środa, 26 września 2012

'One Night In Ibiza' - 16

Kiedy weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam blondynkę siedząca na biurku i przeglądając jakieś papiery poprostu zamarłam. Pierwsza myśl to że tata ma kochankę. Ale to nie może być prawda.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła odłożyła papiery i spojrzała na mnie.
-W czym mogę ci pomóc?
-Przepraszam, ale.. Tu ostatnio był gabinet mojego ojca.
- Amy..? Amy Grande..?
-Tak. Skąd pani mnie zna?
-Twój ojciec mi dużo o tobie mówił. Kate Horn. Mów mi Kate.
-Myślałam że to gabinet ojca a tu wchodze i takie zdziwienie.
-Bo to jest gabinet twojego ojca, tylko przyrządzony w moim stylu. Od jakiegoś czasu współpracujemy razem.
-A gdzie jest tata?
-Na jakimś spotkaniu.
-A ty nie powinnaś być z nim. Wkońcu razem współpracujecie.
-Nie. Powiedzmy że osoby z którymi będziemy mniej kontrakt niezbyt mnie lubią a jeśli już podpiszą kontrakt to nie będzie odwrotu.
-No ale skoro ty i ojciec jesteście wspólnikami to potrzeba twojego i jego podpisu.
-Dobra jesteś. Znasz się na rzeczy. Nie myślałaś żeby w tym pracować.
-Najpierw to ja muszę skończyć studia. Albo raczej je zacząć.
-Ale pomyśl nad kierunkiem.
Mogła byś być dobra w biznesie.
-Nie żartuj sobie- zaśmiałam się.
-Nie żartuje. Pogadamy z twoim ojcem o tym. A teraz Chodź bo za 15 minut my mamy spotkanie.
-My? Chyba ty.- prychnęłam.
-Oj nie marudź tylko Chodź.

Na tym całym 'spotkaniu', było okropnie nudno. Szczególnie kiedy gadali Bóg wie o czym, no ale powoli jakoś się rozkręciłam. Ale chyba się aż za mocno nakręciłam, bo wdałam się w dyskusję z jakimś tam gościem i doszło do niezłej wymiany zdań. Wkurzyłam się na kolesia i wyszłam. Widziałam złość, albo raczej wściekłość w oczach Kate. Za mną wybiegł jakiś gościu wydaje mi się że to ten jeden z tych ważniejszych. Nie wiedziałam o co chodzi. Ale wkońcu on coś pierdollił powiedział że to co powiedziałam było jakieś tam i że mnie popiera i że coś tam podpisze no i wróciliśmy do środka. Kate chyba trochę ułożyło ale na tamtego i tak nie mogłam patrzeć.Tylko jak wychodził powiedział mi że czasami trzeba się powstrzymać i się zamknąć pozwoląc starszym się wypowiedzieć a nie pierdolić głupoty nie wiadomo o czym.
A ja mu że czasami trzeba się się zawziąć i postawić na swoim. I się zastanowić co ktoś mówi, a nie być że młodsza o dobre 30 lat to się nie zna. Nie trzeba mieć tu- popukałam się po głowie- żeby coś mieć. Wystarczy trochę zainteresowań i wiedzy ogólnej.
No i wywalczyć kontrakt. Życzę miłego dnia i żegnam.- i sobie poszłam. Kiedy weszłam do 'gabinetu ojca' była już tam Kate no i oczywiście ojciec.
-Cześć tato. - przywitałam się z nim buziaczkiem w policzek.
-No hej- powiedział zmęczonym głosem
-Co jest?
-Właśnie w tym problem że nic nie jest.
-Emm.. nie rozumiem.
-No twojemu ojcu nie udało się wywalczyć kontraktu.
-Jak to?
-No bo powiedzieli że nie możemy spełnić ich warunków.
-Ja to pójdę i załatwię- zasmiałam się
-Ty już lepiej nigdzie nie idź, bo nie wszyscy będą tacy wyrozumiali jak tamten- do mojego śmiechu dołączyła Kate.-Spojrzałam na zegarek. Była już 4:21 pm, ale również noglam jedno nieodbrane połączenie od ... jakiś nie znany numer. Wybrałam numer czekając by ktoś odbierze ale cisza.
-Dobra chcecie to sobie siedźcie ale ja się zbieram.
-Narazie.-Wychodząc z budynku znowu zadzwonił mój telefon. Tym razem postanowiłam ofiarach
-Halo?
-Cześć Amy. Nie wiem czy mnie pamiętasz.
-Oczywiście. Co tam żarłoczku?
-Bo mamy problem.
-My?
-Ehem.
-Bo Louis coś pierdolił że się z kimś wczoraj umówił i że na koniec wszystko Spierdolił, że mógł ją pocałować coś tam, coś tam w każdym razie wysokiego się sama dowiesz. Can You help me?
-No dobra. Ale bym tylko wpadła się przebrać mogę.
-No w sumie to czym szybciej tu będziesz tym lepiej.
-Jesteś okrutny. Zaraz będę. - wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu chłopaków. (chyba nie muszę się przyznawać że wzięłam od Majki samochód bez jej zgody xd.) Raz może jechać z tatą. Kiedy dojechałam przed domem czekał na mnie Niall.
-Hej.- przytulił mnie na powitanie.
-No cze. Co jest?
-To co ci mówiłem przez telefon. Ciągle łazi i to powtarza. Do nikogo się nie odzywa i do tego jest smutny.
-Gdzie on jest?
-U siebie.
-Ok. - Wchodziłam po schodach jak najciszej tak żeby Lou nie usłyszał walenia szpilek. Było wiadome gdzie jest jego pokój bo ciągle coś marudził. Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju.
-nie ma mnie.- Otworzyłam drzwi i Weszłam do jego pokoju.
-A ja wiem że jesteś.
-Amyyyy!- wydarł się i Hmm.. rzucił się na mnie. tak to dobre określenie. Odwzajemniłam uścisk i położyłam się na łóżku Louisa popierając się na łokciu. Lou położył się obok mnie.
-Co się stało?
-Z czym?
-Raczej z kim . Z tobą.
-Mi nic się nie stało.
-Powiedziałeś że cię nie ma.
Chyba nie powiedziałeś tego bez powodu.
-No bo ten..
-no bo..?
-Wczoraj jak poszłaś do hotelu tak mi cię jakoś zabrakło.- dziwnie się tak jakoś poczułam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poprostu milczałam.
-I.. - zaczął jeździć palcem wzdłuż mojej ręki.
-I..?
-No i Kurwa nie umiem się powstrzymać- wtedy przybliżył się i mnie pocałował. Czując jego ciężar na sobie nie udało mi się podpierać i opadłam na łóżko.
Nie wiem co on sobie pomyślał, ale przyciągnął mnie bliżej siebie. Ostatni raz całowałam się kilka dni temu z Zaynem, ale to było śmieszne i głupie. Nie wiem po jaką cholerę ja to zrobiłam. Gupota zwyciężyła. Nie wiem czy coś czuje do Louisa, ale jeśli ma to mu poprawić humor to dam mu to trochę przyjemności całowania.

Zarzuciłam mu ręce na szyję a on się przelecił na bok. Teraz ja leżałam na nim. Wtedy się znów dziwnie poczułam bo jeszcze nigdy nie leżałam na chłopaku.
-Wyglądasz o wiele seksowniej w tej sukience niż w dresach.
-Nie lubię sukienk.
-To czemu ją założyłaś?
-Z konieczności.
-czyżby.? - zapytał unosząc jedną brew.
-Zapewne.
Yyy.. Louis my chyba nie powinniśmy.
-Ale dlaczego?
-Nie, nie, nie możemy..- wstałam i zaczęłam się cofać w stronę wyjścia. On zaczął iść za mną więc tak poprostu 'uciekam'.

Boże jaka ja jestem pojebana. Najpierw chcąc mu poprawić humor całowałam się z nim, jak mu już poprawiłam samopoczucie nie chciałam mu robić nadziei i powiedziałam mu że my nie możemy i on znowu jest smutny i znowu przez mnie.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę hotelu. Osobiście twierdziłam że muzyka jest jak rada na całe życie więc włączyłam radio. Doszłam do wniosku że nie mogę tak się ludzią wpierdalać w życie. Muszę wyjechać gdzieś, zniknąć mu z oczu, może zapomni. Tyko pytanie gdzie?
Swoją odpowiedź usłyszałam w radiu. Była to piosenka Mike Candys & Evelyn feat. Patrick Miller - 'One Night In Ibiza'. Taaak.. Ibiza.. tylko to nie będzie jedna noc...

------------------------------------
No Siema :D
Więc tak: Osobiście to ten rozdział nie podoba mi się a co więcej strasznie go zjebałam. Za co was przepraszam. Ostatnio nie za bardzo miałam ochotę i wene na pisanie bo na przeszkodzie stanęła SZKOŁA.

Przepraszam za wszystkie błędy ale nie mam siły ich poprawiać.

Kocham <3
Karlee.

posted from Bloggeroid

środa, 19 września 2012

Wybacz, mam uczulenie na pierdolenie głupot. - 15

Kiedy Louis poszedł robić śniadanie ja wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Kevina.
-Słucham- usłyszałam zaspany głos w słuchawce.
-No Siema Siema. Wiem że to nie najlepszy moment na rozmowę ale ciągle ją odkładam i ciągle zapominam. Przepraszam że cię budzę.
-Nie nic się nie stało.
-To dobrze. Więc powiedz mi mój ty bracie kochany (przenośnia) Co tam u ciebie ?
-A no spoko. Tak sobie siedze w domku a właściwe to śpię.
-Wróciłeś już do Oxfordu?
-Yy..tak wczoraj.
-powiedz mi teraz co robisz w sobotę?
- Sobota, sobota.. Eee.. Ide do Centrum Handlowego.
-Świetnie. Więc nie przyjmuje odmowy i zabieram cię na ognisko.
-Yy.. Aha.
-Nie chcesz jechać..?-Zapytałam smutno
-Nie nie o to chodzi. Poprostu jestem zaskoczony.
-właśnie widzę. - zaśmiałam się.
-To może się spotkamy?
-Jestem w Londynie. Przkro mi.
-A gdzie tak wgl. Jest to ognisko?
-No emmm.. W Londynie.
-No a o której ono jest?
-Niby oficjalne rozpoczęcie o 16:30 potem mają jakieś goście występować a potem to jedzonko alko i impreza do białego rana.
-A to spoko spoko.
-Mam nadzieję że będzie Fajnie.
-Ja też. Ale teraz pozwul że odpłynę.
-Sorki. To się jeszcze zadzwonimy. Pa pa.
-Stój! Nie zapominałaś o czymś?
-Nie skądże.-lubiłam się z nim odroczyć :)
-Amy!
-Dobrze dobrze. Kocham cię.
-Od razu lepiej. Ja ciebie też i Dobranoc.- Zaśmiałam się na myśl jak wyglądał rozłoszczony Kevin. Ale ja i Kevin znaliśmy się już długi czas. Byliśmy przyjaciółmi i dlatego zawsze na koniec rozmowy 'wyznawałam mu miłość'. To było takie trochę dziwne ale w drugiej strony zabawne bo jak ktoś słyszał moją rozmowę to pierwsze pytanie po jej zakończeniu to:
Masz chłopaka?
Najpierw mina wtf?, a potem śmiech.
Kiedy skończyłam gadać z Kevinem do salonu wszedł Louis.
-Chodź na śniadanie.-powiedział wyciągając rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i udaliśmy się do kuchni.
-ty umiesz gotować?
-Tak trochę.
-Tak trochę?
-No tak żeby nie umrzeć- zaśmiał się
-Dobra. To co tam mamy?
-Em.. Kanapki i płatki.
-Ja chce płatki.
-Ok-rzucił i zaczął wyciągać miseczkę i płatki.
-Ey! Daj sama sobie zrobię.
-Nie. Jesteś moim goścem.
-No dobra jak chcesz- zaśmiał się. Jedliśmy tak przez jakiś czas w ciszy. W pewnym momencie Lou przerwał tą ciszę.
-Amy..
-Hmm..
-Z kim rozmawiałaś?
-z Kevinem?
-Kim jest Kevin?
-A co zazdrosny?-Zapytałam z chytrym uśmieszniem.- Wybacz, mam uczulenie na pierdolenie głupot.-wybuchneliśmy śmiechem
-Rumienisz się-zaśmiałam się- Kevin jest moim przyjacielem.
Nie ma powodów.- chyba mu się zrobiło trochę głupio i nie za bardzo widział co powiedzieć. Na jego szczęście zadzwonił mu telefon.

~Louis~

Zawstydziłem się trochę, ale dzięki Bogu zadzwonił Niall.
- Halo?
- Cze stary.
- No siema.
- Eee.. Co dzisiaj robisz?
- No ten.. Siedzę w domu.
- O jak miło. Skoczymy gdzieś na miasto? Dzwoniłem do chłopaków ale nie odbierają a nie chce mi się do nich jechać.
-No a nie możesz do mnie wpaść nie chce mi się nigdzie wychodzić.
-Dobra tylko zrób zapasy, bo głodny jestem.
-Jak zwykle- zaśmiałem się.- Kiedy będziesz.
-Za godzinkę.
-A co ty wgl. Tak do mnie wcześnie.?
-A nic tak sobie.
-Ehe.. Jasne. Lepiej Odrazu powiedz że ci się nie chce robić śniadania.
-No dobra. Zdemaskowałeś mnie.
-Ha.. Wiedziałem.
-Dobra dobra nie wymądrzaj się. Będę tam za godzinkę.
-No narazie.
Jak skończyłem już rozmawiać Amy sprzątnęła wszystko.

~Amy~

-Dzięki.
-Spoko. Mam fach do sprzątania.- poruszałam brwiami.
-Ale ja nie za to.
-A za co?- zapytałam stając z kubkiem herbaty przy parapecie.
-Za wczoraj. Cieszcze się że byłaś i za miły wieczór.
-To ja dziękuje. Gdyby nie ty nie było by mnie tu.
-Miło mi.- odstawiłam kubek na blad stołu i rozłożyłam ręce. Chyba zakumał o co chodzi bo podszedł i mnie przytulił. Czułam się Hmm.. To było fajne uczucie chociaż dziwnie się trochę poczułam. Rozluźniłam uścisk wypuszczając go z objęć.
-Wiesz.. Muszę się już zbierać.
-Szkoda. Odprowadzić cię?
-Nie nie potrzeba.
-Ale chce.
-skoro nalegasz-zaśmiała się.- pożycz mi jakiś sweterek. Zimno mi.
-Łap.- rzucił mi granatowy sweterek.
-Pachnie tobą-znów się zaśmiałam- twój ulubiony.?
-Ehem.- po drodze do hotelu graliśmy o wszystkim i o niczym. Fajnie było.W sumie nie żałuję że do niego wtedy zadzwoniłam. Dobrze że trafiłam na niego, a nie na jakiegoś planta. Louis był miły, zabawny, przyjacielski, kochany. Nie wiem jak go jeszcze opisać.
Poprostu był pociągając. Zobaczmy co czas pokaże.
-To tutaj. Dzieki za wczoraj. Nie wiem kiedy się zobaczmy bo w niedzielę wieczorem wracam do Oxfordu, w sobotę idę na ognisko a dziś już mamy czwartek. Więc mam nadzieję że jutro dam radę. Tymczasem muszę już iść.
-Szkoda. Odezwę się do ciebie.
-Okay.- przybliżyłam się do niego i popatrzyłam w jego przerażone oczy zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek i odeszłam.
Kiedy weszłam do pokoju leżała kartka na stoliku.
'Myślałam, że wrócisz, ale z tego co widzę to miałaś upojną noc ^^ My jesteśmy w biurze. Jak wrócisz to przyjedź do nas. Tyko ubierz się normalnie, bo zabiję. ;p Widzimy się później. ;*'
-Dobra dobra.- zamruczałam sama do siebie i ruszyłam w poszukiwaniu swojej walizki. Przebuszowałam cały pokój i nic. Dopiero teraz domyśliłam się od jest w samochodzie Lou. Ale to nie szkodzi. I tak tam nie miałam żadnej sukienki. Zaczęłam przeszukiwać walizkę Majki. Znalazłam tam całą ciemno niebieską sukienkę. Chcąc czy nie musiałam ją założyć. Była dosyć sztywna ale to w porównaniu nic z tymi jakim widziałam.
Przejrzałam drugą torbę w poszukiwaniu za jakimiś PŁASKIM butami, ale oczywiście czego mogłam się spodziewać po mojej siostrze? Szpilki, szpilki, szpilki i szpilki. A nie, nie czekajcie.. Widzę jakieś conversy. Kurwa! Czarne converse w różowo- białe wzorki.
-Nie tak cię siostrzyczko wychowałam, kurde 1:0 dla ciebie.- chwyciłam jakieś kremowe szpilki i ładując wszystkie moje pierdoły do torby wysyłam z hotelu i zaczęłam iść w stronę biura. Nie spodziewałam się że takie wysokie szpilki mogą być tak wysokie szpilki mogą być takie wygodne.
Kiedy Weszłam do biura taty Majka stała akurat przy recepcji i zawzięcie o czymś rozmawiała z Evelyn.
-Cześć Ev.
Ha! 1:1. Może następnym razem uda ci się mnie przechytrzyć- wytknęłam Majce język po czym udałam się w stronę gabinetu ojca.
Jak tam Weszłam po prostu przeżyłam szok...

-----------------------------------------
Cze wszystkim ;*

Przepraszam że taki krótki ale nie chce zwlekać z tym do jutra a pewnie i tak nic więcej bym nie napisała xd.

Jutro nie idę do szkoły więc napewno jutro dodam rozdział na tego drugiego bloga ;D

Kocham <3
Karlee.

posted from Bloggeroid

piątek, 14 września 2012

"No i widzisz co narobiłeś, ciapo nieludzka?" - 14

Zaczęłam go gonić. Pewnie bym go nie złapała, z racji tego, że biega szybciej ode mnie, ale potknął się o wystającą z ziemi gałąź, przez co runął przed siebie. Podeszłam do niego powoli, śmiejąc się złowieszczo. Spojrzał na mnie z miną obrażonego dziecka, splatając ręce na piersi. Wytknęłam mu język. Zrobił to samo. Zaczął się śmiać. Odpowiedziałam mu jeszcze głośniejszym rechotem. Skosił mi nogi stopą. Upadłam. Jego śmiech stał się momentalnie jeszcze głośniejszy.
- Tak, Lou, dzięki, że pytasz. Nie, nic się nie stało, ale naprawdę dziękuję za troskę. No naprawdę nic się nie stało, nie musisz tak panikować... - mówiłam sparodiowanym głosem. Po czym dołączyłam do jego śmiechu.
- No, a teraz dajesz. - zachęciłam, klaszcząc w dłonie.
- Ale co?
- Co co?
- No co ci mam dać? - Uderzyłam się z otwartej ręki w czoło.
- Nic mi nie masz dawać, masz mi tatuaż pokazać.
- Aaa... - przeciągnął.
- Aaa... - przedrzeźniłam go.
- Pokażesz mi czy nie?
- A to zależy co. - poruszał śmiesznie brwiami.
- No tatuaż.
- Jaki?
- Twój?
- "Twój" nie może być odpowiedzią na "jaki?" tylko ewentualnie na "czyj?", więc...
- Należący do ciebie.
- Już lepiej. - jebnął smajla na pół twarzy. Parsknęłam śmiechem. Wstał i podał mi rękę. Też wstałam.
- No pokaż mi ten tatuaż! - rozkazał. Odwrócił się do mnie plecami. - No tak, jasne. Najlepiej się odwrócić i udać, że nie się nie usłyszało... - naburmuszyłam się. Teraz to wykonał facepalma.
- Ten tatuaż mam na plecach. - oznajmił ze zduszonym, aczkolwiek słyszalnym chichotem. Spaliłam buraka. W końcu go zauważyłam. Napis "Believe in yourself" na prawej łopatce. Odruchowo przejechałam po nim opuszkami palców.
- Łaskoczesz - zaśmiał się Louis. Zabrałam rękę, zdając sobie sprawę z tego co robiłam i spaliłam jeszcze większego buraka. Dobrze, że było ciemno. To mnie nie wydało.
- Kto ostatni w wodzie ten... - nie usłyszałam końca zdania, bo od razu wyprułam przed siebie. Po chwili się ze mną zrównał. Byliśmy coraz bliżej celu, trasa się zwężyła z powodu otaczających nas drzew. Efekt był taki, że wylądowaliśmy w wodzie razem, ponieważ poplątały nam się nogi. Na szczęście na brzegu. Ale byliśmy cali w piachu.
- No i widzisz co narobiłeś, ciapo nieludzka?
- Ciapo nieludzka? Serious?! - Kolejny niepohamowany napad śmiechu. Później weszliśmy głębiej do wody. Jednak zrobiło nam się zimno i postanowiliśmy już się zbierać. Założyłam swoją sukienkę i sweterek od Lou, jednak dalej drżałam z zimna. Spojrzałam na swojego towarzysza, który szczękał zębami. Wiał silny, przeraźliwie zimny wiatr, a my byliśmy mokrzy.
- Ch-chodź-dź s-się p-p-p-przytul. B-będzie nam  ć-cieplej. - wyjąkałam. Utkwiliśmy w szczelnym uścisku, wzajemnie ogrzewając swoje ciała. Nie powiem, zadziałało. Przestaliśmy się aż tak trząść. Co z tego, że wyglądaliśmy co najmniej dziwnie?
Jak na złość, na dodatek zaczął padać deszcz. Oczywiście zimny, a jakżeby inaczej.
- Brrr!
- Chodźmy do mnie, będzie bliżej. - zaproponował Lou, na co bez zastanowienia się zgodziłam. Przemarzłam do szpiku kości.  Po krótkim czasie, bardzo szybkiego marszu, doszliśmy na miejsce. Wchodząc do środka czuło się jakby uderzenie gorąca, choć w rzeczywistości nie było w mieszkaniu tak gorąco. Różnica temperatur, wiecie.
- Jak chcesz to łazienka jest do twojej dyspozycji. Ja zrobię w tym czasie coś ciepłego do picia. - oświadczył, jak zwykle się uśmiechając.
- Dzięki. - Udałam się we wskazanym kierunku. Zdjęłam przemoczone ubrania i weszłam pod prysznic, odkręcając strumień z ciepłą wodą. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele. Nie chciałam tego kończyć tak szybko, no ale bez przesady. Wyszłam, wytarłam się i założyłam ciuchy, które dostałam na przebranie od Louisa. Następnie opuściłam łazienkę. Zastałam go w salonie. Zauważywszy mnie, wcisnął mi w dłonie kubek ciepłej herbatki.
- Lepiej?
- Dziękuję, Lou, naprawdę...
- Nie musisz. To ja wywaliłem z tą kąpielą, zresztą to i tak nie problem. - Smajl. - Poczekasz na mnie chwilkę? Skoczę tylko wziąć szybki prysznic i się przebrać.
- Jasne.
Zniknął. Powoli upiłam łyk herbatki. Pycha.

~*~

Ogarnąłem się i wróciłem do Amy. Jednak zdziwiłem się, gdy zastałem ją skuloną, śpiącą na kanapie. Ostrożnie zabrałem z jej rąk kubek i odstawiłem go na stół, po czym wziąłem ją samą na ręce. Zaniosłem do swojego pokoju, położyłem do łóżka i przykryłem szczelnie kołdrą. Westchnęła i obróciła się na bok. Na szczęście dalej spała. Wyszedłem z pokoju, nie domykając do końca drzwi. Wróciłem do salonu i równie zmęczony, błyskawicznie zasnąłem na kanapie.

~*~

Otworzyłam ociężałe powieki. Moim oczom ukazał się jakiś dziwny, nieznajomy mi pokój. Najlepsze było to, że nie wiedziałam gdzie jestem i co tu robię. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał kilka minut po szóstej rano. Przeciągnęłam się z ziewnięciem i wstałam z łóżka, na którym się znajdowałam. Kiedy ja w ogóle zasnęłam? Przecież siedziałam na kanapie Lou... Nie dodawałby mi żadnych prochów czy pigułek do herbaty, nie? Ja mam nadzieję... Jak mi czegoś dodał, to przysięgam, że będzie niedługo wąchał kwiatki od dołu. Ok, nie oceniajmy powierzchownie. Zauważyłam cieniutką strugę światła, wlewającą się do pomieszczenia przez niedomknięte drzwi. Dziękuję, temu, który ich nie zamknął, bo nie chciałabym się zabić po drodze w nieznajomym pokoju. Wyszłam z niego i znalazłam się na korytarzu. Przeszłam kawałek, natrafiając na salon, w którym znalazłam się już wczoraj. Na kanapie zastałam smacznie śpiącego Louisa, który mamrotał coś o marchewkach. Tsa...
Czyli jednak mi nic nie zrobił. Nawet więcej! Oddał mi swoje łóżko. Przepraszam, za nietrafne oskarżenia. Postanowiłam wracać. Nie zapalałam światła, żeby go nie obudzić. Tak więc po omacku zaczęłam szukać swoich butów. Z moim szczęściem oczywiście się nie udało i zwaliłam całą szafkę na buty, powodując przy tym niewyobrażalny huk. Lou natychmiast otworzył oczy i zerwał się na równe nogi. Podbiegł do włącznika światła "i nastała jasność".
- Amy?! - zdziwił się. - Co ty robisz?
- Przepraszam, ja nie chciałam cię obudzić. Po prostu szukałam butów, chciałam...
- Wyjść? No wiesz...? Foch! Wracaj. - nakazał surowym tonem. - Po pierwsze jak już coś, to nie musiałaś się tak wcześnie zrywać. Po drugie, to śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia. A po trzecie... tak bez pożegnania? - minka zbitego psiaka. Pociąganie nosem. - Mam się obrazić?
- Oj no, przepraszam! Nie chciałam ci dłużej siedzieć na głowie.
- Nie siedzisz. - zapewnił szybko. Uśmiechnął się. Odwzajemniłam to. - Śniadanie?




Przepraszam, że tak późno. Dużo obowiązków + komp mi nawalił, internet podzielił jego los... :/ Chyba najzwyczajniej w świecie nie nadaję się do tego bloga. Wybaczcie.
Jak coś, to ten blog bierze udział w konkursie. Numerek 9, jak coś ;)


wtorek, 4 września 2012

Nie masz prawa wymagać więcej niz sam dajesz!

Cze mordeczki :p

Nie wiem czy ktoś już wie lub zauważył że założyłam nowego bloga :D

Dodawajcie się do obserwowanych i komentujcie :)


http://wszystko-co-masz-to-twoja-dusza.blogspot.com/

Karlee. <3



niedziela, 2 września 2012

Teraz Lou jesteś strasznie seksistowski! - 13

~Zayn~

Byłem trochę zły na siebie że tak naciskałem na Amy. Ale poprostu nie umiałem się powstrzymać. Była taka sexowna. Mam nadzieję że nikt się o tym nie dowie. Jak by te hieny z prasy nas zobaczyły to o mnie mógł by cały świat huczeć i znowu jakieś podteksty: 'Czy Zayn Malik ma nową dziewczynę?' , ' Kim jest tajemnicza nieznajoma z którą ostatnio był widziany Zayn Malik na Londyńskich ulicach?'
Wolałem narazie tego uniknąć.
Wziąłem laptopa i weszłem na twittera. Napisałem tylko:
'Przepraszam.. Wiem że źle zrobiłem xx. ;c '
Odrazu po 4 minutach było już 7 tysięcy #RT Zadziwiająca jest prędkość z którą ludzie reagują na moje twitty. Jednak że nie chciało mi się nawet czytać co ludzie do mnie piszą. Nie chciałem tego wieczoru spędzać sam więc zamknąłem dom i pojechałem do domu One Direction. Czyli mojego i chłopaków. Mam nadzieję że zastanę tam chociaż Nialla.

~Louis~

Kiedy na zegarku wybiła 5 Pm. sam nie widziałem co mam robić. Zrobiłem się strasznie przymulony. Nie za bardzo kontrolowałem co robię, czego doskonałym przykładem była utopiona w sedesie marchewka. Kiedy zorientowałem się co zrobiłem chciałem ją ratować ale Daniell i Liam mi kategorycznie zabronili. Nie udawałem że płacze z powodu marchewki bo nie miałem na to siły. Chciałbym z kimś pogadać, ale Harry ostatnio cały czas siedzi u Viki nie ma go w domu więc mogę gadać do dmuchanej lalki. Sidziałem z Daniell, Liamem. Niall był u siebie w pokoju i grał bo było słychać ciche pobrzdękiwanie gitary.
-Lou..?
-Słucham?
-Nie możemy patrzyć jak siedzisz smutny. Powiedz mam co się stało?-zaczęła Daniell
-Wiesz że możesz mam zaufać- dołączył się Liam
-Bo.. Eh..To wszystko jest takie trudne.
-Wszystko?
-Umówiłem się z jedną dziewczyną.. Ale poprostu boję się. Ona jest taka delikatna wrażliwa. Nie wiem co mogę powiedzieć żeby jej nie zranić.
-Więc o to chodzi- westchnął Daddy
-Zacznijmy od tego na którą się z nią umówiłeś?
-Na 6 pm.
-Więc po pierwsze jeżeli nie strścisz dupy to spóźnisz się na spotkanie z nią a pierwsze wrażenie na spotkaniu jest najważniejsze. Więc ty skoczy pod prysznic a ja z Daniell wybierzemy ci ubranie. - na moją twarz od razu wcisnął się delikatny uśmiech.
-Dziękuje wam. - rzekłem i udałem się do łazienki.
Daniell z Liamem wybrali mi zwykły biały t-shit, na to granatowy sweterek w białe paski, spodnie podwinąłem nad kostki i założyłem białe trampki pod kostkę.
-Teraz Lou jesteś strasznie seksistowski- zaśmiała się Daniell.
-Więc.. Nie wiem co tam macie w planach, ale postaraj żebyście przeszli przez Oxford Street bo tam pod namiotami stoją babki z kwiatami. Bo podejrzewam że wszystkie kwiaciarnie będą już zamknięte a one stoją chyba do 10. Pod żadnym pozorem nie kupuj jej róży jak teraz będziesz szedł do niej bo pomyśli że na waszym pierwszym spotkaniu jej na wejściu walisz kwiatami. Ale z drugiej strony musisz jej tego wieczoru dać kwiaty. Po za tym nie słodź za dużo. Możesz powiedzieć że ma piękny uśmiech, ładne oczy etc.
Jak powiesz za dużo to weźmie cię za lizusa. Pod żadnym pozorem nie zabieraj jej do kina bo tam się skupicie na filmie albo na sobie. Możesz ją zabrać na spacer, potem np. nad jakieś jeziorko i tak na spontanie że niby z gupoty się wykompcie. Najważniejsze żebyś po rozluźnił atmosferę i żebyście się śmiali , bo tak to będzie sztywno. Na koniec podziękuj za miło spędzony wieczór i co najwyżej pocałuj w policzek bo jak ją od razu na pierwszej radce pocałujesz usta to pomyśli że jesteś. łapczywy i porywczy. I przede wszystkim spraw żeby czuła się zajebiście z tobą sam na sam , macie się świetnie bawić i nie wypytuj za bardzo o wszystkie szczegóły.
-Dzieki Daddy.- przytuliłem przyjaciela.
-Liam ty też tak robiłem jak się ze mną spotykałeś tatuśku- zapytała Daniell unoszą brew
-Oczywiście kochanie. Właśnie dlatego teraz cię mam.
-Jesteś taki słodki.(*le rzygam tęczą)- cieszyłem się szczęściem Daniell i Liama.
-Jeszcze raz wam dziękuje.- przytuliłem ich obu.
-Powodzenia.- krzyknęła Daniell na odchodne.
-Nie dziękuje.-rzuciłem krótko i spędziłem pod park.

~Amy~

Nie za bardzo się czułam w tej sukience. Kiedy wyszłam z hotelu dopiero teraz pomyślałam że mogłam iść do sklepu i kupić sobie jakieś ubrania a nie odpierdalać się w jakąś zjebaną sukienkę.
Kiedy powoli dochodziłam do bramy prowadzącej do Skate Parku czekał tam już Louis. Mimowolnie się uśmiechnęłam na jego widok. Zdziwiła mnie jego perfekcyjność bo było dopiero za 5. Ucieszyłam się bo na wejściu nie wyjeżdżał mi z bukietami róż ani z innymi pierdołami. Był ubrany na spontanie a ten sweterk w paseczki dodawał mu uroku.
-Witaj Amy.
-Cześć Louis.- przytuliłam go na powitanie. - to gdzie idziemy?
-Możesz wybierać.
-Szczerze?
-Yhym.
-Głodna jestem.
- Ja proponuje MC albo KFC chyba że wolisz jakąś restaurację?
-Zwariowałeś? Nigdy a potem wcale. Chodźmy do Mc.
-Jak chcesz.- szczerze byłam zaskoczona że Louis nie zaproponował od razu restauracji tylko zostawił ją na ewentualność. Nie lubiłam chodzić do restauracji chyba że już musiałam. Ja wzięłam dużą cole, frytki, Kurczakburger'a i WieśMac'a, a Lou duże frytki, McChicken'a, cole i Big Mac'a.
Z Lou nie brakowało mi tematu gadaliśmy o wszystkim i o niczym.
-Ile ty tak właściwie nasz lat?
-A na ile wyglądam?
-Hmm.. 20?
-18.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Nie skąd że?
-A kiedy się urodziłaś?
-Dzień? Miesiąc? Rok?
-Głupia konwersja-zaśmiał się- cała data.
-1.6.93
-Czyli masz 19 lat.
-Jeszcze 18.-pokazałam mu język.
-Oj wiesz o co chodzi.-znów się zaśmiał. I ten jego uśmiech.
-A ty ile?
-Em..20
-Jasne.-rzuciłam z sarkazmem.
-No dobra. 21 w grudniu.
-Odrazu lepiej.

Spacerowaliśmy tak ulicami Londynu, a tu bum. Ja pacze a tam stoją jakieś laski i piszą. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, ale nie chciałam być wścipska i pozostawiłam ten temat bez komentarza.
Kiedy się obróciłam Louisa już nie było. Znów nie widziałam o co 'come on', ale trochę mnie to wkurzało. No bo przychodzi tu ze mną a tu buuuuu i Louis znika.
-Przepraszam.- usłyszałam dobrze mi znajomy głos. to był Louis.
-Za co?
-Za to przed chwilą i że tak nagle zniknąłem.
-Nic się nie stało.
-stało się i to w ramach przeprosin.- brunet podał mi długą czerwoną róże.
-Em dzięki.- zarumieniłam się lekko.
- Chodźmy nad jeziorko.
-Wyrwałeś się z tym pomysłem jakby za godzinę miał być koniec świata.
-Tak na marginesie to która godzina?
-Twoja ostatnia-zasmiałam się-on zrobił tylko minę typu 'wtf?'
-No dobra dobra. Żartowałam. 8:36 pm.
To gdzie ty masz to jezioro?
-No tam.
-Wohoho! Fajnie tu.
-Ehem..
-Jaka cieplutka woda.
- Kompiemy się?
-Zwariowałeś?
-Nie dlaczego?-popaczyłam na niego zdziwiona, ale się nie odezwałam. W sumie to czemu nie?
-No dobra.
Ale na moich zasadach.
-Niech będzie.
-Po pierwsze: masz mnie nie chlapać. Po drugie: najpierw musisz mi pokazać swój tatuaż i po trzecie: nie wrzucasz mnie do wody.
-Dobra ale ty pierwsza pokazujesz tatuaż.
-Ok jeżeli ty mi dasz swój sweter jak wyjdziemy z wody.
-Ale jak wyjdziemy z wody i dam ci swój sweterek to mi będzie zimno więc będziesz mnie musiała przytulić.
-Hmm... Niech będzie ale ty mnie musisz odprowadzić pod hotel.
-Ok ale zaprosisz mnie na gorącą czekoladę.
-Ok pod warunkiem że nie obudzisz mojej siostry.
-No dobra. To nie lepiej pójść do mnie na herbatkę.?
-Cwaniak.-uśmiechnęłam się zalotnie- wyskakuj z ciuszków.
-Że co?
-Kompiesz się w ubraniach? Jak chcesz.
-Aa.. Nie nie Kompie się w ubraniach.
To tak dziwnie zabrzmiało.
-Już myślałeś że chce cię zgwałcić czy co?- zasmiałam się a on się tylko zarumienił.
-Pomoże mi.-jęknęłam.
-W czym?
- Ale ty zadajesz głupie pytania.
Rozsuń mi zasówak u sukienki.
-Aha.-wybuchnął śmiechem a ja nie widząc o co mu bjoern i również zaczęłam się śmiać. to było takie trochę dziwne. Zadaliśmy praktycznie no niczym, a potem śmialiśmy się jak nienormalni nawet nie za bardzo wiem z czego.
Zdjęła sukienkę i rzuciłam niedaleko pobliskiego drzewka. -OMG! Paczaj jaki tatuaż.
-Wow! On jest Zajebisty.
-Wiesz taka ozdoba na całe życie.
-No jasne. Tylko mogłem kazać gościowi żeby mi jeszcze wytatułował datę.
-Szkoda że wcześniej o tym nie pomyśleliśmy.
-No.
-Pokazuj ten tatuaż- zamruczałam
-Nie nakręcaj się tak mała.
-Nie marudź.- znów się zasmiałam.
-To mnie złam rzucił i zaczął uciekać.

-------------------------------

Siemaaaaa! ;*

Przepraszam za ten rozdział. Po pierwsze jest za krótki a po drugie ...
Nie wiem jak to ująć. Spieprzyłam przebieg spotkania między Amy a Louisem.
Nie mogłam się skupić na pisaniu tego bo ciągle myślałam o tym że to może przeczytać jeden z chłopaków któremu dałam linka do tego bloga i to tak mnie jakoś.. przerażało i nie mogłam się skupić więc jeszcze raz Przepraszam. Xd

Zakończyłam na tym momencie bo nie chce spierdolić tego wieczoru A&L do końca więc może Amy będzie miała lepszą wene na pisanie a jak nie to może chociaż razem coś mam się uda napisać.
:D

Nie jestem w chuj z tego zadowolona powiem tylko że jest słabe.
Ale mimo wszystko pozostawienie to do waszej opinii. Za wszystkie błędy przepraszam.:))

Karlee.


Ponieważ Amy stwierdziła że 'seksistowski oznacza ' Seksistowski czyli dyskryminujący płeć przeciwną. ' chciała bym to wyjaśnić.

Pisząc 'seksistowski' miałam na myśli sexi w zabawnym znaczeniu.
Mam nadzieję że się rozumiemy :))

posted from Bloggeroid