poniedziałek, 31 grudnia 2012
Wujek dobra rada - 30
Wstała, owinęła się kocem i poszła do łazienki. Wzięła prysznic, nie śpiesząc się zbytnio. Owinięta w ręczniki wyszła z toalety. Mają siedziała przy stoliku, z laptopem i szklanką wody.
- Może byś się tak podzieliła? - spytała Amy, zaczynając szukając ubrań w walizce.
- Suszy?
- I to jak. Co się wczoraj działo?
- A co się miało dziać? Siedziałam cały wieczór z Niallem.
- Wy jesteście razem?- zapytała brunetka spoglądając na siostrę.
- Eee.. Nie wiem.
- Ale konkrety jebiesz. Która godzina?
- Już 5 p.m
- To idziemy coś zjeść na miasto.
- Okay.
Obie dziewczyny po pół godziny były gotowe. Maya wzięła torebkę i i jako pierwsza wyszła z pokoju czekając na siostrę.
- Był ktoś u nas dziś?
- A kto miał być? Pytasz o Nialla?
- No ktoś inny poza Niallem?
- Przecież nikogo innego tutaj nie znamy.
- Aha, rzeczywiście. Nie zrobiłam wczoraj nic głupiego?
- Wyznałaś miłość Louisowi.
- Co?!
- No to co słyszysz.
- O Mój Boże. Więcej nie pije.
- Eee.. Jakby Ci to powiedzieć.. Żartowałam. Byłam tylko ciekawa twojej reakcji.
-Bicz, Maya nie rób tak więcej. Już miałam serce w gardle.
-Sorry siostro.
Dziewczyny chodziły po mieście szukając jakiejś odpowiedniej knajpki, albo restauracji. Kiedy już ją znalazły Maya dostrzegła w niej chłopaków. Nie mogła przecież dopuścić się tam spotkali.
- Ta będzie idealna - odezwała się Amy patrząc na restaurację.
- Nie sądzę. Niall mówił że jest w niej drogo, a jedzenie jest takie sobie.
- Ten to pewnie już wszystkie restauracje sprawdził - uśmiechnęła się dziewczyna, a Maya odetchnęła z ulgą.
Dziewczyny dalej szły szukając tej, która wyda im się odpowiednia.
Siostry wspólnym obiedzie postanowiły iść na zakupy. Znaczy to była bardziej decyzja Amy, ale Maya bez problemu na nią przystała, nie zastanawiając się jakie mogą wyniknąć z tego konsekwencje.
- Wiesz Amy, mam pomysł.
- Jaki?
- Choć pomierzymy sobie sukienki.
- Żartujesz sobie?
- Nie, dlaczego?. Przecież nie będziemy ich kupować tylko mierzyć.
- ...
- No nie daj się prosić.
- No dobra.
Weszły do pierwszego lepszego sklepu z sukienkami. Szukały czegoś konkretnego na wieszakach, stojąc po przeciwnych jego stronach. Maya będąc zwrócona przodem do wejścia zauważyła pięć znajomych postaci. Pospiesznie wybrała siostrze jakąś sukienkę i niemal wepchnęła ją do przymierzalni. Oparła się o ścianę i w ten sposób obie zostały niezauważone. Chwilę potem brunetka wyszła z przymierzalni.
- Wiesz co, możemy już wracać? Źle się czuję... - poskarżyła się blondynka.
- No okej.
Po powrocie obie były zbyt zmęczone by iść na jakąkolwiek imprezę, więc zostały w swoim pokoju hotelowym, wkrótce potem zasypiając.
Następnego dnia, gdy tylko rano wstały, popędziły na śniadanie. Obie były w wyjątkowo dobrym nastroju. Po drodze natknęły się na chłopaków. Radośni pomachali im na powitanie, po czym przyszli do nich. Maya się z nimi przywitała, podczas gdy ich siostra patrzyła uważnie, w środku czując, że zaraz wybuchnie
- Kurwa! Maya, Niall jak mogliście?! - wykrzyknęła, a następnie wróciła biegiem do swojego pokoju. Wyciągnęła walizkę i zaczęła pospiesznie pakować do niej swoje rzeczy. Usłyszała pukanie, na które nie odpowiedziała. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Louis.
- Nie nauczyli, że jak się puka, to się czeka na odpowiedź?!
- Nie odpowiadałaś. - odpowiedział - póki co spokojnie - i zamknął za sobą drzwi, wchodząc głębiej.
- Więc widocznie nie chciałam żebyś wchodził!
Chłopak ignorując odpowiedź, spytał: -Amy co robisz?
- A co, kurwa, nie widać?
- Może trochę spokojniej?
- Spokojniej? No chyba sobie żartujesz. Zawsze musisz krzyżować ludziom plany?
- Ale o co ci chodzi?
- O to chodzi, że nie chciałam cię widzieć, ani nie chciałam cię tu. Ale nie, ty musisz się wpierdalać.
- Ja.. myślałem że..
- To źle myślałeś. Po za tym co to ma za znaczenie?
- Ma wielkie znaczenie.
- To było pytanie retoryczne.
- Nie pierdol mi tu teraz retoryką. Pogadajmy jak normalni ludzie.
- Normalni? Ty nawet do psychiatryka się nie nadajesz
- Nie rozumiem czemu nie chcesz mnie widzieć.?
- Bo chcę o tobie zapomnieć. Żegnam.
Wyszła z pokoju, wcześniej wypychając z niego Louisa. Udaje się w kierunku windy, jednak po drodze zatrzymuje ją Liam.
- Mogę dołączyć?
- Jeśli chcesz... - odpowiedziała, po czym oboje weszli do windy, udając się na parter. Poszli na spacer.
- Pokłóciłaś się z Lou, prawa?
Cisza, którą otrzymał w odpowiedzi była dla niego jasnym potwierdzeniem.
- Słuchaj, ja rozumiem. Ale posłuchaj, nie ma sensu, żebyś marnowała sobie wakacje i psuła humor.
- Weź tu sobie człowieku humoru nie psuj... - burknęła.
- Z tych kłótni i tak nie wynikną żadne korzyści. Więc chyba nie ma sensu marnować na nie czasu i energii. Prawda?
- Wujek dobra rada?
Zaśmiał się.
- Możliwe...
Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym wrócili do hotelu. Rozmowa dała dziewczynie to, że przyznała Liamowi rację i postanowiła nie psuć sobie wakacji. Weszła do pokoju, jednak kilkanaście minut później znów zjawił się tam Louis.
- Znowu przyszedłeś?
- Amy, chciałem porozmawiać.
- Nie mamy już o czym rozmawiać. Nie chcę cię znać!
- Czemu?
- Bo w lodówce nie ma dżemu!
- Amy!
- Co?!
- Wiesz co! Odpowiedz.
- Nie rozkazuj mi!
- Nie rozkazuję ci, tylko proszę!
- Jassne...
- Więc?
- Więc co?
- Dlaczego nie chcesz mnie znać?
- Ranię ludzi, Louis...
Chłopak podchodzi do niej i biorąc jej w twarz w swoje ręce, składa na jej ustach czuły pocałunek.
- Przepraszam. - mówi odsuwając się zmieszany. Jednak postanawia wykorzystać okazję, którą zesłał mu los.
- Amy, ja nie umiem bez ciebie żyć. Zakochałem się w tobie! Nie wyobrażam sobie...
- Ryyybaaa! - przerywa mu złośliwym tonem. Kłótnia trwała by pewnie nadal, gdyby nie Maya, która właśnie weszła.
- Ludzie, ogarnijcie się! Macie pięć lat, czy co?! Nie umiecie ze sobą normalnie porozmawiać? - celowo podkreśliła słowo "normalnie". - Uszy więdną! Więc shut the fuck up i dajcie ludziom normalnie żyć!
Po swoim kazaniu wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami. Lou i Amy stali przez chwilę w ciszy, przetrawiając słowa dziewczyny. Może i miała rację? Zachowują się jak banda niedorozwiniętych dzieci. O dziwo, zaczęli teraz wreszcie normalną, spokojną rozmowę, analizując to co ostatnio działo się w otoczeniu ich i ich znajomych...
- Pasażerowie lotu na trasie San Antonio - Londyn uprzejmie proszeni są o zapięcie pasów bezpieczeństwa na okres startu. Dziękujemy i życzymy Państwu miłego lotu. - rozbrzmiał głos stewardessy z głośników. Wszyscy zastosowali się do polecenia. Za kilka godzin wylądują znów w Londynie...
...............................
Hej, znowu ja ;)
Ogłaszam wszem i wobec, chociaż było już o tym mówione, że to powyżej, to ostatni już rozdział. Epilog pojawi się wkrótce, to niespodzianka - jak to opisała Karlee. :)
No to chyba na tyle. Let's comment ;)
piątek, 28 grudnia 2012
Serce bije, dusza pragnie, ale rozum nie pozwala- 29
Blondyn usiadł delikatnie na łóżku przyglądając się obu dziewczynom, lecz jego oczy prawie cały czas były skierowane na uroczą złotowłosę. Choć jej włosy nie były naturalne to i tak nie mógł się zachwycić jej widokiem. Delikatnie odgarnął kosmyk włosów, który niesfornie przygrywał fragment jej policzka. Wiedział jak bardzo ona mu się podoba.
Chłopak poczuł wibracje w kieszeni. Patrząc na ekran zastanawiał się czy odebrać czy nie. Był prawie pewien że swoją rozmową nie obudzi dziewczyn, jednak postanowił wyjść do łazienki. Lekko przestraszony dotknął zielonej słuchawki na ekranie.
-Słucham- odezwał się po chwili zastanowienia.
-Niall..chcesz mi coś powiedzieć?- usłyszał głos przyjaciela w słuchawce.
-Bo to ten..
-Opowiadaj od początku.
-No bo wczoraj jak wy zasnęliście, to ja zadzwoniłem do Mayi i ona była całkiem piana i mi wysłała adres ich hotelu, bo Amy nie chciała żebym ja z nimi jechał i właśnie dlatego do niej nie zadzwoniłem. Więc spakowałem kilka rzeczy, ale okazało się, że samolot odleciał 10 minut temu, ale na innych liniach lotniczych samolot miał odlatywać za dwie godziny i poleciałem tym.
-Aha.. -Mruknął cicho.
-Louis. Przepraszam Cię, że ci nic nie powiedziałem, ale ja poprostu nie mogłem. Obiecuje że jutro z samego rana, albo jeszcze dziś wieczorem wyśle ci adres sms-em żebyś mógł przylecieć, tylko zastanów się co jej powiesz, bo z wiadomych dla mnie powodów nie będzie zachwycona twoim widokiem.
-Aha, czyli ona mnie nie chce widzieć, a ty wiesz dlaczego i mi nie powiesz, bo nie możesz, nie? Dzięki przyjacielu, pozdro.
-Ale Louis..- usłyszał pikanie charakterystyczne dla zakończenia połączenia.
Przeklnął pod nosem i wyszedł z pokoju, biorąc kartę i poszedł do swojego pokoju. Wziął z niego tabletki na ból głowy i powrócił do apartamentu dziewczyn. To co przyniósł odłożył na stolik, a sam usiadł na fotelu wkładając słuchawki do uszu. Zaczął analizować całą sytuację: zakochany Louis, który 'walczy' o Amy. Tak by można opisać w skrócie to wydarzenie, albo raczej masę wydarzeń, która wydarzyły się w życiu obojga. Pytanie czy to można nazwać walką? Gdyby Amy nie znała Nialla nie widziałby o uczucia Louisa do niej. Jaki sens jest tego, że Louis ukrywa swoje uczucia. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie tego żeby oboje byli razem.
Niall nie rozumiał podejścia obojga ich. On nie wie, że ona wie co on do niej czuje, ale nie chce jej nic powiedzieć.
Dlaczego?
Ona twierdzi że zraniła jego i chce o nim zapomnieć. Mimo że wie co on do niej czuje, chce żeby zniknął z jej życia.
Dlaczego?
Miliony pytań można by zadawać. Ale i tak nie zrozumiesz dlaczego tak robią.
Z rozmyślań chłopaka wyrwał widok machającej rękami Mayi. Chłopak się cicho zaśmiał i tak wyjął słuchawki z uszu. Podszedł do dziewczyny, delikatnie siadając na łóżku. Ona powoli otwierała oczy, kładąc ręke na czoło.
-Hej.
-O Boże Niall, co ty tu robisz?
-Ciiii, bo Amy obudzisz- dziewczyna zrobiła minę w znaczeniu 'sory' i chwyciła ręke którą podał jej Niall. Po chwili otrzymała jeszcze szklankę z wodą i tabletkę na ból głowy. Chłopak wyjął z małej lodówki butelkę z wodą i rzucił ją w stronę dziewczyny. Ta tylko podziękowała skinieniem głowy. Oboje wyśli na taras , Siadając na fotelach, które tam się znajdowały. Dziewczyna wyciągnęła nogi kładąc je na balustradę i odchylając ją do tylu. Łapczywie odkręciła butelkę pragnąc jak najszybciej się napić. Chłopak się cicho zaśmiał, lecz nie na długo widząc mordercze spojrzenie .
-Co ty tu tak właściwie robisz?
-Chyba siedzę- odpowiedział sarkastycznie chłopak.
-Dobrze że mi powiedziałeś, bo nie widziałam.
-Zawsze do usług.
tak naprawdę dziękuje za adres.
-Sory bejbe. Mnie w to nie mięszaj.
-Ale to ty mi wysłałaś adres.
-Ja?!
-Tak- chłopak szybko wyciągnął telefon i odszukał wiadomość.
-Omg. Amy mnie zabije.
A tak wgl. fajnie masz mnie zapisaną.- chłopak spojrzał na telefon i ujrzał nazwę 'Maya<3'. Chłopak się zarumienił. Maya lekko się podniosła przesuwając swoje krzesło do fotela Nialla. Odchyliła lekko głowę, prawie dotykała ustami jego płatka jego ucha, w niektórych momentach to się zdarzało.
-A nie mógł byś nie kryć prze Amy?
-Może i bym mógł.
-Ale?
-Ale coś za coś?
-Dojśa co tylko chcesz. Ale będziesz mnie krył?
-Oczywiście.
-A tak poza tym: to słodkie w jaki sposób masz mnie zapisaną.- przyciągnęła delikatnie wargami po jego policzku delikatnie całując go kilka centymetrów od ust. Odruchowo spojrzała w dół chcą uniknąć kontaktu wzrokowego. Widząc kawałek srebrnego łańcuszka, pod rękawem Nialla, podwinęła go kawałek.
-Taaak.. tajemniczy wielbiciel.
-Ja..eee..
-tak wiem, podobam ci się.- odpowiedziała delikatnie całując jego usta. Niall czuj się niesamowicie zawstydzony. ale pocałunek sprawiał że jest szczęśliwy. Dziewczyna delikatnie przygryzła jego wargę, po czym cofnęła swoją twarz. Uśmiechnęła się nie spoglądając na Nialla, po czym wstała i wyszła. Niall był cały czas uśmiechnięty, cały czas przerabiając widok dziewczyny która chce go pocałować.
-Amy może by tak ruszyć dupe i wstać?-zapytała blondynka
-Nie opłaca się.
-Przespałaś cały dzień.
-No i..?
-Teraz masz wstać i iść się ogarnąć.
-Yyy..aha?
-Amy- odezwał się po chwili chłopak.
-Niall? O Boże Niall- dziewczyna się szybko poderwała i stanęła gwałtownie koło łóżka.
-Tylko nie pytaj mnie co tu robię.
-Prosiłam cię żebyś tu nie przyjeżdżał.
Skąd tak wgl. masz adres.?
-Sama mi go podyktowałaś.
-Ja?
-No raczej. Wczoraj jak zadzwoniłem no to byłaś zalana w trzy dupy i mi podałaś adres, i kilka godzin później jak przyjechałem to was zgarnąłem.
-Dzięki Niall'u.
-Zawsze do usług.
-Mam nadzieję że Chłopacy nie widzą.
-Naturalnie.
-Okay idę się ogarnąć i go to beach.
Kiedy Amy poszła do łazienki Niall i Maya rozmawiali na temat tej całej sytuacji. Oboje się śmiali i rozmawiali na najdziwniejsze tematy i Mimo lekkiej nie śmiałości w swoim towarzystwie i tak doskonale się dowiadywali. Dziewczyna co chwila popijała łyka wody z butelki. kiedy wypiła wstała w celu wzięcia drugiej butelki, a wyrzucenia tej. W tym momencie chłopak złapał ją za rękę, wstał i podszedł do niej.
-Nie wiem czy to pomoże bo Się na tym nie znam, ale na pewno na jakiś czas da ukojenie- rzekł po czym zaczął delikatnie całować jej usta, z początku delikatnie przygryzając jej wargi.
Dziewczyna nie odsuwając się od chłopaka uśmiechnęła się przez pocałunek. Kiedy usłyszęli że Amy otwiera drzwi od łazienki, szybko się od siebie odsunęli.
-Czemu stoicie?
-Bo..
-Co właśnie mieliśmy wychodzić.
-Tak.
-Gdzie?- kiedy Amy się odzywała dało się wyczuć w jej głosie że coś podejrzewa.
-No na plaże.
-To dobrze że założyłam strój kąpielowy.- wykrzyknęła zadowolona dziewczyna i pobiegła do łazienki po ręczniki. Maya i Niall odetchnęli z ulgą.
Chłopak pocałował końce swoich palców i przykładając je do policzka dziewczyny, wyszedł. Dziewczyny zapakowały to co poprzedniego dnia do torby. Niall natomiast wchodząc do swojego pokoju wziął z walizki bokserki, przebrał się i wziął ręcznik.
-Gotowe?- krzyknął wchodząc do pokoju dziewczyn.
-Idziemy.-po chwili w drzwiach pojawiły się obie. Niall posłał słodki uśmiech w stronę blondynki w cienkiej i zwiewnej sukience przez którą było widać jej ciało.
Idąc na plaże, Niallowi udało się zamienić się miejscem z Amy, pomijając fakt że Brunetka się nie zorientowała i szepnąć Mayi na ucho coś w stylu 'Ślicznie wyglądasz'.
Tego dnia kiedy Amy znów poszła po drinki dwójka 'zakochanych' romansowała ze sobą. Ale czy można ich nazwać jako zakochanych? przecież żadne nie wyznało drugiemu miłości. Miejmy nadzieję że to dopiero początek i oboje wkrótce będą razem.
-Masz seksowną klatę. Podobasz mi się coraz bardziej, wiesz?
-Zawstydzasz mnie.
-Cieszę się.- dziewczyna wytknęła mu język.
-Posmarujesz?- zapytała wyciągając rękę z olejkiem.
-Dla ciebie zawsze.- dziewczyna ułożyła się wygodnie na ręczniku odgarniając swoje blond włosy z pleców, aby Niall miał swobodny do nich dostęp.
Chłopak wstał i usiadł okrakiem na dziewczynie. Maya cicho stęknęła.
-Mam zejść?- zapytał lekko przestraszony chłopak.
-Nie, tak jest dobrze.
-Napewno?
-Niall, smaruj bo się rozmyślę.- zaśmiała się dziewczyna.
-Okay.- chłopak rozpiął napięcie od jej górnej części bikini.
-Niall ale tak na plaży i tak publicznie?- ponownie się uśmiechnęł.
-A czemu by nie?
-No chyba sobie żartujesz?- po tobie słowach chłopak wybuchnął śmiechem. Starał się jak najlepiej pasować jej plecy jednocześnie masując jej.
Dziewczyna cicho sobie pomrukiwała. Chłopak chyba nie był do końca świadomy jak wielką przyjemność sprawia Mayi.
-Jeszcze chwila i będę mokra.
-Aż tak ci dobrze?
-Ehem
-Jesteś taka jak twoja siostra.
-Czyli jaka?
-0 skrępowania mówiąc o seksie.- dziewczyna się zaśmiała. Chwile po tym podeszła Amy mówiąc:
-Ruchacie się na plaży?
-A nie mówiłem?- odpowiedział Niall do Mayi i oboje zaczęli się śmiać.
Niall według obietnicy wysłał Louisowi adres hotelu. Chłopacy zgodnie stwierdzili, że wsiądą do samolotu który odlatuje jutro rano. Mogli się spokojnie porozumieć przez skype, ponieważ Amy która zasnęła na plaży zbyt mocno się opaliła i teraz bolały ją całe plecy i nogi postanowiła nie tracić wieczoru w którym poszła by na imprezę i spiła się w hotelu. Ani blondynka, ani Niall nie zabraniali jej tego. Po pierwsze Amy była dorosła, a po drugie było im to nawet na rękę.
Brunetka ówcześnie wyszła owinięte w ręcznik mimo iż miała na sobie bieliznę. Niosąc w ręku balsam chciała poprosić siostrę aby posmarowała jej piekące plecy, ale predzej samotnie wypija butelkę wódki. Kiedy dziewczyna zasnęła dopiero wtedy Niall mógł zadzwonić do chłopaków. Maya natomiast posmarowała plecy śpiącej już siostry.
N:Hej Chłopacy.
Z:Hej Niallu. Gdzie reszta?
N: Reszta? Człowieku ja chce żyć. Gdyby Amy się dowiedziała że wy wiecie gdzie ja jestem to byście już ze mną nie rozmawiali.
Lo: A gdzie ona jest?
N: Śpi. Teoretycznie.
Li: Teoretycznie?
N :No bo się upiła, zresztą jak codziennie.
H : Łał, Ona jest lepsza ode mnie.
Z : A gdzie twoja brązowa piękności?
Li : Chyba blond.
Z : Blond?
M : Blond.- wtrąciła się dziewczyna siadając obok Nialla.
H : Ładnie Ci.
M : Dzięki Haroldzie.
H : ughh..
Z: A wy już tak oficjalnie razem?
N: Eee..
M: Lubię twoja bezpośredniość, wiesz Zayn?
Z: O yeah!
Więc?
M : A co ty taki ciekawy?
Z : Książkę piszę. No więc..
N : Tak, jesteśmy razem. Zadowolony?
Z : Lol, szczęścia dziubaski.
Lo : Lee.. Zayn daruj sobie.
N: Dobra Chłopacy, adres macie, jutro w południe tu będziecie zadzwońcie do mnie jak dolecicie.
-Okay. Bay Niall. - Louis udał że zamyka laptopopa, ale wcześniej puścił oczko.Kiedy Niall chciał się rozłączyć dziewczyna rzekła:
-Stój, on coś chciał. Puścił oczko.- kiedy Chłopacy wyszli z pokoju Bruneta chłopak otworzył laptopopa i kontynuował rozmowę.
L: Co z Amy?
M: Wiesz odkąd tutaj przyjechaliśmy to ona każdego wieczoru chodzi na imprezę i pije.
L: Co mówiła o mnie?
M: Powiedziała że wy nie macie szans.
Przkro mi Louis, ale jeśli ty jej nie powiesz co do niej czujesz to nic z tego nie wyjdzie.
L: Wiem.
N: Ale czemu jej tego nie powiesz?
L:Boję się jej reakcji.
M: Ale musisz to jej powiedzieć.
L: Dlaczego?
N: Because tomorrow is too late..
L: To.. zresztą nie ważne. Mogę ją zobaczyć?
M: Jasne ile tylko chcesz.- blondynka odwróciła laptopa w stronę łóżka na którym spała Amy.
-Idę po wino- szepnął Niall blondynce i cmoknął ją w policzek wychodząc.
Oboje siedzieli na balkonie, wtuleni w siebie , z kieliszkami wina wpatrując się w gwiazdy.
Louis od kilku godzin siedział i patrzył w śpiącą Amy.
Blondynka obróciła laptopa i zwróciła się do chłopaka.
-Louis idź już spac,jesteś zmęczony, prawie zasypiasz. Dobranoc.
-ale..- chłopak nie zdążył zbyt wiele powiedzieć bo Maya się rozłączyła.
Brunetka bo ostrym melanżu nie zdążyła się jeszcze obudzić kiedy chłopczy wylądowali. Postanowili że Zayn, Liam i Harry zamieszkają w jednym pokoju, Maya przeniesie się do Nialla a Louis pójdzie do Amy. Już widzieli jaka wybuchnie z tego afera, ale będąc razem w pokoju może dodą do porozumienia.
Było już dobrze po południu kiedy Brunetka się obudziła. Słyszała rozmowy więcej osób niż tylko Nialla i Mayi. Były to raczej szepty niż rozmowy. Dziewczyna przypuszczała w jej sytuacji najgorsze..
~~~~~~~~~~
Siemson!
Miałam dodać wczoraj rozdział ale wyszło jak wyszło.
Wiem że spierdoliłam ten rodział za co przepraszam.
Co wy myślicie o Mayi i Niallu?
Kochani niestety już tylko został rozdział 30 i epilog. Waszym zdaniem Amy i Louis się zejdą? ;D
Kocham <3
Karlee.
wtorek, 25 grudnia 2012
Niepewność uczuć- 28
Obudziły mnie ostre promienie słońca.
-O szlachta już nie Śpi?- zapytałam zdziwiona.
-Ból głowy mi doskwiera.
-Podać wodę?
-Nie. Sama sobie wzięłam.
-Już 3 p.m - mruknęłam sama do siebie zdziwiona. Wzięłam bikini, szorty i jakąś przewiewną bluzkę i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Szybko się ubrałam i wyszłam zwalniając łazienkę.
-Idź się przebierz. Pójdziemy się poopalać.
-Yeah, już się cieszę.- odpowiedziała sarkastycznie.
-Trzeba było tyle nie pić. Ale spokojnie- dzisiaj się zlejemy w trzy dupy.
-Ja dzisiaj nie pije.
-Ty pijesz, tylko ty jeszcze o tym nie wiesz.
-jasne, bo ty zawsze wiesz lepiej ode mnie.
-Dobra, dobra. Tutaj bardziej pasuje określenie: Sprzeczność charakterów.- Maja machnęła ręką i wyszła. Kręciłam się po pokoju beztrosko, obmyślając scenariusz dzisiejszego dnia. Może by się tak wybrać, do tego samego klubu. Przecież obiecałam sobie że to będzie 100% beztroskiej życia, 0 zmartwień, 0 skutków i bawimy się na całego, więc niby dlaczego miałam kończyć ten dzień, na siedzeniu w hotelu prze telewizorem. Mimo że chciałam się choć trochę pobawić i oderwać od rzeczywistości wciąż w mojej głowie siedział mój Loui. Zresztą nie tylko w głowie, ale i w moim sercu, choć on o tym nie widział. I mimo że postanowiłam o Nim zapomnieć, tak cholernie za nim tęsknię, za jego bliskością której tak bardzo mi brakowało, teraz już go nie będzie. Już nie będę go widywać, już nie będę ich widywać. I choć chciałam o Nim zapomnieć, nie potrafiłam. - wróciłam do rzeczywistości, kiedy dostałam ręcznikiem w głowę.
-Ej Amy.
-Yyy.. Co mówiłaś?
-Co ci jest?
-Eee.. Nic.- Wyjęłam niedużą torbę w którą włożyłam ręczniki, krem do opalania i nasze niepotrzebniejsze rzeczy. Do plaży w prawdzie nie było daleko, ale miałam wrażenie że ta droga ciągnie się w nieskończoność, tym bardziej kiedy Maya milczała i w każdym momencie mogła zapytać o powód mojego zamulenia. Nie chciałabym żeby się o to pytała, bo temat Louisa był ciężki, bardziej kiedy zakochuje w kimś z kim już nie będę miała styczność.
-O mój Boże. Gdzie idziemy?
-Możemy iść tam obok tych chłopaków, albo obok tej grubej baby, no ewentualnie w tamtą stronę.- powiedziałam bez grama entuzjazmu.
-O yeah! Obok tych chłopaków.- zadowolona klasnęła w ręce. Wzruszyłam ramionami i poszłam za nią.
Rozłożyliśmy sobie ręczniki, i wygodnie się ułożyłam. Czułam na sobie niesforny głos chłopaków, którzy nawet Nie wywoływali u mnie uśmiechu na twarzy. Jedyną osobą na której widok bym się teraz ucieszyła był Louis, albo chociaż Niall, ale zapewne na widok Tommo bym uciekła. 0 przyjemności.
Podniosłam głowę z ręcznika i popatrzyłam na siostrę.
-Idę po drinka, chcesz?
-Ehem.- wzięłam portfel i telefon (tak na wszelki wypadek) i poszłam do najbliższego baru. Mimo dlugiej kolejki udało mi się jakoś zagadać do jakiegoś młodego barmana, który obsłużył nie w szybkim tempie. W ramach rekompensaty dałam mu duży napiwek.
Wracając zobaczyłam obok mojej siostry dwóch kolesi. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Stanęłam nad nią zasłaniając jej słońce żeby mogła mnie widzieć.
-Jak pogawędka?- zapytałam sarkastycznie.
-A dobrze. Siadaj.
-Nie, dzięki. Obejdzie się. Twój drinki.- Wyciągnęłam rękę w stronę blondynki. Ta tylko skinęła głową, w ramach podziękowania. Podeszłam do drugiej strony ręczników, gdzie leżał mój ręcznik. Ale ręcznika niestety nie było widać, bo coś, znaczy ktoś na nim leżał.
-Przepraszam że przeszkadzam, ale mógłbyś łaskawie zabrać dupe z mojego ręcznika?- jednak dziękuje mamusi że mi kazała się uczyć hiszpańskiego.
- Arrepentido.-(przepraszam) odpowiedział chłopak.
-Amy!- warknęła moja siostra. Puściłam to miedzy uszy i dalej robiłam swoje. Zdjęłam ubrania zostając w samym bikini. Posmarowałam się olejkiem do opalania,pomijając plecy których sama bym sobie rady nie dała.
Położyłam się na brzuchu, wkładając słuchawki do uszu. Lekko przymknęłam oczy. Nie chciałam teraz widzieć ani Mayi, ani tych chłopaków, tym bardziej nie chciałam słyszeć o czym rozmawiają. Byłam na nią zła, choć próbowałam to ukrywać, żeby nie narobić jej siary przed ludźmi.
Czułam jak moje ciało się nagrzewa i robi się cieplejsze. W którymś momencie poczułam jak zimne kropelki spadają na moją skórę. W pierwszej chwili myślałam że to Maya, ale po dotyku dłoń szło wyczuć, że to nie ona.
Nie otwierając oczu, wyciągnęłam słuchawki z uszy i odezwałam się:
-Naruszanie czyjejś strefy intymności jest zabroniona.- powiedziałam całkiem poważnie.
-Eee..- chłopak chyba się trochę zmięszał, i wstał chcąc odejść. Widząc jego wystraszoną minę, uśmiechnęłam się delikatnie.
-Niemowa?- zapytałam.
-Ee.. Nie. Myślałem, że wszystkie dziewczyny lubią jak się im smaruje plecy.
-Nie jestem 'wszystkie'- nakreśliłam cudzysłów w powietrzu- ale posmarowaniem pleców nie pogardze- uśmiechnęłam się pokazując delikatnie ząbki.- chłopak odetchnął zadowolony i znów przesiadł obok mnie na ręczniku. Usłyszałam śmiech Mayi i tego drugiego chłopaka. Posłałam jej znaczące spojrzenie, a ona tylko wyruszyła ramionami i śmieła się dalej.
Chłopak powrócił do smarowania pleców, robił to strasznie delikatnie jakby się bał że coś mu zrobię.
-Spokojnie, nie pogryzę cię. Nie jestem taka zła na jaką wyglądam.
-No nie wiem.
-Przestraszyłeś się?
-Tak jakby trochę.- wybuchnęłam śmiechem i Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
-Amy.
-Paul.- położyłam się z powrotem na brzuchu. Chłopak teraz już nie wcierał olejku w moje plecy, tylko po prostu je masował. Powiem wam że bardzo dobrze mu to szło. Zamruczałam cicho, ale chyba wystarczająco głośno żeby reszta usłyszała.
-Ale żeś się wczuł.- chłopak się tylko zaśmiał.
-Chłopacy idziecie dzisiaj z nami na imprezę?
-Mówisz poważnie czy żartujesz?
-A wyglądam na osobę która żartuje?
-Chyba.. Raczej nie.
-To jak?
-Okay.
-Sory chłopcy, ale ja się zmywam, bo się chyba spiekę.
-To idę z tobą.-Rzuciła Maya. Zebrałam wszystko co miałam i poszłam w stronę hotelu.
-Nie wierzę że ich zaprosiłaś na imprezę- powiedziała uśmiechnięta.
-Mam w tym swój interes.- odpowiedziałam po chwili, nie spoglądając na nią. Ta sytuacja na plaży i tak nic nie zmieniła między mną a nią. Nadal jestem na nią zła.
-Co?!
-To co słyszałaś.
-Więc jaki jest w tym twój interes.
-Nie interesuj się tak, bo kociej mordy dostaniesz.
-O co ci chodzi?
-O nic.
-Wredna suka z ciebie, wiesz?
-Daruj sobie.
-Kurwa Amy stań tu i popatrz na mnie i powiedz mi o co ci chodzi?!
-O co mi chodzi?!- zacytowałam- A o to mi chodzi, że Kurwa nie widzisz że podobasz się Niall'owi, tyko flirtujesz z jakimiś gośćmi których ledwo znasz. Nie bo ktoś jebną klapki na oczach.
-A ty to niby co robisz? Zapomniałaś o Louis'ie?
-Po pierwsze nie zmieniaj tematu, a po drugie między mną a Louisem nic nie ma.- skłamałam, ale mówiąc o Louis'ie mój głos był już o wiele spokojny.
-Jasne.
-Nie rzucaj mi tu sarkazmami, bo dla mnie i dla Louis'a nie ma już szans. A między Tobą a Niall'em może być piękna miłość.
Wszystko prze wami.- Maya do końca drogi już się nie odzywała. Spoglądała tylko co jakiś czas na mnie.
Zamiast iść do hotelu poszłam z tyłu, gdzie był basen.
Rozebrałam się i szybko wskoczyłam do basenu, chcą chodź trochę zbić temperaturę swojego ciała. Zaraz potem wyszłam i wytarłam się ręcznikiem.
-Zwariowałas?- zapytała siostra.
-Nie ani trochę.
-Mogłaś dostać skurczu, stracić przytomność, albo 15 innych rzeczy.- przewróciłam tylko oczami i poszłam do hotelu.
Wyszłam z łazienki ubrana w czerwone szorty i białą bokserkę, na nogi założyłam czerwone conversy. W pokoju czekała na mnie Maya. Taksówką dotarłyśmy do klubu. Przed nim stało mnóstwo ludu. W środku, gdzieś w klubie dostrzegłam Paula. Odrąbany w dżinsy i czerwoną koszule w kratę uśmiechał się słodko. Fuuj.. Nie miałam ochoty ani zamiaru z nim romansować, zaprosiłam , go tylko po to żeby stawiał kolejki, nic więcej.
Usiedliśmy przy barze zamawiając kolejkę. Pijąc kolejkę za kolejką, traciłam rachubę czasu i tego co się ze mną dzieje..
***
Siemson!
Rozdział miał pojawić się wczoraj, ale wigilia i nie udzieliłam wszystkich informacji Amy, więc postanowiłam sama go napisać.
Mam nadzieję, że czytając, nie wzburzyła wam się krew kiedy czytalście akcję na plaży xD
I co myślicie o uczuciach Amy do Louisa?
Kocham <3
Karlee.
piątek, 21 grudnia 2012
Banan nie kupa, mogą być konsekwencje - 27
Mniejsza. W każdym razie ja byłam gotowa już po kilku minutach i przez resztę czasu czekałam na nią wyglądając co chwilę przez okno i myśląc. O ostatnich wydarzeniach i o planach na dalszą część dnia.
- Gotowa? - spytałam Mayę znudzonym tonem od razu, gdy wyszła. Spojrzała się na mnie z politowaniem. Zapewne ze względu na ton, którym to powiedziałam. Tak, na pewno.
- Tak. A ty?
- Oczywiście Od jakichś... - odsłoniłam cienki rękaw na lewej ręce i spojrzałam na godzinę w zegarku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie noszę na ręku zegarka. - czterdziestu pięciu minut.
Maya wywróciła tylko oczami, po czym westchnęła. Głośno.
- No dobrze, już dobrze. Idziemy?
- Tak. Chyba, że na zaproszenie czekasz.
Wyszłyśmy z pokoju, zamknęłam drzwi, po czym wyszłyśmy z hotelu.
- Gdzie idziemy? Jakiś plan, Amy?
- Najpierw idziemy rozejrzeć się za jakąś knajpką z żarciem. - oznajmiłam. Przeszłyśmy kawałek i już przy drugiej czy trzeciej ulicy wypatrzyłam odpowiednie miejsce. Zjadłyśmy i poszłyśmy dalej. Cel: zwiedzanie miasta. San Antonio jest uważane jako jedno z najbardziej rozhukanych i rozpustnych letnisk Europy. Nocą będzie zabawa!
Jednak trochę dziwnie by było przyjechać i nie zobaczyć w ogóle miasta, nie licząc drogi do klubu, więc stąd wycieczka. Co chwila mijałyśmy jakiś bar, ale to dopiero wieczorem... If you know what I mean.
Kolorowe stragany, wąskie uliczki... życie! Minęłyśmy właśnie plażę.
- Jakie tłumy... - westchnęłam zdziwiona. Chociaż w sumie czego mogłam się spodziewać?
- Ale patrz jakie ciacha! - zapiszczała uradowana Maya. Odchrząknęłam znacząco.
- No co? - spytała zdziwiona.
- Pomijając nagie kaloryfery na nartach wodnych czy windsurfingu, plaża jakoś nie jest dziś na mojej top liście. - odpowiedziałam. - Idziesz? - dopytałam widząc jak zatrzymuje się w pewnym momencie obserwując jakiegoś typka z rozchylonymi ustami. - Maya!
- Już, już. - odparła, zrównując się ze mną. - Nie tak ostro, siostro. - zaśmiała się. Po drodze minęłyśmy kilka grających i tańczących fontann. Przyznam, zrobiło wrażenie.
- Amy... wiesz jak ja cię kocham? - zadała nagle pytanie Maya po kilku minutach.
- Ee...
- Naprawdę... - dodała pospiesznie, robiąc słodkie miny.
- Okay... o co chodzi?
- O nic, serio.
- Jasne, a ja jestem Święty Mikołaj. Co?
Nie odpowiedziała, za to jej wzrok mówił wszystko. Patrzyła z utęsknieniem na market.
- Zakupy?
- No, Amy, proszę cię, zgódź się...
- Spoko, uważam, że to super pomysł.
- No, ale Amy... no popatrz, być na Ibizie i nic nie kupić... Co?! - nagle do niej dotarło, że nie musi mnie przekonywać, bo już się zgodziłam. - Co ty powiedziałaś?
- Że to świetny pomysł iść na zakupy.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą? - przeraziła się, na co się zaśmiałam.
- Idziemy? - zapytałam wesoło i pognałam w podskokach w kierunku sklepu. W kilka sekund namierzyłam odpowiedni sklep i do niego od razu weszłam. Wzięłam fullcapa, który mi się podobał, po czym podeszłam do kasy i zapłaciłam. Następnie wyszłam ze sklepu. Maya po chwili pobiegła za mną.
- Amy, a zakupy?!
Wyglądała na oburzoną. W sumie to tak naprawę była. Ale była też chyba w lekkim szoku.
- Przecież właśnie skończyłyśmy. - celowo podkreśliłam liczbę mnogą.
- Ale ja nawet nie zaczęłam!
- Trudno. Prawo dżungli. Przetrwają najsilniejsi, skarbie. - odpowiedziałam spokojnie, śmiejąc się w duchu z nadziei, jaką jej zrobiłam. Fuknęła.
- A już myślałam, że znormalniałaś.
- Jeśli upodobnienie sie do ciebie nazywasz "znormalnieniem" - w tym miejscu nakreśliłam cudzysłów w powietrzu - to ja dziękuję bardzo. Wolę być sobą.
- Głupek.
- Kretynka.
- Też cię kocham. Gdzie teraz?
- Impreza. Zapoznajemy się z tą przyjemniejszą częścią wyspy. - uśmiechnęłam się chytrze.
Znalazłyśmy całkiem niezły klub, więc postanowiłyśmy do niego wstąpić. Od razu rzuciłam się w wir zabawy, jak to mówią. Po lekkim drinku na początek - który swoją drogą do najgorszych nie należał - ruszyłam na parkiet. Znalazło się kilka chętnych na taniec osób. Straciłam z oczu Mayę, ale postanowiłam się nią nie przejmować. Jest duża, a ja jej przecież nie będę niańczyć. Poradzi sobie. Po wyczerpującym tańcu, kilku mocniejszych i zorientowaniu się, która jest godzina, zaczęłam szukać blond piękności. Znalazłam ją przy barze z bananem - nie pytajcie - zlaną w trzy dupy - znowu.
- Maya! Idziemy! - krzyknęłam, żeby usłyszała mnie wśród głośnej muzyki. Coś wybełkotała w odpowiedzi, ale olewając to złapałam ją za rękę i wyprowadziłam z klubu. Namiętny sposób w jaki spożywała tego banana po drodze w ogóle nie wzbudzał we mnie żadnych skojarzeń... Czujecie ten sarkazm? No ale mniejsza, w końcu skończyła go jeść i wyrzuciła skórkę za siebie głośno się śmiejąc. Zatrzymałam się. Dopiero po chwili załapała, że idzie sama. Gdy się już zorientowała, odwróciła się.
- Soo sie stałoo? - spytała, znajdując mnie wzrokiem.
- Maya nie rób wiochy! Zbierasz to!
- Allle so?
- Skórkę. Wiocha z tobą gdziekolwiek wyjść. - widząc, że nie zmieniła swojego położenia, dodałam: - No jedziesz, maleńka.
Przybliżyła się do mnie i widocznie wzrok już ją zawodził, bo zamiast skórkę podnieść, wyciągnęła rękę po nią, jakby leżała z jakiś metr dalej. Nic takiego złego, gdyby nie to, że poślizgnęła się na niej i wleciała do pobliskiego basenu. Jakże mi się zrobiło szkoda, czyli sarkazm po raz drugi.
- Banan nie kupa, mogą być konsekwencje. To tak na przyszłość, Mayu. - zaśmiałam się. Okay, rżałam jak debil, ale w końcu przecież po jakichś piętnastu minutach śmiechu pomogłam jej, tak? Jaka ja jestem kochana... Ach! Chodzący ideał, normalnie.
Wyłowienie Mai było niczym wyjęcie z basenu syreny z "H2O...". Wyglądała teraz jak mokry pudel, ale to szczegół. W końcu jakoś doszłyśmy do hotelu.
...
Hej, tu Amy. ;)
Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszystkie błędy czy niepoprawności. Kurczę, dawno już nie pisałam.
Mam również nadzieję, że sprostałam Waszym oczekiwaniom i nie zawiodłam.
Małe pytanko. Jak chcecie: kto ma napisać następny rozdział? ;) Piszcie ;)
O, i tak apropos. Poszłam po części w ślady Karlee. i tytuł również jest cytatem ;) "Pingwiny z Madagaskaru" jak coś ;)
Amy ;)
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Nigdy nie nadążam za twoim tokiem myślenia. - 26
Poczułam silne wibracje w kieszeni spodni. Nie otwierając oczu Wyciągnęłam telefon i po omacku przyciągnęłam zieloną słuchawkę w bok po ekranie. Przyłożyłam telefon do ucha, kładąc rękę na czole.
-Halo?
-Obudziłem cię?
-No.. Tak jakby..
-Przepraszam, nie wiedziałem że śpisz. Zadwonie później.
-Nie, czekaj. Mów.
-Na pewno.
-Ehem. I tak samo już nie śpię.
-No Dobra.
Dostałaś list?
-I pudełeczko.
-To dobrze. Przeczytałaś?
-Ehem. I misja wykonana.
-Udało ci się?
-Mi by miało się nie udać?
-Mówiłem już ci jak cię kocham?- zapytał podekscytowany.
-Z tymi wyznaniami to nie do mnie. Pa pa.-Chciałam uniknąć odpowiedzi Nialla typu: 'Ale o co ci chodzi?' albo 'O czym ty do mnie rozmawiasz?'
Z łazienki wyszła Maya owinięta rzęcznikiem.
-Z kim rozmawiałaś?
-Aa.. Tata dzwonił, pytał jak lot.
-Aha, no Okay. Idziemy zaraz na kolację.
-Już?- spojrzałem na zegarek na ręku.
-Okay.- jeszcze całkiem zaspana po omacku zaczęłam iść w stronę łazienki.
-O Kurwa- rzuciłam kiedy uderzyłam głową w coś twardego.
-Amy po co wchodzisz do szafy?
-Myślałam że to łazienka.
-Obudź się bo zaraz jeszcze zamiast do łazienki wejdziesz komuś do sypialni- zaśmiała się.
-Ha ha. Ale śmieszne- wzięłam szczotkę i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku i rozczesując powoli włosy przeglądałam się poczynanią mojej siostry.
-Co mi się tak długo przeglądasz?
-Kiedy sobie kupiłaś tą bransoletkę?
-Jaką bransoletkę?
-No tą co masz na ręce.
-bicz co to jest?
-Eee.. Bransoletka- Podeszłam do niej chwytając ją za nadgarstek i oglądając bransoletkę.
-Patrz z tyłu ma wyrytą pierwszą literę twojego imienia.
-Jprd. Skąd to się wzięło na mojej ręce?
-A skąd ja mam widzieć?
Może ktoś ci założył w samolocie jak spałaś.
-Nie wiesz kto to mógł być?
-Nie znam ludzi w samolocie.
A po za tym cały lot przespałam.
-Cóż..
-Ale jest śliczna.
-Ten ktoś ma gust. W każdym razie: kimkolwiek ta osoba jest dziękuje.
-I nie sądzę że na tym się skończy. - wręczając siostrze szczotkę wzięłam kartę od pokoju i wyszłam.
-Ej Amy zaczekaj!- z szyderczym uśmiechem ruszyłam w stronę wind.
-Co masz na myśli.
-Pomyśl logicznie.
-Czyli jak?
-Dam ci kilka podpowiedzi.
Podpowiedź pierwsza: Czy ktoś by ci to bezcelowo założył?
Więc co z tego wynika?
-' Nigdy nie nadążam za twoim tokiem myślenia'.
-Wiesz, bo ja mam trudny schemat. - siadając przy stoliku, położyłam kartę i mój telefon które napierały na moje biodro będąc w mojej kieszeni.
-Dobra więc powtórz pierwszą podpowiedź.
-Czy ktoś by ci to bezcelowo założył?
-No chyba nie.
-Chyba?
-Dobra, nie czepiaj się.
Druga podpowiedź.
-Co z tego wynika?
-A bo ja wiem.- po chwili podszedł kelner pytając o zamówienia.
Koleś dobrze nie zdążył odejść a Maya znów wróciła do tematu.
-Skończ z braniem wszystkiego na logikę tylko wyjaśnij mi to wszystko normalnie.
-Okay, zacznijmy od początku.
W pokoju zauważam że masz na ręku bransoletkę, ty jej nie kupiłaś, a wcześniej jej nie miałaś.
Ja ci jej nie dałam a po locie była na twoim nadgarstku. Skoro z tyłu jest literka twojego imienia czyli..
-.. Ktoś zna moje imię.
-Właśnie. Skoro ktoś ci ją założył czyli..
-.. Był wtedy w samolocie,
- albo..
-.. Miał jakiegoś swojego pośrednika.
-No. Czy zrobił to bez celowo?
-Nie.
-Czyli to było zaplanowane.
Nikt bez celu by ci tego nie założył. Jaki tego morał?
Gdzieś tu kręci się twój wielbiciel albo jego pośrednik.
- Czuję się taka niebezpieczna.
-Chyba szczęśliwa.- przyszedł kelner przynosząc mam nasze dania.
- Idę wziąć prysznic-powiedziałam wchodząc do pokoju.
-Okay.- wzięłam z walizki czystą bieliznę, moje granatowe dresy i za dużą na mnie białą bluzkę. To był szybki prysznic z myślą o tym żeby jak najszybciej położyć się spać.
-Co ty robisz?
-Kładę się, jestem zmęczona.
-Myślałam że idziemy na imprezę.
-Możesz iść, ale jutro masz być wypoczęta i gotowa.
-Na co?
-Oj przekonasz się. -Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę z telefonu.
Obudzilam się kiedy zegarek na telefonie wskazywał 3 rano. Światło się paliło a z łazienki dochodziły różne dźwięki. Nie będąc pewna czy tam na pewno jest moja siostra delikatnie na palcach szłam w stronę łazienki. Drzwi były otwarte, światło się paliło a przy kiblu siedziała jakaś blondynka. Podeszłam na odpowiednią odległość chwyciłam ją za włosy i odchyliłam jej głowę do tylu.
-O.. Amy- blondynka się sztucznie uśmiechnęła, a potem spuściła głowę. Wyruszyłam ramionami i puściłm ją pozwalając jej opaść na podłogę.
-Ał.. - usłyszałam ciche pojękiwanie.
-Wstawaj.
-Nie mogę.-złapałam ją w pasie i podniosłam. Zaciągnęłam ją na łóżko Majki i tam rzuciłam. Usiadłam obok i popatrzyłam na nią.
-Skąś cię kojarze.
-Ja ciebie też.
-I gdybyś może miała brązowe włosy. Czekaj, czekaj.- wzięłam telefon i zrobiłam jej zdjęcie. Potem przerobiłam jej kolor włosów z blond (mniej więcej jak Nialla) na brązowe.
-Maya?
-To ja tak mam na imię.
-No raczej. I jesteś moją siostrą. Uhh..
-Aaa.. Ja latam. Kocham ten stan nieważkości.- darła się spadając z łóżka.
-Nie drżyj się bo ludzi pobudzisz.
-Dobra to ja Idę po farbę do sklepu, trzeba mnie przemalować.
-Kurwa o 3 rano po farbę.?
Kładź się i śpij.
Położyłam się z powrotem do łóżka mimo iż wiedziałam że i tak nie zasnę.
Założyłam słuchawki na uszy i leżałam gapiąc się z sufit.
Zaczęłam wszystko sobie układać w głowie. Gdyby tak opowiedzieć po skrócie wszystko co się wydarzyło w moimi życiu w ostatnim czasie.
Byłam spokojną dziewczyną, żyjącą na swój sposób we własnym trybie, nie patrząc na daleką przeszłości, ani w daleką przyszłości. Oczywiście nie żyłam z dnia, na dzień, moje plany ograniczały się do tygodnia na przód. Nie zmieniając tempa życia stopniowo pojawiały się nowe osoby które właśnie zmieniły moje życie. Pierwszy Harry, co o nim można powiedzieć: słodki loczek czasami irytujący, zielonooki chłopak o cudownym uśmiechu. No i jeszcze może przystojny i seksowny.
Niall: chyba najbardziej opiekuńczy z nich wszystkich. Najlepiej przytula i jest kochany.
Louis: zabawny, wesoły brunet. Kochający marchewki. Każdemu mówi rzekomo o swoim romansie z Harrym choć wszyscy widząc że to wykupy. Mówienie o nim sprawia mi trudności, bo wiem że go zraniłam i ta świadomość mnie niszczy. Dlatego chcę o nim zapomnieć, chcę żeby jego już nie było w moim życiu. Zapewne każdy mój widok sprawia mu ból. Nie potrafię uwierzyć że on mnie kocha, ponieważ wtedy na ognisku.. Moje uczucia były wtedy mieszane mimo iż teraz Louis jest coraz bliższy mojemu sercu, kiedy czuje że mi zależy i że potrafiłbym z nim być i go kochać jest już za późno. Wszystko straciłam, jego już nie mam, zostawiam go. Postawiłam kolejny krok do przodu, teraz się nie cofnę. Straciłam swoją szansę, nie wykorzystałam jej, teraz trzeba żyć normalnie, choć to nie będzie takie łatwe.
Liam: troskliwy i odpowiedzialny brązowooki chłopak. Niby jest nazwany tatusiem zespołu to i tak potrafi się doskonale bawić.
Zayn: przystojny czarnowłosy mulat. Po mojej styczność z nim stwierdzam że bad boy to idealne określenie dla niego.
Ta piątką chłopaków przewróciła mój świat do góry nogami. Już nie jestem tą samą Amy Grande.
Była już 8 nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko zleciał. Wstałam wzięłam ubrania i poszłam do toalety. Nalałam sobie wody do wanny i tak siedziałam sobie kolejne dwie godziny. Woda przyjemnie ogrzewała moje ciało. Znowu napadłam mnie fala przemyśleń, ale nie będę was już zadręczać moimi monologami.
Wyluzowana wyszłam z wanny owijając się ręcznikiem. Otworzyłam walizkę i Wyjęłam białą, cienką bluzkę na długi rękaw przez którą wszystko było widać, dżinsowe szorty i wzięłam zestaw białej bielizny.
Z tym strojem poszłam do łazienki gdzie się przybraam. Wychodząc wzięłam szczotkę i Usiadłam na kanapie koło niedużego stolika patrząc się na siostrę. Ona po chwili nie pewnie otworzyła oczy ale natychmiast je zamknęła. Podeszłam do dużych okien i zasłoniłam żaluzje, sprawiając kompletną ciemność w tym pomieszczeniu.
-Możesz otworzyć.
-Dzięki- dziewczyna powoli otworzyła oczy i niepewnie popatrzyła, potem spojrzała na mnie.
-Co się stało?- podałam jej lusterko leżące na stoliku.
-Omg! Jestem blondynką.
-Ehem.
Wiesz teraz jesteś jak Niall, wyglądasz bardziej słodko. I.. ładnie ci w blądzie- dziewczyna oblała się rumieńcami.
-Tak, tak słodko się rumienisz.
-Spadaj- rzuciła we mnie poduszką
-Powiem Niallowi!- zaśmiałam się złowieszczo.
-Nie zrobisz tego.
-Zrobię.- Wyjęłam telefon z szrtów. Stojąc 5 metrów od mojej siostry Wyciągnęłam telefon i szukając numeru Nialla kontrolowałam czy Maja się nie zbliża.
M: Amy nie rób tego!
A: Czemu?
M: Proszę.
A: Halo? Niall?
N: Amy?
M: Nieeee!- Maja zaczęła biec w moją stronę, ja zaczęłam uciekać, ale byłam tak zajęta rozmową, że nie zauważyłam walizki i przewróciłam się na łóżko. Zanim straciłam telefon zdążyłam wszystko wytłumaczyć Niallowi.
N: Amy co się tam dzieje.
A: Maya tak zaszalała na imprezie że od dziś możesz ją nazwać 'blond pięknością'.
N: Że co?
A: aaaaaa..- na moje plecy wskoczyła Maya i zabrała mi telefon.
-Hej Niall. Nie słuchaj jej, Amy się uderzyła głową o łóżko i coś jest z nią nie tak.- powiedziała na jednym wdechu.- do zobaczyska.
-Możesz zejść ze mnie?
-Nie. Teraz to cię zabiję. Jak Mogłaś mu powiedzieć.
-I tak nie zaczaił.
-Oj Amy.
-No co?
-Nie rób tak więcej. Proszę.
-No dobrze. Przepraszam.
-Daj cmoka.- pocałowałam siostrę w policzek.
-Godzina ci wystarczy żeby się wykompać, ubrać, umalować i nie wiem co tam jeszcze.
-No..tak.
-Okay, więc ja czekam.
--------------------------------------------
Siemson ludzie :)
Nie chce mi się poprawiać błędów więc z góry za nie przepraszam.
Rozdziały teraz będą pojawiać się co 2-3 dni. Ten miałam dodać jutro ale postanowiłam że dam więcej czasu na napisanie 27 rozdziału Amy.
' Nigdy nie nadążam za twoim tokiem myślenia '
Zapewne zauważyliście taki cytat. Wiadomość którą dostałam podczas jednej z rozmów od mojej BFF.
Tak nie mi się jakoś podpasował że postanowiłam go wykorzystać.
Kocham <3
Karlee.
sobota, 15 grudnia 2012
Jestem tu i teraz. Jakie są twoje pozostałe 2 życzenia? - 25
-Gdzie?
-Na samolot.
-Aaaa..
-Trzeba było nie siedzieć tyle na skype i gadać z Niallem.
-Dobra, już wstaje.
-Śniadanie masz na stole. Ja idę wziąć prysznic.- wzięłam standardowy zestaw ubrań. Mimo iż na Ibizie będzie gorąco mogę dać sobie ręke uciąć że Maya założy coś typu sukienka, spódniczka albo szorty, ja natomiast standardowo. Dżinsowe rurki, czarny t-shirt i czerwone conversy. U nas nie było tak ciepło jak zapewne tam więc na wierzch założyłam czerwono- szarą bejsbolówkę z czarną literką A pochodzącą od mojego imienia. Nie malowałam się w wyniku czego miałam więcej miejsca w walizce i więcej wolnego czasu. Byłam osobą która mało zwracała jakąś szczególną uwagę na swój wygląd. Raczej nie obchodziło mnie to co myślą o mnie inni. Choć mama mi powtarzała że to zła cecha ja na ten temat miałam odmienne zdanie.
Ubierałam się według swojego stylu: nigdy się zbytnio nie wyróżniałam, ale byłam tą dziewczyną w szkole która krytykowała 'tapeciary' w miniówach.
Wrzuciłam ostatnią rzecz do mojej walizki i zeszłam na dół.
-Dziewczyny chodźcie samochód czeka- usłyszałam głos mojej mamy wchodzącej do domu.
-Maja!
-Idę!- stojąc w przedpokoju było słychać stukanie szpilek o schody.
-Przkro mi kochane - zmieniasz buty na płaskie.
-Ale dlaczego?
-Bo podróż w szpilkach to sama udręka.
-Mówi się trudno.
-Nie, bo potem przez połowę pobytu będziesz mi stękała pod nosem jak to cię nogi bolą.
-Amy..
-Maya..
-No Amy proszę noo..
-Nie.
-Czy ty zawsze musisz być taka nieugięta?
-Ktoś w tej rodzinie musi.
Przebierasz się albo nie lecisz.
-Okay. Gotowe.
-No możemy jechać.- wrzuciliśmy nasze walizki do bagażnika i wsiadłyśmy do samochodu mamy.
Na lotnisku było strasznie tłoczno. Samoloty przylatywały i odlatywały co chwilę. Ciężko było przejść żeby cię ktoś nie potrącił, albo popchnął. Nie tylko inni mieli pecha. Odpisywałam na sms-a Ashley, a tu na mnie wpadł jakiś koleś. Telefon mi wypadł z ręki ale jakoś w tej ostatniej chwili udało mi się go złapać w dwa palce nad samą ziemią. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam i podniosłam wyrok na osobę stojącą nade mną. O yeah! Nie ma to jak wpadnie na gwiazdunie. Zobaczyłam uśmiechniętego, a zarazem najmłodszego członka 'The Wanted'.
-Sykes cwelu co jej zrobiłeś?- szepnął mu jeden z tego zespołu.
-Tak, tak to dobre ujęcie. Wzbogacić jeszcze troszkę twój opis.?
-Eee.. przepraszam. Mógłbym ci to jakoś wynagrodzić.
-Tak, w sumie to jest jedna rzecz.
-Wszystko co tylko chcesz.
-Listę życzeń ci przyśle na e-maila. A i jeszcze jedno kotku:
Na przyszłość uważaj co, z kim i przede wszystkim gdzie robisz, bo ludzie czasami bywają nie dyskretni - pocałowałam końce moich palców i przyłożyłam mu do policzka.
-Wpadnę kiedyś na wasz koncert- puściłam mu oczko i odeszłam. Mijając te wszystkie fanki, które mało nie sikały ze szczęścia na widok swoich idoli teraz obdarowali mnie zabójczym spojrzeniem.
Nie to że nie lubiłam 'The Wanted' czy coś, po prostu kiedy dowiedziałam się o 'ostrej wymianie zdań'
Zayna i jednego z tych gości przestałam ich lubić.
Maya gdzieś chwilowo zniknęła, a ja dalej wolnym krokiem szłam w stronę odprawy.
-Amy, coś ty narobiła?
-Nic.
-Jak mogłaś walić takimi do Nathana?
-Normalnie.
-Czyś ty zwariowała?!
-Nie.
-Boże Amy! Popatrz na mnie!- zatrzymałam się i spojrzałam na nią.
-To jest gwiazda. Nie powinnaś mu ciskać.
-Tsss...- ruszyłam dalej- jak dla mnie jest on normalnym człowiekiem.
-Tobie to można tłumaczyć. Jak zwykle twoje music być na wierzchu.
-Poprostu dla mnie jest jak każdy inny i nie widzę wyższej konieczności traktowania go jak jakąś szlachtę czy co.
Usiadłam na białym , skórzanym fotelu, a moja siostra poszła 'podpudrować nosek ' Jeszcze przed startem założyłam słuchawki na uszy i wygodnie usadowiłam się na fotelu. Na chwilę przed startem podeszła do mnie całkiem młoda kobieta w niebieskim stroju.
-Ty jesteś Amy?
-Tak. W czymś mogę pomóc?
-Niall Horan.. prosił żeby to przekazać.
-Eee..dziękuje. - wzięłam od niej malutkie pudełeczko wraz z kopertą. Najpierw otworzyłam kopertę. Był w niej list.
' Jeśli Amy to teraz czytasz to znaczy że dostałaś ten list. Mam nadzieję że jeszcze nie otworzyłaś pudełeczka. Proszę cię zrób to dopiero jak Maya zaśnie (bo tak zapewne będzie). W pudełeczku znajdziesz bransoletkę z połową serduszka. Żałóż ją proszę Majce. I proszę nie mów jej skąd ona się tam wzięła. Chyba nie miałbym odwagi powiedzieć jej że się w niej ... Zauroczyłem..?
Dziękuje. Nialler xx.'
Zginęłam kartkę przywracając jej poprzedni wygląd. Otworzyłam delikatnie czarne pudełeczko i ujrzałam srebrną bransoletkę a na niej czerwoną połówkę serduszka. Czyż to nie słodkie że oboje siebie na wzajem onieśmielają? Uśmiechnęłam się sama do siebie i pospiesznie schowałam pudełeczko i kopertę do torebki. Po chwili miejsce obok mnie zajęła moja siostra. Z głośników rozległ się głos kobiety proszącej o zapięcie pasów gdyż będziemy startować.
Maya zasnęła już po pół godziny drogi. Było pewne że tak się stanie bo zarwała pół nocki rozmawiając z Niallem na skypie. Ponownie wyciągnęłam pudełeczko i je Otworzyłam. Delikatnie wyjęłam bransoletkę i ostrożnie zaczęłam ją zakładać. Dopiero później zobaczyłam że ma z tyłu wyrytą literkę M. Schowałam już puste do kieszeni bluzy i znów założyłam słuchawki na uszy. Delikatnie przymknełam oczy po czym zasnęłam.
Obudziłam się po kilku godzinach kiedy usłyszałam prośbę o zapięcie pasów bo będziemy lądować. Szturchnęłam Maya'e żeby się obudziła, ale Ta dalej sobie spala w najlepsze. Uderzyłam ją pięścią w ramię.
-Ałłł.. Co tak mocno?
-Zapnij pasy, będziemy lądować.
-Już. - po wylądowaniu, odebraniu bagaży udaliśmy się do naszego hotelu, a był to Hotel Mirador de Dalt Vila.
Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok, bo widziałam że właśnie zaczyna się tydzień nowego życia. Przez 7 dni spanie i imprezy i nic po za tym. Zero problemów, wali mi to co się dzieje teraz w Londynie czy w Oxfordzie.
-Jestem tu i teraz. Jakie są twoje pozostałe 2 życzenia?- zapytałam siostry wchodząc do hotelu.
-Chcę poznać miłego i sympatycznego chłopaka który będzie mnie kochał tak samo jak ja jego.
-Skąd wiesz że już go nie poznałaś?- rzuciłam znaczące spojrzenie podchodząc do recepcji. Wzięliśmy karty od pokoi i ruszyliśmy w stronę wind.
Zmęczona rzuciłam się na łóżko. Cieszyłam się że były taaakie duże. Wślizgnęłam się pod kołdre i po chwili zasnęłam.
Witajcie.
Wiem, wiem że rozdział lipny, ale nie mam talentu do pisania, a wy mimo wszystko piszecie mi że mam.
No cóż sprzeczność gustów :)
Yyy.. Przepraszam że nic nie wyrzucam na tamtego bloga. Chciałam dodać wczoraj, ale brat mi wprzyszł na kompa.
Obiecuje że dzisiaj wrzuce.
Wracając do tego bloga: Jedyną rzeczą która mi się w tym rozdziale podoba to monolog z Nathanem. Przepraszam wszystkie fanki The Wanted, które to czytając to poczuły się w jaki kolwiek sposób urażone.
Przepraszam za jakie kolwiek błędy.
To chyba wszystko.
kocham <3
Karlee.
posted from Bloggeroid
niedziela, 9 grudnia 2012
Morał tej bajki o 5 chłopakach możesz dopisać do mojej historii o miłości. - 24
-Powiedz mi wkońcu!
-Nie!- wstałam z łóżka i zabierając swoje ubrania poszłam do łazienki. Ubrałam swoje wczorajsze ubrania, bo innych nie miałam. Rozczesałam włosy i nie zwracają uwagi na to co robi Louis, wyszedłwszy z łazienki wzięłam kartę od pokoju i wyszłam. Pokierowałam się do hotelowej restauracji. Dla Louisa wybrałam marchewki, oczywiście niegotowane i smażonego kurczaka z frytkami. Nie zapominam o soku. Kazałam to zanieść pod wskazany numer pokoju. Dla siebie nic nie wzięłam. Stwierdziłam że wolę zjeść na mieście.
Weszłam do H&M, Uważnie rozejrzałam za działem z męską odzieżą. Wybrałam zielone rurki i czarny sweterek? Mam nadzieję że mu się spodoba. Dobrze że miałam kartę taty, w innym przypadku chyba by mi nie starczyło. Nie byłam przygotowana na to że będę musiała kupować jakieś ubrania. Na ognisko wzięłam małą kwotę. Dość zadowolona wyszłam ze sklepu. Choć dobrze nie znałam Londynu, to wystarczająco żeby widzieć gdzie są KFC, McDonald itd. Wzięłam frytki, hamburgera i sałatkę. Wzięłam 3 torebkę i wyszłam. Jedyną rzeczą o której teraz pomyślałam to shake.
Czekoladowy i truskawkowy.
Wszystkie zakupy oprócz tych toreb w których miałam jedzenie położyłam na łóżku.
Nie widziałam nigdzie Louisa , a osobiście nie miałam zamiaru go szukać. Wzięłam swoje jedzenie i usiadłam na kanapie włączając telewizor. Położyłam się w poprzek łóżka, zwieszając nogi z poręczy. Nie zauważyłam że na balkonie stoi Louis.
-Gdzie byłaś?
-Eee.. to przesłuchanie?
- Traktuj to jak chcesz.
-Aha, a to ja muszę ci się tłumaczyć?
-Nie..
-Więc nie mam zamiaru.
-..ale wypadało by.
-Nie sądzę.
-Proszę..
-Ale o co ci chodzi?
-Proszę cię żebyś mi powiedziała gdzie byłaś?
-Nie mam obowiązku ci się tłumaczenia, a jeśli byś się trochę po pokoju rozejrzał to byś się domyślił.
-Co to?
-Twoje ubrania.
-Nie musiałaś nigdzie iść i kupować.
- Wiem, jak tam szłam to byłam znaczniej głupsza niż teraz. - Louis poszedł do łazienki się przebrać, a ja założyłam moją bluzę, bo jak by mnie patrząc zrobiło mi się troszkę zimno.
-Dziękuje.- odpowiedział kiedy wyszedł.
-Proszę- odburknęłam. On stanął przedemną zasłaniając mi telewizor.
-Możesz odsłonić?
-Eee.. nie.
-Aha.- wyłączył telewizję i usiadł na fotelu obok.
-Mieliśmy porozmawiać pamiętasz?
-Jakoś sobie nie przypominam.
-To ja cię oświece.
-Louis proszę cię. Nie wracajmy do punktu wyjścia.
-Tak się nie da.
-Wszystko się da.
Jakoś nie mam ochoty z tobą gadać.
-Powiedz dlaczego zmuszasz mnie żebym się sam domyślał, a nie chcesz ze mną porozmawiać?
-A czy ja muszę ci się z wszystkiego tłumaczyć? - lekko zdenerwowana Usiadłam na kanapie.
-Nie ale chciałbym żebyś mi powiedziała.
-Po co? Czy to cię wogóle obchodzi.
-Właśnie o tym chciałem porozmawiać.
-Mogłeś o tym wczoraj pomyśleć.
-Aha to teraz moja wina..
A że wczoraj się lizałaś z jakimś kolesiem to też moja wina?
-Aha to tu cię Kurwa boli.
-Tak boli, bo cię kocham!- w tym momencie mnie pocałował. Nie potraktowałam tego zbyt poważnie, bo według mnie to było pod wpływem emocji.
-Ehem..tssssa.. tak, tak mięciutkie usta. Ale tą bajkę mogłeś mi mówić ZANIM SIĘ Z NIĄ PRZELIZAŁEŚ.
Bye. -złapałam swój telefon i wyszłam z pokoju. Zjechałam windą na dół. Waliło mi to jak długo będę jechać do mojego hotelu. Wsiadłam do hotelowej taksówki i poprosiłam o dowóz pod hotel. Zastanawiało mnie gdzie może być Majka. Ona nie odbierała, Chłopacy też. Czyżby jeszcze spali, albo gdzieś poszli.? Kiedy dojechałam do hotelu w pokoju nikogo nie było. Jeszcze raz zadzwoniłam do wszystkich chłopaków. Szkoda że wszyscy mnie olewali. Nie miałam zielonego pojęcia jak to sprawdzić. Nie znałam adresu ich kompleksu. W mojej torbie znalazłam starą wizytówkę Louisa. W sumie to nawet nie wiem po co Louisowi wizytówki.
Ponownie zamówiłam taksówkę. Drzwi do domu chłopaków były otwarte.
-Cześć!- wydarłam się wchodząc do domu.
-O Amy- po schodach zbiegł Liam
-To nie ma z wami mojej siostry?
-A powinna być?
-Ale my nawet jej nie znamy.- do dyskusji dołączył się Harry.
- A powinniście.
-Ładna jest?
-Jak ją znajdę to się dowiesz.
-Ej jesteś nie fair.
-Uważaj bo wejdziesz na minę, a uwierz że dzisiaj jestem niezbyt w humorze.
-Czekaj Ty sama jesteś?
-No a z kim miałabym być?
-A gdzie Louis?
-W hotelu.
-Zostawiłaś go samego w hotelu?
-No raczej.
-Ja muszę po niego jechać. Jak mogłaś go samego zostawić?- Hazza zaczął udawać że płacze, lecz mnie to nie zbyt bawiło, ale nie chciałam im mówić o mojej kłótni z Louisem.
-Ktoś mi pomoże jej poszukać?
-Umówiłem się z Daniell. Przepraszam.- złapał moją twarz w ręce i pocałował w policzek.- pa pa Amy.
-Cześć.- odpowiedziałam już sama do siebie bo Liam wyszedł. Zdjęłam buty i poszłam po schodach na górę.
-Zayn.. wiem że nie lubisz spać.
-I tu się mylisz.
Nawet sobie nie wyobrażasz jak wiele to łóżko dla mnie znaczy.
-Uwierz że wiem.
Chciałam pogadać.
-Amy.. chciałem cię przeprosić za wtedy. Głupio mi teraz tobie spojrzeć w oczy i chujowo się z tym czuje. Tak nie postępuje zazwyczaj. Przepraszam.
-Wybaczam.
-To teraz ze spokojnym sumieniem mogę iść dalej spać.
-Ej no Zajanku!
-Jak ty do mnie powiedziałaś?
-Zajanku. Ty pultasku.- złapałam go za policzki lekko kręcąc jego głową.
-Lepiej już uciekaj- w trybie natychmiastowym wstał z łóżka, mało brakowało a złapał by mnie za nogę, ale na moje szczęście zaplątał się w kołdrze i wylądował na podłodze.Nie kręcąc się po całym domu , wbiegłam do pokoju na przeciwko. Przekręciłam klucz w drzwiach. W drzwi zaczął walić Zayn, chcą wejść do środka. Oparłam się plecami i odetchnęłam z ulgą. Zobaczyłam czerwony pokój. Na ścianach namalowana duża marchewka, nad łóżkiem zdjęcie One Direction ale takie duuuuuże. Takie gdzieś metr na pół metra.
-Louiska pokój- szepnęłam sama do siebie. Przeszłam wzdłuż pokoju .
Szafa, duuuuuża szafa, potem kilka półek. Od góry do dołu. Następnie fotel, łóżko, biurko. Kilka książek, zdjęcia i takie drobnostkowe. Wzięłam jedną kartkę i długopis i napisałam:
'Przepraszam za wszystko. Już mnie więcej nie zobaczysz. Życzę Ci szczęścia i powodzenia.
Amy '
Zostawiłam ją na biurku i skierowałam się z stronę wyjścia. Nawet nie zorientowałam się kiedy Zayn i jego uderzenia w drzwi ustały.
Pewnie z powrotem położył się spać.
Został mi jedynie Niall. - Otworzylam pierwsze drzwi zaraz obok drzwi Zayna. Po cichu na paluszkach Weszłam do jego pokoju. Delikatnie podniosłam kołdre, usiadłam na łóżku a potem wsunęłam się pod kołdrę. Swoim zimnym nosem dotknęłam karku Nialla.-Amy..
-Cześć Niall'u.
-Amy..?
-Ehemm.- odwrócił się przodem do mnie.
-To ty.
-A myślałeś że to twoja Amy?
-Tak jakby.
-Niall..
-Hmm?
-Ja wiem że ty jesteś głodny.
-Dobre stwierdzenie.
A co ty tu wogóle robisz?- rozejrzałam się do okoła potem spojrzałam na niego.
-Tak jakby leże.- rzuciłam z lekką ironią.
- Ha ha ha, a ja już myślałem że mieszkasz.
-No wiesz zamieszkanie z wami by było całkiem dobrym pomysłem, ale ze względu na Louisa, waszą sławę i na pozostały całokształt Kończę tą historię.
-Nie rozumiem.
-Ubieraj się, zjemy na mieście, po drodze wszystko ci wyjaśnienię. Masz 10 minut, już 9. Pospiesz się musimy iść.
-ale gdzie?
-Czekam na dole- odpowiedziałam zamykając drzwi.
-To Amy gdzie idziemy?
-Teoretycznie to jeszcze nie wiem.- uśmiechnęłam się
-Znów cię nie rozumiem.
-Muszę znaleźć moją siostrę. Ona nie odbiera telefonów. Musimy dzisiaj wracać do Oxfordu.
-To się nazwa wykorzystywanie człowieka przez człowieka.
-Taa..
-Czemu wracacie do Oxfordu?
-Mówiłam ci że jutro wyjeżdżamy.
-Na Ibizę tak?
-Tak.
-Czemu to robisz?
- Bo chcę o tym zapomnieć. O Louisie, o tym co się tu wydarzyło. Jesteście jak narkotyki- szybko się do was idzie przyzwyczaić i uzależnić.
-A ja? Podobno jesteśmy przyjaciółmi.
-Przepraszam Niall. Kończę tą historię, zamykam ten etap życia.
-Mogę chociaż jechać z Tobą?
-Nie. Jeśli ty pojedziesz to Chłopacy pojadą za tobą.
-Amy.. proszę.
-Nie.. zostań tu. Masz dla kogo. Jesteś sławny dziewczyny cię kochają. Miliony fanek. Nawet nie wiesz jak wiele nocy nie przespałam. I to wszystko przez ciebie.
-Jesteś Directionerką?
-Nie. Ty zawsze robiłeś tweetcamy w nocy. Kiedy moja siostra ję oglądała nie dało się spać.
Czasami tak się darła że miałam wrażenie że właśnie ma orgazm i dochodzi.
-Ha ha.. nie zje mnie jak mnie zobaczy?
-Jedynie zemdleje udusi cię albo zaliczysz całkiem niespodziewanie zwilżenie ust.
-kocham moje fanki.
-A one ciebie jeszcze bardziej .
-Mam dla ciebie prośbę.
-Co tylko chcesz.
-Chciałabym żebyś mimo wszystko utrzymywał kontakt z moją siostrą. Nawet nie wiesz jak bardzo ją uszczęśliwiasz.
-Ale ja nic takiego nie robię.
-Robisz. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka ona była szczęśliwa jak wróciła z twoim i Louisa autografem.
-To ja ją znam?
-wiesz przed twoimi oczami przewinęło się tyle fanek że wątpię.
-możliwe.
-Wiesz co było w tych wszystkich jej wyjściach na wasze koncerty najdziwniejsze?
-Nie.
-Że jednego razu wróciła w innych ubraniach, niż poszła.
-Nie kojarze faktów.
-Cóż.
-Wiesz, może weźmy taksówkę i jedźmy do tego hotelu.
-Proszę nie.
-Czemu?
-Harry i Louis tam są.
-Harry i Louis? A nie powinnaś ty tam być?
-Nie.Pokłóciłam się z nim.
-Amy..
-No co?
-Czy ty zawsze musisz sobie stawiać jakieś przeszkody na drodze?
-My nie pasujemy do siebie, a on mnie wcale nie kocha.
-Co ty gadasz?
-To co widzę.
-Serce widzi najlepiej.
-Nie Niall. To już koniec naszej znajomości. Morał tej bajki o 5 chłopakach możesz dopisać do mojej historii o miłości.
Przez całą drogę nie gadaliśmy. Nie chciałam nawet myśleć co to będzie jak my wszyscy się tam spotkamy. Wysiedliśmy z taksówki i poszliśmy do hotelu. W recepcji stała Ta sama Dziewczyna co wczoraj.
-Cześć.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Szukamy May'i Grande.
-Niestety nie możemy udzielać informacji o gościach hotelowych.
-No Czy proszę.
- Przkro mi.
-A za 2 bilety na nasz koncert z wejściówkami poza kulisy.
-Dobra.
-Daj mi tylko swój adres, albo numer telefonu.
-Okay. -Dziewczyna napisała na małej karteczce swój adres i numer telefonu.
-Kto to miał być?
-Maya Grande
-Pokój 260.
-Dzięki.- uśmiechnęłam się do niej. Poszliśmy w kierunku windy i wjechaliśmy na piętro na którym miał znajdować się jej pokój.Zapukaliśmy do drzwi. Nic. Raz, drugi, i trzeci. Nawet nie raczyła otworzyć. Niall pobiegł do recepcji i przyniósł zapasowy klucz. Nie wiem jak on to robi: za sprawą kasy i sławy czy uroku osobistego?
Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy do pokoju. Ona leżała prawie naga na łóżku, od pasa w dół była przykryta, a od pasa w górę odkryta. Na jej widok roześmiałam się, że chyba na całym korytarzu mnie było słychać.
-Majka?
-Czego?
-Niall twierdzi że masz ładne piersi.
-Aha a ja to Demi Lovato.
- Jest tak samo piękna jak ty- Niall zaczął do mnie szeptać.
-Nie widziałeś mnie nago.
-Wystarczy że Harry widział.
-Zdał relacje?
-Nawet nie wiesz jaki był tym faktem podniecony.
-Daj spokój. Żałuję tego.
-Wtedy było ci tak dobrze że nic cię po za tym nie obchodziło.
-Oj tam.
A ty się tak nie podniecaj na jej widok.
-Nie moja wina że jest taka seksowna i pociągająca.- śkończyłam szeptanie z Niallem i odezwałam się do Majki.
-Niall nie będzie czekał. A ja ci mówię że jest głodny.
-Mówienie że jest tu Niall Horan, najprzystojniejszy, najseksowniejszy, najpiękniejszy, najkochańszy i najsłodszy człowiek świata ci nie pomoże.
-Niall..- chłopak podszedł do niej i pogładził ją po policzku.
-Amy daj spokój.
-To ty mnie nie lubisz?- zapytał smutnym głosem.
- Niall from real?
-Yeah.- moja siostra Otworzyła oczy i popatrzyła chwilę na niego.
-Aaaaaaa- wydarła się i w błyskawicznym tempie owinęła się kołdrą i stanęła po drugiej stronie łóżka.
-Co ty tu robisz?
-myślałem że się ucieszysz jak mnie zobaczysz.
-Nie mogę uwierzyć. Widziałam cię wiele razy na koncercie ale Nigdy nie byłeś tak seksowny.
-Dziękuje
-Mogę cię dotknąć?
-A nie zemdlejesz?
-Nie wiem. Twój dotyk jest magiczny.
-A ty jesteś piękna- moja siostra spaliła burka, a mi uśmiech rozrywał mi buzię.
-Pozwól że się ubiórę. - zebrała swoje ubrania.
-To jak z Amy?- zapytałam kiedy moja siostra wyszła.
-Eee.. ona mnie traktuje jak przyjaciela.
-Czyli nie masz u niej szans?
-nie
-Przykro mi.
-Daj spokój.
-No co?
-Twoja siostra jest pierwszą dziewczyną którą widziałem nago przez przypadek.
-Gdyby widziała że nie tylko ja tu jestem, to by się Przykryła.
-Lubię zawstydzać dziewczyny. - po chwili z łazienki wyszła Maya. W tej samej sensownej sukience co wczoraj. Wyglądała w niej olśnieniewająco.
-Wiesz wydaje mi się że cię widziałem na naszym koncercie.
-To nie możliwe.
-Amy mówiła że kiedyś wróciłaś z moim autografem. Czyli musieliśmy mieć jakąś styczność.
-Wrzuciłeś mi do basenu- powiedziała nieśmiało i spuściła wzrok.
-To ty.
-Tak jakoś wyszło.
-To dlatego wtedy wróciłaś w innych ubraniach.
Opowiecie mi to?
-Może po drodze. Chodźmy bo jestem głodny.-Maya założyła swoje wysokie szpilki, wzięła płaszczyki i daliśmy się w stronę wyjścia.
-Jak się poznaliście.? - zapytała Maja kiedy siedzieliśmy już w restauracji.
-Ty mówisz czy ja? - pytanie skierowałałam do Nialla.
-Ty.
-Więc byłam u Louis w domu i robiłam śniadanie. W pewnym momencie zbiegł Niall i rzucił się na Louisa. To wyglądało mniej więcej tak : -Louis ty robisz mi śniadanie- i rzucił się na mnie mocnonie przytulając. Zaraz nie wytrzymam ze śmiechu. Nic nie mówiłam tylko próbowałam powstrzymać śmiech. Po chwili ręką blondyn zaczął macać mnie po plecach, a potem po włosach.
-Louis to ty? - spojrzał w górę i zobaczył mnie znaczy że dziewczynę a nie jakieś zombie.
-Aaaaa.. - wydarł się i pobiegł na górę. My za to wybuchnelismy śmiechem i co chwilę udawaliśmy tego blondyna. po 5 minutach zbiegł na dół z pałką bejbolową i staną 5 metrów ode mnie.
-Kim jesteś i co robisz w moim domu.? - zapytał jakby lekko zdenerwowany.
-Jestem twoim aniołem. Zesłano mnie tu żeby ci robić codziennie rano śniadanie. ale skoro nie chcesz to nie. Może mnie ześlą do kogoś bardziej normalnego kto będzie mi wdzięczny za to że mu robię śniadanie a nie na mnie będzie z pałką bejsbolową.- udałam że się obrażam i skierowałałam się do wyjścia z kuchni.
Po chwili on do mnie podbiegł i uklękął przedę mną.
-Nie! błagam! Nie! Nie odchodź. Zrobię wszystko co chcesz tylko nie odchodź.-zaczął mnie całować po rękach.
-Dobra już ogarnij się. - zaśmiałam się i wróciłam do kuchni.
-Ha ha! Na prawdę tak było.
-Ehem.
-tak wogóle to ja jestem Maja.
-wiem. Amy mi mówiła.
-ale wypada się przedstawić.
- Przepraszam was ale muszę iść do toalety.- wstałam i poszłam w stronę toalet.
Niall & Maya
-Jesteś Directionerką?
-Tak. Macie cudowną muzykę, kocham wasz zespół.
-Czemu jesteś taka nie śmiała?
-Bo wciąż nie mogę uwierzyć że właśnie teraz i tu z tobą siedzę. Zjedzenie z tobą lunchu jest przypadkiem jak jedna na milion. Po za tym onieśmielasz mnie.
-Kochasz mnie prawda?
-Oczywiście. Jesteś najcdowniejszym człowiekiem pod słońcem.
-czemu akurat ja?
-Chyba wiesz co o tobie myślę.
-Umówimy się?
-Z chęcią.
-Na Ibizie.
-Słucham?
-Jutro razem z twoją siostrą jedziesz na Ibizę.
-Nic o tym nie widziałam.
-Chciałem z wami jechać ale mi nie powoliła.
-Nie zawsze trzeba słuchać innych.
-Co sugerujesz.?
-wyśle ci adres hotelu.
-Amy chyba nie będzie zadowolona.
-Zrobisz jak zechcesz.
~Amy~
Kiedy wróciłam zauważyłam że Maya'e już tak nie zawstydza rozmowa z Niallem i że się świetnie dogadują.
Po obiedzie udaliśmy się do hotelu. Niall nie chciał iść do domu tylko chciał zostać do naszego wyjazdu. Wybrałam numer do mojego ojca
-Tato?
-O hej Amy.
-Tato kiedy wracasz do Oxfordu?
-Jutro z rana jadę po papiery.
-Zabierzesz nas?
-Jasne. Bądźcie o 8 u mnie.
-Okay.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie.
Nie jestem zadowola z tego rozdziału. Jest nudny i w sumie nic z niego nie wynika. Po za tym przepraszam że tak długo nie dodawałam.
Kocham <3
Karlee.
posted from Bloggeroid
niedziela, 2 grudnia 2012
Liebster Awards
1. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Amy: Przede wszystkim czarny.
Karlee.: Niebieski, zielony, czerwony.
2. Koty VS Psy?
Amy: Zdecydowanie psy. Od dziecka mam uraz do kotów, aczkolwiek nie mam nic przeciwko małym MRUCZĄCYM puchatym kulkom ;) Jednak to psy są moją miłością.
Karlee.: Lubię koty ale zdecydowanie wolę psy :)
3. Jaki jest twój styl ? ;)
Amy: Luźny. Przeważnie dżinsy, bokserka i koszula lub bluza, najczęściej męska. Włosy rozpuszczone, całość dopełniają ukochane trampki ^^
Karlee.: Przede wszystkim nie noszę sukienek. Pomijając wesela w sierpniu nie miałam na sobie sukienki od kwietnia albo maja. Wprost nienawidzę ich.
Buty na szpilce, koturny itd.- zdecydowanie nie. Tylko płaskie i adidasy albo trampki. Noszę dżinsy, full capy, bluzy z kapturem (najczęściej) i dresy. Pod względem ubioru ciężko się ze mną dogadać mam swoje wymagania. Z moim stylem ubierania wiążą się również zakupy. Kolejna rzecz której nienawidzę. Najdłużej w sklepie wytrzymałam 30 minut (lans xd) w ciągu tych pół godziny zdążyłam z 10 razy wyjść, a więc ze mną nie mogłybyście chodzić po sklepach. Moje zakupy wyglądają mniej więcej tak: wchodzę sklepu, przede jeden raz po sklepie i wiem czy coś tu będę tu mierzyła i kupowała. Najczęściej wchodzę do sklepu i tam już kupuję. Wczoraj kupiłam buty w 5 minut więc jestem z siebie dumna XD
4. Twoja ulubiona piosenka?
Amy: To jest pytanie, na które chyba nie mogę udzielić odpowiedzi. Nie mogę wybrać ulubionego zespołu czy wykonawcy a co dopiero piosenki! :D Co chwila mam "fazę" na inną, jednak to nie oznacza, że później odchodzi w zapomnienie.
Karlee.: Tak jak pisałam na tamtym blogu: 'Moments' i 'Little Things'.
5. Twój ulubiony kwiat ?
Amy: Nie wiem czy kaktus można zaliczyć do tej kategorii, więc odpowiem fikus xd
Karlee.: Nie przeszkadzają mi kwiaty, ale nie mam ulubionego i szczerze mówiąc ostatnio niezbyt przepadam za nimi.
6. Co sądzisz o ciągłym zmienianiu statusu na Facebooku ?
Amy: Uważam to za dziwne. Bezapelacyjne. Nie rozumiem w ogóle jaki to ma cel, no ale może po prostu odstaję od środowiska. Niektórzy po prostu najwidoczniej pragną się podzielić ze wszystkimi tym, co się dzieje u nich w życiu. A ciągłe zmienianie związków to dzisiejsza dwudniowa "miłość", która niestety występuje bardzo często :/
Karlee.: Według mnie to głupota.
„Dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i ludzka głupota. Co do tego pierwszego nie mam pewności.”
A. Einstein
Nie rozumiem ludzi, może dla tego że nie wierze w miłość no ale bądźmy realistami i powiedzmy sami jaki jest tego sens? Dziś będę miała status 'wolny', jutro 'w związku' a za 2 dni zpowrotem 'wolny'. Po następnych 2 dniach będę miała nowego chłopaka i zmienię sobie status.- taki przykład świadczy tylko o dwulicowości ludzi.
7. Ile masz lat?
Amy: Za niecałe 2 miesiące 15.
Karlee.: 13
8. Czy to jest twój pierwszy blog?
Amy: Nie. Teoretycznie trzeci, ale taki na poważnie to drugi.
Karlee.: Nie, to mój drugi.
9. Lubisz jakieś inne zespoły, prócz One Direction?
Amy: Oczywiście, że tak! Paramore, happysad, Sabaton.
Karlee.: Jasne. Linkin Park, NPWM, The Fray, którego autorytetem był zespół U2 którego również sluchałam. W prawdzie zespół powstał w 1976 r. z inicjatywy perkusisty Larry'ego Mullena Jr. to i tak lubię ich piosenki :)
10. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Amy: "To ja cię pokochałam, to ja cię zabiłam" Lisa Schroeder.
Karlee.: 'Numery ' Rachel Ward
11. Dokończ zdanie : Za 15 lat będę…
Amy: ... wspominać to co było dobre i starać się żyć jak najlepiej.
Karlee.: Nie wiem i nie chce wiedzieć kim będę za 15 lat.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pytania od Liriwki z http://1d-lovestory-liriwiki.blogspot.com/
1) Jak poznałaś One Direction.
Amy: Koleżanka przesłała mi link do bloga drugiej mojej koleżanki. Okazało się, że to blog o One Direction, więc postanowiłam ich "obczaić", żeby wiedzieć o kim czytam. I tak jakoś zostali u mnie na dłużej ;)
Karlee.: Moja BFF chodzą do szkoły codziennie miewała 'fazy'. Potem dopiero się wydało że słucha One Direction. Gdyby nie ona dziś na pewno nie byłabym Directionerką.
2) Co skłoniło Cię do rozpoczęcia pracy na blogu?
Amy: dzienki :POgólnie, przyszedł do mnie pomysł, nad którym myślałam do późna, właściwie nad ranem. I od razu wiedziałam, że chcę to opublikować w postaci bloga. Co do tego konkretnego bloga, to jakoś tak samo wyszło z rozmowy z Karlee. :)
Karlee.: Chyba moja własna głupota. Nie no tak na poważnie to zainspirował mnie blog mojej BFF, ale potem stwierdziłam że nie mam dla kogo pisać i nie chce mi się pisać, ale dzięki Amy nadal jest ten blog.
3) Jakie jest Twoje największe zainteresowanie?
Amy: chyba pisanie i muzyka.
Karlee.: Nie wiem xd chyba zaliczyła bym do tego spychanie muzyki, zbieranie kapselków od tymbarka i kolekcjonowanie, butelek po Frugo ;D
4) Który z 1D jest dla Cb tym ulubionym?
Amy: Harry. Może dlatego, że mam słabość do lokatych chłopaków ;)
Karlee.: Kocham ich jednakowo, ale ten ulubiony to chyba będzie Harry i Niall :)
5) Twoje największe marzenie?
Amy: Mieć szczęśliwe życie z osobą, którą będę kochać, a ona będzie kochać mnie?
Karlee.: Tak jak już pisałam na tamtym blogu moim największym marzeniem jest spotkać One Direction i zamieszkać w Londynie.
6) Jaka piosenka najbardziej pasuje do Ciebie ?
Amy: wydaje mi się, że jak na obecną chwilę jest to kawałek Paramore - Let the flames begin
Karlee.: Nie wiem czy chodzi ci.pod względem muzyki czy słów. Ale jeśli mowa o muzyce to wydaje mi się, że chyba Linkin Park 'Burn it down'
7) Za co kochasz One Direction?
Amy: Za to, że są naturalni. Takie pokręcone, nie do końca normalne człowieczki. Za to, że spełniają swoje marzenia nie poddając się. Za to, że pomimo wszystkiego co złe, oni dalej są.
Karlee.: Za wszystko. Za głos, talent, wygląd i to w jaki sposób traktują swoich fanów. Przynajmniej nas nie olewają jak niektóre gwiazdy.
I po prostu za to że są.
8) Twój ulubiony film i teledysk.
Amy: film - "Sweeney Tod. Demoniczny golibroda z Fleet Street" teledysk...? "MGMT - Kids"
Karlee.: Film to Nie wiem za dużo by ich było, a teledysk to DJ Antoni 'Ma Cherie' , One Direction 'Little Things'
9) Kto z Twoich bliskich/ znajomych/ rodziny wie o Twoim blogu ?
Amy: Jedna osoba, aczkolwiek nie lubię gdy ktoś z moich bliskich czyta moje rzeczy, bo później w rozmowie czuję się skrępowana.
Karlee.: Moje rodzeństwo i mama, ale nie pytają mnie o szczegóły ani ogólnie o czym piszę.
10) Ideał chłopaka?
Amy: Idealny chłopak powinien być mądry jak Kowalski, odważny jak Skipper, uroczy jak Szeregowy i nieprzewidywalny jak Rico! xd A tak na poważnie, to chyba najważniejsze jest to, żeby się kochać wzajemne, czyż nie?
Karlee.: Powinien być ciągle wesoły jak Louis, słodki jak Harry, ciągle głodny jak Niall, ogarniętych jak Liam ale mimo tego chciałabym żeby był takim "bad boy'em " jak Zayn. Xd.
11) Gdybyś miała do wyboru: miłość, pieniądze lub sława to co byś wybrała i dlaczego ? ;3
Amy: Miłość, bo ona jest podstawą ludzkiej egzystencji. Bez sławy można żyć, bez pieniędzy jakoś da się radę. Ale człowiek pozbawiony miłości jakiejkolwiek przestaje być człowiekiem.
Karlee.: Nie wierze w miłość, więc to odpada, pieniądze szczęścia nie dają, a po co mi sława jeśli np. będę chora? Na coś nieuleczalnego? Ja bym wybrała tą 4 opcje: przyjaciele. Jedyne i najlepsze rozwiązanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękujemy za nominację <3
Amy & Karlee.