżować ludziom plany?
- Ale o co ci chodzi?
- O to chodzi, że nie chciałam cię widzieć, ani nie chciałam cię tu. Ale nie, ty musisz się wpierdalać.
- Ja.. myślałem że..
- To źle myślałeś. Po za tym co to ma za znaczenie?
- Ma wielkie znaczenie.
- To było pytanie retoryczne.
- Nie pierdol mi tu teraz retoryką. Pogadajmy jak normalni ludzie.
- Normalni? Ty nawet do psychiatryka się nie nadajesz
- Nie rozumiem czemu nie chcesz mnie widzieć.?
- Bo chcę o tobie zapomnieć. Żegnam.
Wyszła z pokoju, wcześniej wypychając z niego Louisa. Udaje się w kierunku windy, jednak po drodze zatrzymuje ją Liam.
- Mogę dołączyć?
- Jeśli chcesz... - odpowiedziała, po czym oboje weszli do windy, udając się na parter. Poszli na spacer.
- Pokłóciłaś się z Lou, prawa?
Cisza, którą otrzymał w odpowiedzi była dla niego jasnym potwierdzeniem.
- Słuchaj, ja rozumiem. Ale posłuchaj, nie ma sensu, żebyś marnowała sobie wakacje i psuła humor.
- Weź tu sobie człowieku humoru nie psuj... - burknęła.
- Z tych kłótni i tak nie wynikną żadne korzyści. Więc chyba nie ma sensu marnować na nie czasu i energii. Prawda?
- Wujek dobra rada?
Zaśmiał się.
- Możliwe...
Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym wrócili do hotelu. Rozmowa dała dziewczynie to, że przyznała Liamowi rację i postanowiła nie psuć sobie wakacji. Weszła do pokoju, jednak kilkanaście minut później znów zjawił się tam Louis.
- Znowu przyszedłeś? 
- Amy, chciałem porozmawiać.
- Nie mamy już o czym rozmawiać. Nie chcę cię znać!
- Czemu?

- Bo w lodówce nie ma dżemu!
- Amy!
- Co?!
- Wiesz co! Odpowiedz.
- Nie rozkazuj mi!
- Nie rozkazuję ci, tylko proszę!
- Jassne...
- Więc?
- Więc co?
- Dlaczego nie chcesz mnie znać?
- Ranię ludzi, Louis...
Chłopak podchodzi do niej i biorąc jej w twarz w swoje ręce, składa na jej ustach czuły pocałunek.
- Przepraszam. - mówi odsuwając się zmieszany. Jednak postanawia wykorzystać okazję, którą zesłał mu los.
- Amy, ja nie umiem bez ciebie żyć. Zakochałem się w tobie! Nie wyobrażam sobie...
- Ryyybaaa! - przerywa mu złośliwym tonem. Kłótnia trwała by pewnie nadal, gdyby nie Maya, która właśnie weszła.
- Ludzie, ogarnijcie się! Macie pięć lat, czy co?! Nie umiecie ze sobą normalnie porozmawiać? - celowo podkreśliła słowo "normalnie". - Uszy więdną! Więc shut the fuck up i dajcie ludziom normalnie żyć!
Po swoim kazaniu wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Lou i Amy stali przez chwilę w ciszy, przetrawiając słowa dziewczyny. Może i miała rację? Zachowują się jak banda niedorozwiniętych dzieci. O dziwo, zaczęli teraz wreszcie normalną, spokojną rozmowę, analizując to co ostatnio działo się w otoczeniu ich i ich znajomych...


- Pasażerowie lotu na trasie San Antonio - Londyn uprzejmie proszeni są o zapięcie pasów bezpieczeństwa na okres startu. Dziękujemy i życzymy Państwu miłego lotu. - rozbrzmiał głos stewardessy z głośników. Wszyscy zastosowali się do polecenia. Za kilka godzin wylądują znów w Londynie...



...............................
Hej, znowu ja ;)
Ogłaszam wszem i wobec, chociaż było już o tym mówione, że to powyżej, to ostatni już rozdział. Epilog pojawi się wkrótce, to niespodzianka - jak to opisała Karlee. :)
No to chyba na tyle. Let's comment ;)
 

piątek, 28 grudnia 2012

Serce bije, dusza pragnie, ale rozum nie pozwala- 29

Blondyn usiadł delikatnie na łóżku przyglądając się obu dziewczynom, lecz jego oczy prawie cały czas były skierowane na uroczą złotowłosę. Choć jej włosy nie były naturalne to i tak nie mógł się zachwycić jej widokiem. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie przygrywał fragment jej policzka. Wiedział jak bardzo ona mu się podoba.
Chłopak poczuł wibracje w kieszeni. Patrząc na ekran zastanawiał się czy odebrać czy nie. Był prawie pewien że swoją rozmową nie obudzi dziewczyn, jednak postanowił wyjść do łazienki. Lekko przestraszony dotknął zielonej słuchawki na ekranie.
-Słucham- odezwał się po chwili zastanowienia.
-Niall..chcesz mi coś powiedzieć?- usłyszał głos przyjaciela w słuchawce.
-Bo to ten..
-Opowiadaj od początku.
-No bo wczoraj jak wy zasnęliście, to ja zadzwoniłem do Mayi i ona była całkiem piana i mi wysłała adres ich hotelu, bo Amy nie chciała żebym ja z nimi jechał i właśnie dlatego do niej nie zadzwoniłem. Więc spakowałem kilka rzeczy, ale okazało się, że samolot odleciał 10 minut temu, ale na innych liniach lotniczych samolot miał odlatywać za dwie godziny i poleciałem tym.
-Aha.. -Mruknął cicho.
-Louis. Przepraszam Cię, że ci nic nie powiedziałem, ale ja poprostu nie mogłem. Obiecuje że jutro z samego rana, albo jeszcze dziś wieczorem wyśle ci adres sms-em żebyś mógł przylecieć, tylko zastanów się co jej powiesz, bo z wiadomych dla mnie powodów nie będzie zachwycona twoim widokiem.
-Aha, czyli ona mnie nie chce widzieć, a ty wiesz dlaczego i mi nie powiesz, bo nie możesz, nie? Dzięki przyjacielu, pozdro.
-Ale Louis..- usłyszał pikanie charakterystyczne dla zakończenia połączenia.
Przeklnął pod nosem i wyszedł z pokoju, biorąc kartę i poszedł do swojego pokoju. Wziął z niego tabletki na ból głowy i powrócił do apartamentu dziewczyn. To co przyniósł odłożył na stolik, a sam usiadł na fotelu wkładając słuchawki do uszu. Zaczął analizować całą sytuację: zakochany Louis, który 'walczy' o Amy. Tak by można opisać w skrócie to wydarzenie, albo raczej masę wydarzeń, która wydarzyły się w życiu obojga. Pytanie czy to można nazwać walką? Gdyby Amy nie znała Nialla nie widziałby o uczucia Louisa do niej. Jaki sens jest tego, że Louis ukrywa swoje uczucia. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie tego żeby oboje byli razem.
Niall nie rozumiał podejścia obojga ich. On nie wie, że ona wie co on do niej czuje, ale nie chce jej nic powiedzieć.
Dlaczego?
Ona twierdzi że zraniła jego i chce o nim zapomnieć. Mimo że wie co on do niej czuje, chce żeby zniknął z jej życia.
Dlaczego?
Miliony pytań można by zadawać. Ale i tak nie zrozumiesz dlaczego tak robią.
Z rozmyślań chłopaka wyrwał widok machającej rękami Mayi. Chłopak się cicho zaśmiał i tak wyjął słuchawki z uszu. Podszedł do dziewczyny, delikatnie siadając na łóżku. Ona powoli otwierała oczy, kładąc ręke na czoło.
-Hej.
-O Boże Niall, co ty tu robisz?
-Ciiii, bo Amy obudzisz- dziewczyna zrobiła minę w znaczeniu 'sory' i chwyciła ręke którą podał jej Niall. Po chwili otrzymała jeszcze szklankę z wodą i tabletkę na ból głowy. Chłopak wyjął z małej lodówki butelkę z wodą i rzucił ją w stronę dziewczyny. Ta tylko podziękowała skinieniem głowy. Oboje wyśli na taras , Siadając na fotelach, które tam się znajdowały. Dziewczyna wyciągnęła nogi kładąc je na balustradę i odchylając ją do tylu. Łapczywie odkręciła butelkę pragnąc jak najszybciej się napić. Chłopak się cicho zaśmiał, lecz nie na długo widząc mordercze spojrzenie .
-Co ty tu tak właściwie robisz?
-Chyba siedzę- odpowiedział sarkastycznie chłopak.
-Dobrze że mi powiedziałeś, bo nie widziałam.
-Zawsze do usług.
tak naprawdę dziękuje za adres.
-Sory bejbe. Mnie w to nie mięszaj.
-Ale to ty mi wysłałaś adres.
-Ja?!
-Tak- chłopak szybko wyciągnął telefon i odszukał wiadomość.
-Omg. Amy mnie zabije.
A tak wgl. fajnie masz mnie zapisaną.- chłopak spojrzał na telefon i ujrzał nazwę 'Maya<3'. Chłopak się zarumienił. Maya lekko się podniosła przesuwając swoje krzesło do fotela Nialla. Odchyliła lekko głowę, prawie dotykała ustami jego płatka jego ucha, w niektórych momentach to się zdarzało.
-A nie mógł byś nie kryć prze Amy?
-Może i bym mógł.
-Ale?
-Ale coś za coś?
-Dojśa co tylko chcesz. Ale będziesz mnie krył?
-Oczywiście.
-A tak poza tym: to słodkie w jaki sposób masz mnie zapisaną.- przyciągnęła delikatnie wargami po jego policzku delikatnie całując go kilka centymetrów od ust. Odruchowo spojrzała w dół chcą uniknąć kontaktu wzrokowego. Widząc kawałek srebrnego łańcuszka, pod rękawem Nialla, podwinęła go kawałek.
-Taaak.. tajemniczy wielbiciel.
-Ja..eee..
-tak wiem, podobam ci się.- odpowiedziała delikatnie całując jego usta. Niall czuj się niesamowicie zawstydzony. ale pocałunek sprawiał że jest szczęśliwy. Dziewczyna delikatnie przygryzła jego wargę, po czym cofnęła swoją twarz. Uśmiechnęła się nie spoglądając na Nialla, po czym wstała i wyszła. Niall był cały czas uśmiechnięty, cały czas przerabiając widok dziewczyny która chce go pocałować.

-Amy może by tak ruszyć dupe i wstać?-zapytała blondynka
-Nie opłaca się.
-Przespałaś cały dzień.
-No i..?
-Teraz masz wstać i iść się ogarnąć.
-Yyy..aha?
-Amy- odezwał się po chwili chłopak.
-Niall? O Boże Niall- dziewczyna się szybko poderwała i stanęła gwałtownie koło łóżka.
-Tylko nie pytaj mnie co tu robię.
-Prosiłam cię żebyś tu nie przyjeżdżał.
Skąd tak wgl. masz adres.?
-Sama mi go podyktowałaś.
-Ja?
-No raczej. Wczoraj jak zadzwoniłem no to byłaś zalana w trzy dupy i mi podałaś adres, i kilka godzin później jak przyjechałem to was zgarnąłem.
-Dzięki Niall'u.
-Zawsze do usług.
-Mam  nadzieję że Chłopacy nie widzą.
-Naturalnie.
-Okay idę się ogarnąć i go to beach.
Kiedy Amy poszła do łazienki Niall i Maya rozmawiali na temat tej całej sytuacji. Oboje się śmiali i rozmawiali na najdziwniejsze tematy i Mimo lekkiej nie śmiałości w swoim towarzystwie i tak doskonale się dowiadywali. Dziewczyna co chwila popijała łyka wody z butelki. kiedy wypiła wstała w celu wzięcia drugiej butelki, a wyrzucenia tej. W tym momencie chłopak złapał ją za rękę, wstał i podszedł do niej.
-Nie wiem czy to pomoże bo Się na tym nie znam, ale na pewno na jakiś czas da ukojenie- rzekł po czym zaczął delikatnie całować jej usta, z początku delikatnie przygryzając jej wargi.
Dziewczyna nie odsuwając się od chłopaka uśmiechnęła się przez pocałunek. Kiedy usłyszęli że Amy otwiera drzwi od łazienki, szybko się od siebie odsunęli.
-Czemu stoicie?
-Bo..
-Co właśnie mieliśmy wychodzić.
-Tak.
-Gdzie?- kiedy Amy się odzywała dało się wyczuć w jej głosie że coś podejrzewa.
-No na plaże.
-To dobrze że założyłam strój kąpielowy.-  wykrzyknęła zadowolona dziewczyna i pobiegła do łazienki po ręczniki. Maya i Niall odetchnęli z ulgą.
Chłopak pocałował końce swoich palców i przykładając je do policzka dziewczyny, wyszedł. Dziewczyny zapakowały to co poprzedniego dnia do torby. Niall natomiast wchodząc do swojego pokoju wziął z walizki bokserki, przebrał się i wziął ręcznik.
-Gotowe?- krzyknął wchodząc do pokoju dziewczyn.
-Idziemy.-po chwili w drzwiach pojawiły się obie. Niall posłał słodki uśmiech w stronę blondynki w cienkiej i zwiewnej sukience przez którą było widać jej ciało.
Idąc na plaże, Niallowi udało się zamienić się miejscem z Amy, pomijając fakt że Brunetka się nie zorientowała i szepnąć Mayi na ucho coś w stylu 'Ślicznie wyglądasz'.
Tego dnia kiedy Amy znów poszła po drinki dwójka 'zakochanych' romansowała ze sobą.  Ale czy można ich nazwać jako zakochanych? przecież żadne nie wyznało drugiemu miłości. Miejmy nadzieję że to dopiero początek i oboje wkrótce będą razem.
-Masz seksowną klatę. Podobasz mi się coraz bardziej, wiesz?
-Zawstydzasz mnie.
-Cieszę się.- dziewczyna wytknęła mu język.
-Posmarujesz?- zapytała wyciągając rękę z olejkiem.
-Dla ciebie zawsze.- dziewczyna ułożyła się wygodnie na ręczniku odgarniając swoje blond włosy z pleców, aby Niall miał swobodny do nich dostęp.
Chłopak wstał i usiadł okrakiem na dziewczynie. Maya cicho stęknęła.
-Mam zejść?- zapytał lekko przestraszony chłopak.
-Nie, tak jest dobrze.
-Napewno?
-Niall, smaruj bo się rozmyślę.- zaśmiała się dziewczyna.
-Okay.- chłopak rozpiął napięcie od jej górnej części bikini.
-Niall ale tak na plaży i tak publicznie?- ponownie się uśmiechnęł.
-A czemu by nie?
-No chyba sobie żartujesz?- po tobie słowach chłopak wybuchnął śmiechem. Starał się jak najlepiej pasować jej plecy jednocześnie masując jej.
Dziewczyna cicho sobie pomrukiwała. Chłopak chyba nie był do końca świadomy jak wielką przyjemność sprawia Mayi.
-Jeszcze chwila i będę mokra.
-Aż tak ci dobrze?
-Ehem
-Jesteś taka jak twoja siostra.
-Czyli jaka?
-0 skrępowania mówiąc o seksie.- dziewczyna się zaśmiała. Chwile po tym podeszła Amy mówiąc:
-Ruchacie się na plaży?
-A nie mówiłem?- odpowiedział Niall do Mayi i oboje zaczęli się śmiać.

Niall według obietnicy wysłał Louisowi adres hotelu. Chłopacy zgodnie stwierdzili, że wsiądą do samolotu który odlatuje jutro rano. Mogli się spokojnie porozumieć przez skype, ponieważ Amy która zasnęła na plaży zbyt mocno się opaliła i teraz bolały ją całe plecy i nogi postanowiła nie tracić wieczoru w którym poszła by na imprezę i spiła się w hotelu. Ani blondynka, ani Niall nie zabraniali jej tego. Po pierwsze Amy była dorosła, a po drugie było im to nawet na rękę.
Brunetka ówcześnie wyszła owinięte w ręcznik mimo iż miała na sobie bieliznę. Niosąc w ręku balsam chciała poprosić siostrę aby posmarowała jej piekące plecy, ale predzej samotnie wypija butelkę wódki. Kiedy dziewczyna zasnęła dopiero wtedy Niall mógł zadzwonić do chłopaków. Maya natomiast posmarowała plecy śpiącej już siostry.
N:Hej Chłopacy.
Z:Hej Niallu. Gdzie reszta?
N: Reszta? Człowieku ja chce żyć. Gdyby Amy się dowiedziała że wy wiecie gdzie ja jestem to byście już ze mną nie rozmawiali.
Lo: A gdzie ona jest?
N: Śpi. Teoretycznie.
Li: Teoretycznie?
N :No bo się upiła, zresztą jak codziennie.
H : Łał, Ona jest lepsza ode mnie.
Z  : A gdzie twoja brązowa piękności?
Li : Chyba blond.
Z : Blond?
M : Blond.- wtrąciła się dziewczyna siadając obok Nialla.
H : Ładnie Ci.
M : Dzięki Haroldzie.
H : ughh..
Z: A wy już tak oficjalnie razem?
N: Eee..
M: Lubię twoja bezpośredniość, wiesz Zayn?
Z: O yeah!
Więc?
M : A co ty taki ciekawy?
Z : Książkę piszę. No więc..
N : Tak, jesteśmy razem. Zadowolony?
Z : Lol, szczęścia dziubaski.
Lo : Lee.. Zayn daruj sobie.
N: Dobra Chłopacy, adres macie, jutro w południe tu będziecie zadzwońcie do mnie jak dolecicie.
-Okay. Bay Niall. - Louis udał że zamyka laptopopa, ale wcześniej puścił oczko.Kiedy Niall chciał się rozłączyć dziewczyna rzekła:
-Stój, on coś chciał. Puścił oczko.- kiedy Chłopacy wyszli z pokoju Bruneta chłopak otworzył laptopopa i kontynuował rozmowę.
L: Co z Amy?
M: Wiesz odkąd tutaj przyjechaliśmy to ona każdego wieczoru chodzi na imprezę i pije.
L: Co mówiła o mnie?
M: Powiedziała że wy nie macie szans.
Przkro mi Louis, ale jeśli ty jej nie powiesz co do niej czujesz to nic  z tego nie wyjdzie.
L: Wiem.
N: Ale czemu jej tego nie powiesz?
L:Boję się jej reakcji.
M: Ale musisz to jej powiedzieć.
L: Dlaczego?
N: Because tomorrow is too late..
L:  To.. zresztą nie ważne. Mogę ją zobaczyć?
M: Jasne ile tylko chcesz.- blondynka odwróciła laptopa w stronę łóżka na którym spała Amy.
-Idę po wino- szepnął Niall blondynce i cmoknął ją w policzek wychodząc. 

Oboje siedzieli na balkonie, wtuleni w siebie , z kieliszkami wina wpatrując się w gwiazdy.
Louis od kilku godzin siedział i patrzył w śpiącą Amy.
Blondynka obróciła laptopa i zwróciła się do chłopaka.
-Louis idź już spac,jesteś zmęczony, prawie zasypiasz. Dobranoc.
-ale..- chłopak nie zdążył zbyt wiele powiedzieć bo Maya się rozłączyła.

Brunetka bo ostrym melanżu nie zdążyła się jeszcze obudzić kiedy chłopczy wylądowali. Postanowili że Zayn, Liam i Harry zamieszkają w jednym pokoju, Maya przeniesie się do Nialla a Louis pójdzie do Amy. Już widzieli jaka wybuchnie z tego afera, ale będąc razem w pokoju może dodą do porozumienia.
Było już dobrze po południu kiedy Brunetka się obudziła. Słyszała rozmowy więcej osób niż tylko Nialla i Mayi. Były to raczej szepty niż rozmowy. Dziewczyna przypuszczała w jej sytuacji najgorsze..

~~~~~~~~~~
Siemson!
Miałam dodać wczoraj rozdział ale wyszło jak wyszło.
Wiem że spierdoliłam ten rodział za co przepraszam.

Co wy myślicie o Mayi i Niallu?

Kochani niestety już tylko został rozdział 30 i epilog. Waszym zdaniem Amy i Louis się zejdą? ;D

Kocham <3
Karlee.

wtorek, 25 grudnia 2012

Niepewność uczuć- 28

Obudziły mnie ostre promienie słońca.
-O szlachta już nie Śpi?- zapytałam zdziwiona.
-Ból głowy mi doskwiera.
-Podać wodę?
-Nie. Sama sobie wzięłam.
-Już 3 p.m - mruknęłam sama do siebie zdziwiona. Wzięłam bikini, szorty i jakąś przewiewną bluzkę i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Szybko się ubrałam i wyszłam zwalniając łazienkę.
-Idź się przebierz. Pójdziemy się  poopalać.
-Yeah, już się cieszę.- odpowiedziała sarkastycznie.
-Trzeba było tyle nie pić. Ale spokojnie- dzisiaj się zlejemy w trzy dupy.
-Ja dzisiaj nie pije.
-Ty pijesz, tylko ty jeszcze o tym nie wiesz.
-jasne, bo ty zawsze  wiesz lepiej ode mnie.
-Dobra, dobra. Tutaj bardziej pasuje określenie: Sprzeczność charakterów.- Maja machnęła ręką i wyszła. Kręciłam się po pokoju beztrosko, obmyślając scenariusz dzisiejszego dnia. Może by się tak wybrać, do tego samego klubu. Przecież obiecałam sobie że to będzie 100% beztroskiej życia, 0 zmartwień, 0 skutków i bawimy się na całego, więc niby dlaczego miałam kończyć ten dzień, na siedzeniu w hotelu prze telewizorem. Mimo że chciałam się choć trochę pobawić i oderwać od rzeczywistości wciąż w mojej głowie siedział mój Loui. Zresztą nie tylko w głowie, ale i w moim sercu, choć on o tym nie widział. I mimo że postanowiłam o Nim  zapomnieć, tak cholernie za nim tęsknię, za jego bliskością której tak bardzo mi brakowało, teraz już go nie będzie. Już nie będę  go widywać, już nie będę ich widywać. I choć chciałam o Nim zapomnieć, nie potrafiłam. - wróciłam do rzeczywistości, kiedy dostałam ręcznikiem w głowę.
-Ej Amy.
-Yyy..  Co mówiłaś?
-Co ci jest?
-Eee.. Nic.- Wyjęłam niedużą torbę w którą włożyłam ręczniki, krem do opalania i nasze niepotrzebniejsze rzeczy. Do plaży w prawdzie nie było daleko, ale miałam wrażenie że ta droga ciągnie się w nieskończoność, tym bardziej kiedy Maya milczała i w każdym momencie mogła zapytać o powód mojego zamulenia. Nie chciałabym żeby się o to pytała, bo temat Louisa był ciężki, bardziej kiedy zakochuje w kimś z kim już nie będę miała styczność.
-O mój Boże. Gdzie idziemy?
-Możemy iść tam obok tych chłopaków, albo obok tej grubej baby, no ewentualnie w tamtą stronę.- powiedziałam bez grama entuzjazmu.
-O yeah! Obok tych chłopaków.- zadowolona klasnęła w ręce. Wzruszyłam ramionami i poszłam za nią.
Rozłożyliśmy sobie ręczniki, i wygodnie się ułożyłam. Czułam na sobie niesforny głos chłopaków, którzy nawet Nie wywoływali u mnie uśmiechu na twarzy. Jedyną osobą na której widok bym się teraz ucieszyła był Louis, albo chociaż Niall, ale zapewne na widok Tommo bym uciekła. 0 przyjemności.
Podniosłam głowę z ręcznika i popatrzyłam na siostrę.
-Idę po drinka, chcesz?
-Ehem.- wzięłam portfel i telefon (tak na wszelki wypadek) i poszłam do najbliższego baru. Mimo dlugiej kolejki udało mi się jakoś zagadać do jakiegoś młodego barmana, który obsłużył nie w szybkim tempie. W ramach rekompensaty dałam mu duży napiwek.
Wracając zobaczyłam obok mojej siostry dwóch kolesi. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Stanęłam nad nią zasłaniając jej słońce żeby mogła mnie widzieć.
-Jak pogawędka?- zapytałam sarkastycznie.
-A dobrze. Siadaj.
-Nie, dzięki. Obejdzie się. Twój drinki.- Wyciągnęłam rękę w stronę blondynki. Ta tylko skinęła głową, w ramach podziękowania. Podeszłam do drugiej strony ręczników, gdzie leżał mój ręcznik. Ale ręcznika niestety nie było widać, bo coś, znaczy ktoś na nim leżał.
-Przepraszam że przeszkadzam, ale mógłbyś łaskawie zabrać dupe z mojego ręcznika?- jednak dziękuje mamusi że mi kazała się uczyć hiszpańskiego.
- Arrepentido.-(przepraszam) odpowiedział chłopak.
-Amy!- warknęła moja siostra. Puściłam to miedzy uszy i dalej robiłam swoje. Zdjęłam ubrania zostając w  samym bikini. Posmarowałam się olejkiem do opalania,pomijając plecy których sama bym sobie rady nie dała.
Położyłam się na brzuchu, wkładając słuchawki do uszu. Lekko przymknęłam oczy. Nie chciałam teraz widzieć ani Mayi, ani tych chłopaków, tym bardziej nie chciałam słyszeć o czym rozmawiają. Byłam na nią zła, choć próbowałam to ukrywać, żeby nie narobić jej siary przed ludźmi. 
Czułam jak moje ciało się nagrzewa i robi się cieplejsze. W którymś momencie poczułam jak zimne kropelki spadają na moją skórę. W pierwszej chwili myślałam że to Maya, ale po  dotyku dłoń szło wyczuć, że to nie ona.
Nie otwierając oczu, wyciągnęłam słuchawki z uszy i odezwałam się:
-Naruszanie czyjejś strefy intymności jest zabroniona.- powiedziałam całkiem poważnie.
-Eee..- chłopak chyba się trochę zmięszał, i wstał chcąc odejść. Widząc jego wystraszoną minę, uśmiechnęłam się delikatnie.
-Niemowa?- zapytałam.
-Ee.. Nie. Myślałem, że wszystkie dziewczyny lubią jak się im smaruje plecy.
-Nie jestem 'wszystkie'- nakreśliłam cudzysłów w powietrzu- ale posmarowaniem pleców nie pogardze- uśmiechnęłam się pokazując delikatnie ząbki.- chłopak odetchnął zadowolony i znów przesiadł obok mnie na ręczniku. Usłyszałam śmiech Mayi i tego drugiego chłopaka. Posłałam jej znaczące spojrzenie, a ona tylko wyruszyła ramionami i śmieła się dalej.
Chłopak powrócił do smarowania pleców, robił to strasznie delikatnie jakby się bał że coś mu zrobię.
-Spokojnie, nie pogryzę cię. Nie jestem taka zła na jaką wyglądam.
-No nie wiem.
-Przestraszyłeś się?
-Tak jakby trochę.- wybuchnęłam śmiechem i Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
-Amy.
-Paul.- położyłam się z powrotem na brzuchu. Chłopak teraz już nie wcierał olejku w moje plecy, tylko po prostu je masował. Powiem wam że bardzo dobrze mu to szło. Zamruczałam cicho, ale chyba wystarczająco głośno żeby reszta usłyszała.
-Ale żeś się wczuł.- chłopak się tylko zaśmiał.
-Chłopacy idziecie dzisiaj z nami na imprezę?
-Mówisz poważnie czy żartujesz?
-A wyglądam na osobę która żartuje?
-Chyba.. Raczej nie.
-To jak?
-Okay.
-Sory chłopcy, ale ja się zmywam, bo się chyba spiekę.
-To idę z tobą.-Rzuciła Maya. Zebrałam wszystko co miałam i poszłam w stronę hotelu.
-Nie wierzę że ich zaprosiłaś na imprezę- powiedziała uśmiechnięta.
-Mam w tym swój interes.- odpowiedziałam po chwili, nie spoglądając na nią. Ta sytuacja na plaży i tak nic nie zmieniła między mną a nią. Nadal jestem na nią zła.
-Co?!
-To co słyszałaś.
-Więc jaki jest w tym twój interes.
-Nie interesuj się tak, bo kociej mordy dostaniesz.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Wredna suka z ciebie, wiesz?
-Daruj sobie.
-Kurwa Amy stań tu i popatrz na mnie i powiedz mi o co ci chodzi?!
-O co mi chodzi?!- zacytowałam- A o to mi chodzi, że Kurwa nie widzisz że podobasz się Niall'owi, tyko flirtujesz z jakimiś gośćmi których ledwo znasz. Nie bo ktoś jebną klapki na oczach.
-A ty to niby co robisz? Zapomniałaś o Louis'ie?
-Po pierwsze nie zmieniaj tematu, a po drugie między mną a Louisem nic nie ma.-  skłamałam, ale mówiąc o Louis'ie mój głos był już o wiele spokojny.
-Jasne.
-Nie rzucaj mi tu sarkazmami, bo dla mnie i dla Louis'a nie ma już szans. A między Tobą a Niall'em może być piękna miłość.
Wszystko prze wami.- Maya do końca drogi już się nie odzywała. Spoglądała tylko co jakiś czas na mnie.
Zamiast iść do hotelu poszłam z tyłu, gdzie był basen.
Rozebrałam się i szybko wskoczyłam do basenu, chcą chodź trochę zbić temperaturę swojego ciała. Zaraz potem wyszłam i wytarłam się ręcznikiem.
-Zwariowałas?- zapytała siostra.
-Nie ani trochę.
-Mogłaś dostać skurczu, stracić przytomność, albo 15 innych rzeczy.- przewróciłam tylko oczami i poszłam do hotelu.

Wyszłam z łazienki ubrana w czerwone szorty i białą bokserkę, na nogi założyłam czerwone conversy. W pokoju czekała na mnie Maya. Taksówką dotarłyśmy do klubu. Przed nim stało mnóstwo ludu. W środku, gdzieś w klubie dostrzegłam Paula. Odrąbany w dżinsy i czerwoną koszule w kratę uśmiechał się słodko. Fuuj.. Nie miałam ochoty ani zamiaru z nim romansować, zaprosiłam , go tylko po to żeby stawiał kolejki, nic więcej.
Usiedliśmy przy barze zamawiając kolejkę. Pijąc kolejkę za kolejką, traciłam rachubę czasu i tego co się ze mną dzieje..

***

Siemson!
Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale wigilia i nie udzieliłam wszystkich informacji Amy, więc postanowiłam sama go napisać.

Mam nadzieję, że czytając, nie wzburzyła wam się krew  kiedy czytalście akcję na plaży xD
I co myślicie o uczuciach Amy do Louisa?

Kocham <3
Karlee.

piątek, 21 grudnia 2012

Banan nie kupa, mogą być konsekwencje - 27

Po ponad godzinie blond piękność w końcu wyszła z łazienki, ubrana, umalowana i tak dalej. Co można robić tyle czasu w łazience? Całą wykładać płytkami? 
Mniejsza. W każdym razie ja byłam gotowa już po kilku minutach i przez resztę czasu czekałam na nią wyglądając co chwilę przez okno i myśląc. O ostatnich wydarzeniach i o planach na dalszą część dnia.
- Gotowa? - spytałam Mayę znudzonym tonem od razu, gdy wyszła. Spojrzała się na mnie z politowaniem. Zapewne ze względu na ton, którym to powiedziałam. Tak, na pewno.
- Tak. A ty?
- Oczywiście Od jakichś... - odsłoniłam cienki rękaw na lewej ręce i spojrzałam na godzinę w zegarku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie noszę na ręku zegarka.  - czterdziestu pięciu minut.
Maya wywróciła tylko oczami, po czym westchnęła. Głośno.
- No dobrze, już dobrze. Idziemy?
- Tak. Chyba, że na zaproszenie czekasz.
Wyszłyśmy z pokoju, zamknęłam drzwi, po czym wyszłyśmy z hotelu.
- Gdzie idziemy? Jakiś plan, Amy?
- Najpierw idziemy rozejrzeć się za jakąś knajpką z żarciem. - oznajmiłam. Przeszłyśmy kawałek i już przy drugiej czy trzeciej ulicy wypatrzyłam odpowiednie miejsce. Zjadłyśmy i poszłyśmy dalej. Cel: zwiedzanie miasta. San Antonio jest uważane jako jedno z najbardziej rozhukanych i rozpustnych letnisk Europy. Nocą będzie zabawa!
Jednak trochę dziwnie by było przyjechać i nie zobaczyć w ogóle miasta, nie licząc drogi do klubu, więc stąd wycieczka. Co chwila mijałyśmy jakiś bar, ale to dopiero wieczorem... If you know what I mean. 
Kolorowe stragany, wąskie uliczki... życie! Minęłyśmy właśnie plażę.
- Jakie tłumy... - westchnęłam zdziwiona. Chociaż w sumie czego mogłam się spodziewać?
- Ale patrz jakie ciacha! - zapiszczała uradowana Maya. Odchrząknęłam znacząco.
- No co? - spytała zdziwiona.
- Pomijając nagie kaloryfery na nartach wodnych czy windsurfingu, plaża jakoś nie jest dziś na mojej top liście. - odpowiedziałam. - Idziesz? - dopytałam widząc jak zatrzymuje się w pewnym momencie obserwując jakiegoś typka z rozchylonymi ustami. - Maya!
- Już, już. - odparła, zrównując się ze mną. - Nie tak ostro, siostro. - zaśmiała się. Po drodze minęłyśmy kilka grających i tańczących fontann. Przyznam, zrobiło wrażenie. 
- Amy... wiesz jak ja cię kocham? - zadała nagle pytanie Maya po kilku minutach.
- Ee...
- Naprawdę... - dodała pospiesznie, robiąc słodkie miny.
- Okay... o co chodzi?
- O nic, serio.
- Jasne, a ja jestem Święty Mikołaj. Co?
Nie odpowiedziała, za to jej wzrok mówił wszystko. Patrzyła z utęsknieniem na market.
- Zakupy?
- No, Amy, proszę cię, zgódź się...
- Spoko, uważam, że to super pomysł.
- No, ale Amy... no popatrz, być na Ibizie i nic nie kupić... Co?! - nagle do niej dotarło, że nie musi mnie przekonywać, bo już się zgodziłam. - Co ty powiedziałaś?
- Że to świetny pomysł iść na zakupy.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - przeraziła się, na co się zaśmiałam.
- Idziemy? - zapytałam wesoło i pognałam w podskokach w kierunku sklepu. W kilka sekund namierzyłam odpowiedni sklep i do niego od razu weszłam. Wzięłam fullcapa, który mi się podobał, po czym podeszłam do kasy i zapłaciłam. Następnie wyszłam ze sklepu. Maya po chwili pobiegła za mną.
- Amy, a zakupy?!
Wyglądała na oburzoną. W sumie to tak naprawę była. Ale była też chyba w lekkim szoku.
- Przecież właśnie skończyłyśmy. - celowo podkreśliłam liczbę mnogą.
- Ale ja nawet nie zaczęłam!
- Trudno. Prawo dżungli. Przetrwają najsilniejsi, skarbie. - odpowiedziałam spokojnie, śmiejąc się w duchu z nadziei, jaką jej zrobiłam. Fuknęła.
- A już myślałam, że znormalniałaś.
- Jeśli upodobnienie sie do ciebie nazywasz "znormalnieniem" - w tym miejscu nakreśliłam cudzysłów w powietrzu - to ja dziękuję bardzo. Wolę być sobą.
- Głupek.
- Kretynka.
- Też cię kocham. Gdzie teraz?
- Impreza. Zapoznajemy się z tą przyjemniejszą częścią wyspy. - uśmiechnęłam się chytrze.


Znalazłyśmy całkiem niezły klub, więc postanowiłyśmy do niego wstąpić. Od razu rzuciłam się w wir zabawy, jak to mówią. Po lekkim drinku na początek - który swoją drogą do najgorszych nie należał - ruszyłam na parkiet. Znalazło się kilka chętnych na taniec osób. Straciłam z oczu Mayę, ale postanowiłam się nią nie przejmować. Jest duża, a ja jej przecież nie będę niańczyć. Poradzi sobie. Po wyczerpującym tańcu, kilku mocniejszych i zorientowaniu się, która jest godzina, zaczęłam szukać blond piękności. Znalazłam ją przy barze z bananem - nie pytajcie - zlaną w trzy dupy - znowu.
- Maya! Idziemy! - krzyknęłam, żeby usłyszała mnie wśród głośnej muzyki. Coś wybełkotała w odpowiedzi, ale olewając to złapałam ją za rękę i wyprowadziłam z klubu. Namiętny sposób w jaki spożywała tego banana po drodze w ogóle nie wzbudzał we mnie żadnych skojarzeń... Czujecie ten sarkazm? No ale mniejsza, w końcu skończyła go jeść i wyrzuciła skórkę za siebie głośno się śmiejąc. Zatrzymałam się. Dopiero po chwili załapała, że idzie sama. Gdy się już zorientowała, odwróciła się.
- Soo sie stałoo? - spytała, znajdując mnie wzrokiem.
- Maya nie rób wiochy! Zbierasz to!
- Allle so?
- Skórkę. Wiocha z tobą gdziekolwiek wyjść. - widząc, że nie zmieniła swojego położenia, dodałam: - No jedziesz, maleńka.
Przybliżyła się do mnie i widocznie wzrok już ją zawodził, bo zamiast skórkę podnieść, wyciągnęła rękę po nią, jakby leżała z jakiś metr dalej. Nic takiego złego, gdyby nie to, że poślizgnęła się na niej i wleciała do pobliskiego basenu. Jakże mi się zrobiło szkoda, czyli sarkazm po raz drugi.
- Banan nie kupa, mogą być konsekwencje. To tak na przyszłość, Mayu. - zaśmiałam się. Okay, rżałam jak debil, ale w końcu przecież po jakichś piętnastu minutach śmiechu pomogłam jej, tak? Jaka ja jestem kochana... Ach! Chodzący ideał, normalnie.
Wyłowienie Mai było niczym wyjęcie z basenu syreny z "H2O...". Wyglądała teraz jak mokry pudel, ale to szczegół. W końcu jakoś doszłyśmy do hotelu.



...
Hej, tu Amy. ;)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszystkie błędy czy niepoprawności. Kurczę, dawno już nie pisałam.
Mam również nadzieję, że sprostałam Waszym oczekiwaniom i nie zawiodłam.
Małe pytanko. Jak chcecie: kto ma napisać następny rozdział? ;) Piszcie ;)
O, i tak apropos. Poszłam po części w ślady Karlee. i tytuł również jest cytatem ;) "Pingwiny z Madagaskaru" jak coś ;)

Amy ;)