-Styles ty cholero.! Już nie żyjesz..
-Kotku... Nie denerwuj się.. Co się stało?
- Błagam cię nie kotkuj mi teraz.! Po za tym to co wczoraj było.. To tylko moja chwila słabości ..alkohol przejął władze nade mną. Nie kontrolowałam się bo nie kontaktowałam, a ty to wykorzystałeś pozbawiając mnie..
-dziewictwa?
-.. Właśnie..a i 'kotek' nie istnieje.
-Jak to misiaczku?- Wydaje mi się że Harry bezczelnie wali mi tu jakimiś iluzjami. Niebezpiecznie zbliżył się do mnie chwytając mnie w pasie i przyciągając do siebie.
-Styles. Nie jesteśmy razem a te zwroty są nie na miejscu.
-Może czas to zmienić?
- Mój aktualny status mi odpowiada.
-Oj Viki...- chłopak o brązowych lokach położył ręce na moich pośladkach po czym wpił się w moje usta. Nie ukrywam.. Było strasznie przyjemnie.. Może dlatego że dawno nie sprawdzałam smaku ust mężczyzny,a on był taki słodki że aż szkoda mi było odklejać się od niego. Jednak po chwili oprzytomniałam i odczepiłam się od chłopaka..
-A teraz lepiej..?
-Styles.. - chłopak nie reagował. Chciał mnie znów pocałować lecz zasłoniłam mu ręką usta.
-Wiesz mogę całować się z ręką ale twoje usta są o wiele bardziej rozkoszniejsze.- nie dając dojść mi do słowa wziął mnie na ręce na co ja skrzyżowałam nogi za jego plecami i wtuliłam się w niego. Na buzi loczka pojawił się uśmiech ale nie miałam zamiaru spełniać jego ' erotycznych myśli'. Sadzając mnie na biurku znów powrócił do całowania mnie. Tym razem jego usta utkwiły na mojej szyi a ręce beztrosko wędrowały po moich plecach.
-Styles nie.!- złapałam jego twarz w dłonie i zbliżyłam się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Popatrzyłam mu chwilę prosto w oczy. Rzeczywiście były hipnotyzujące. Jego zielone tęczówki wyrażały dezorientację. Po chwili przemówiłam.- Loczek nie Zrozum mnie źle, ale nie szukam chłopaka..
-aha, masz już kogoś?
-Nie. Nie mam chłopaka.
-Więc o co chodzi.?
-Wtedy kiedy ja byłam w tobie zakochana na zabój ty miałeś inną dziewczynę. Teraz mi to już przeszło i po prostu...
-Kotku... Nie denerwuj się.. Co się stało?
- Błagam cię nie kotkuj mi teraz.! Po za tym to co wczoraj było.. To tylko moja chwila słabości ..alkohol przejął władze nade mną. Nie kontrolowałam się bo nie kontaktowałam, a ty to wykorzystałeś pozbawiając mnie..
-dziewictwa?
-.. Właśnie..a i 'kotek' nie istnieje.
-Jak to misiaczku?- Wydaje mi się że Harry bezczelnie wali mi tu jakimiś iluzjami. Niebezpiecznie zbliżył się do mnie chwytając mnie w pasie i przyciągając do siebie.
-Styles. Nie jesteśmy razem a te zwroty są nie na miejscu.
-Może czas to zmienić?
- Mój aktualny status mi odpowiada.
-Oj Viki...- chłopak o brązowych lokach położył ręce na moich pośladkach po czym wpił się w moje usta. Nie ukrywam.. Było strasznie przyjemnie.. Może dlatego że dawno nie sprawdzałam smaku ust mężczyzny,a on był taki słodki że aż szkoda mi było odklejać się od niego. Jednak po chwili oprzytomniałam i odczepiłam się od chłopaka..
-A teraz lepiej..?
-Styles.. - chłopak nie reagował. Chciał mnie znów pocałować lecz zasłoniłam mu ręką usta.
-Wiesz mogę całować się z ręką ale twoje usta są o wiele bardziej rozkoszniejsze.- nie dając dojść mi do słowa wziął mnie na ręce na co ja skrzyżowałam nogi za jego plecami i wtuliłam się w niego. Na buzi loczka pojawił się uśmiech ale nie miałam zamiaru spełniać jego ' erotycznych myśli'. Sadzając mnie na biurku znów powrócił do całowania mnie. Tym razem jego usta utkwiły na mojej szyi a ręce beztrosko wędrowały po moich plecach.
-Styles nie.!- złapałam jego twarz w dłonie i zbliżyłam się niebezpiecznie blisko jego twarzy. Popatrzyłam mu chwilę prosto w oczy. Rzeczywiście były hipnotyzujące. Jego zielone tęczówki wyrażały dezorientację. Po chwili przemówiłam.- Loczek nie Zrozum mnie źle, ale nie szukam chłopaka..
-aha, masz już kogoś?
-Nie. Nie mam chłopaka.
-Więc o co chodzi.?
-Wtedy kiedy ja byłam w tobie zakochana na zabój ty miałeś inną dziewczynę. Teraz mi to już przeszło i po prostu...
Już
teraz nie rzucę ci się na szyję tak jak kiedyś bym to zrobiła i nie
powiem ' Harry kochanie czekałam na ciebie i tęskniłam. Nareszcie
jesteś'. Straciłam nadzieję że kiedyś będziemy razem i... Już nie
umiem.. - moje oczy się zaszkliły.
-Ale jestem idiotą.. Louis miał rację, a ja byłam debilem i go nie posłuchałem.
-o czym ty mówisz?
-Lou miał rację że ty się we mnie zakochałaś, i że było by mi z tobą lepiej i że ty byś mnie nie zraniła a ja po za Caroline świata nie widziałem.. Dureń ze mnie.- po raz pierwszy widziałam jak Harry płacze.
-Przepraszam..- rzucił przez łzy i wybiegł z pokoju. Czułam się winna temu zdarzeniu więc ruszyłam za nim..W ostatniej chwili udało mi się zamknąć mu drzwi przed nosem. Złapałam go.za t- shirt i przycisnęłam do ściany.
- Po co to robisz? Żeby narobić mi nadziei?
Nie chce pójść mnie!
-Styles zamknij się i daj mi dojść do słowa.
Skąd wiesz że mi nie zależy?
-Sama mi powiedziałaś że straciłaś nadzieję.
- Ale.. Może warto spróbować..? Nie wiem czy coś nadal do ciebie czuję ale może warto dać trochę siebie i pokazać że ci zależy. ?
-Ale jestem idiotą.. Louis miał rację, a ja byłam debilem i go nie posłuchałem.
-o czym ty mówisz?
-Lou miał rację że ty się we mnie zakochałaś, i że było by mi z tobą lepiej i że ty byś mnie nie zraniła a ja po za Caroline świata nie widziałem.. Dureń ze mnie.- po raz pierwszy widziałam jak Harry płacze.
-Przepraszam..- rzucił przez łzy i wybiegł z pokoju. Czułam się winna temu zdarzeniu więc ruszyłam za nim..W ostatniej chwili udało mi się zamknąć mu drzwi przed nosem. Złapałam go.za t- shirt i przycisnęłam do ściany.
- Po co to robisz? Żeby narobić mi nadziei?
Nie chce pójść mnie!
-Styles zamknij się i daj mi dojść do słowa.
Skąd wiesz że mi nie zależy?
-Sama mi powiedziałaś że straciłaś nadzieję.
- Ale.. Może warto spróbować..? Nie wiem czy coś nadal do ciebie czuję ale może warto dać trochę siebie i pokazać że ci zależy. ?
-A po co? Już za po późno.
-Nie jest za późno,nigdy nie jest za późno. Wystarczy chcieć. A to co masz tu - położyłam rękę na jego sercu- samo ci powie co masz zrobić.
-Ale Viki... Przecież wiesz że mi na tobie zależy..
-Nie wiem, udowodnij mi to..
-Co masz na myśli?
-Że może warto spróbować,że może zakocham się w tobie od nowa.
Ale żeby to osiągnąć będziesz musiał stanąć na wysokości zadania i się postarać, a uwierz mi moje serce ma swoją cenę i nie zakocham się w byle kim. Muszę wiedzieć że mnie kochasz,.że zawsze ze mną jesteś i mnie wspierasz i nie pozwolisz żeby ktoś mnie skrzywdził.
-Dziękuje..
-Za co?
- Że mi dałaś szansę, że uwierzyłaś we mnie i że nadal po tych kilku latach jesteś mnie w stanie pokochać.
-Może nie będę żałować, i mam nadzieję że mnie nie skrzywdzisz.- przegarnęłam jego burzę loków na co on lekko uśmiechnął.
- Więc??
- przecież ja...
-Nie tłumacz się tylko po prostu mnie pocałuj.-chłopak chyba przez chwilę się zawahał.
Nie czekając na ruch Hazzy pierwsza go pocałowałam. Najwyraźniej Harry chciał przejąć kontrolę nad naszymi ciałami bo teraz teraz nie on lecz ja stałam przy ścianie a on delikatnie opierając się o moje ciało pozbawiał mnie jakiego kol wiek ruchu. . Chyba wyczułam u niego lekką dezorientację. W sumie mu się nie dziwię. Dziewczyna mówi ci że musisz jej dać czas i się postarać o jej serce jeśli ci zależy a tu tak nagle każe ci się pocałować. To było takie słodkie.. Po moim ciele przeszły lekkie dreszcze. Harry najwyraźniej bał się całować bardziej 'namiętnie' ( przynajmniej mi tak się wydaje) całował cały czas tym samym tempem, a jego usta całowały strasznie delikatnie i hmm.. zmysłowo. To ja pierwsza wpiłam się bardziej w jego wargi jednocześnie dając mu znak że go nie pogryzę. Loczek chyba wyczuł o co chodzi bo teraz całował bardziej zachłannie i namiętnie.
Teraz nie żałuję. Bo wiem że Harremu zależy i nawet jeśli to co się wydarzyło wczoraj nie było okazanego bez uczucia.
-Nie jest za późno,nigdy nie jest za późno. Wystarczy chcieć. A to co masz tu - położyłam rękę na jego sercu- samo ci powie co masz zrobić.
-Ale Viki... Przecież wiesz że mi na tobie zależy..
-Nie wiem, udowodnij mi to..
-Co masz na myśli?
-Że może warto spróbować,że może zakocham się w tobie od nowa.
Ale żeby to osiągnąć będziesz musiał stanąć na wysokości zadania i się postarać, a uwierz mi moje serce ma swoją cenę i nie zakocham się w byle kim. Muszę wiedzieć że mnie kochasz,.że zawsze ze mną jesteś i mnie wspierasz i nie pozwolisz żeby ktoś mnie skrzywdził.
-Dziękuje..
-Za co?
- Że mi dałaś szansę, że uwierzyłaś we mnie i że nadal po tych kilku latach jesteś mnie w stanie pokochać.
-Może nie będę żałować, i mam nadzieję że mnie nie skrzywdzisz.- przegarnęłam jego burzę loków na co on lekko uśmiechnął.
- Więc??
- przecież ja...
-Nie tłumacz się tylko po prostu mnie pocałuj.-chłopak chyba przez chwilę się zawahał.
Nie czekając na ruch Hazzy pierwsza go pocałowałam. Najwyraźniej Harry chciał przejąć kontrolę nad naszymi ciałami bo teraz teraz nie on lecz ja stałam przy ścianie a on delikatnie opierając się o moje ciało pozbawiał mnie jakiego kol wiek ruchu. . Chyba wyczułam u niego lekką dezorientację. W sumie mu się nie dziwię. Dziewczyna mówi ci że musisz jej dać czas i się postarać o jej serce jeśli ci zależy a tu tak nagle każe ci się pocałować. To było takie słodkie.. Po moim ciele przeszły lekkie dreszcze. Harry najwyraźniej bał się całować bardziej 'namiętnie' ( przynajmniej mi tak się wydaje) całował cały czas tym samym tempem, a jego usta całowały strasznie delikatnie i hmm.. zmysłowo. To ja pierwsza wpiłam się bardziej w jego wargi jednocześnie dając mu znak że go nie pogryzę. Loczek chyba wyczuł o co chodzi bo teraz całował bardziej zachłannie i namiętnie.
Teraz nie żałuję. Bo wiem że Harremu zależy i nawet jeśli to co się wydarzyło wczoraj nie było okazanego bez uczucia.
W
pewnym momencie Christian wszedł do domu i widząc nas chyba się lekko
zdezorientował. Nie wiedząc co zrobić odwrócił wzrok i podziwiał piękne
wnętrze ' przedpokoju' Nie oderwałam się od razu od Harrego tylko
dopiero po jakimś czasie.
-Sorki że wam przeszkodziliśmy .ale nie wiedzieliśmy że jesteście tu znaczy razem znaczy we dwoje. Myślałem że może Viki jest jeszcze u koleżanki, śpi.albo coś.
-Nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami i przytulając brata przywitałam się z nim.
-To ja już może pójdę. - dziewczyna mojego brata zmówiła się razem z Harrym.
-Nie zgadzamy się , nie Christian?
- Jasne. Zostajecie na śniadanie a potem może razem pójdziemy na śniadanie London Eye? Uu
- No to chodźmy robić to śniadanie. - złapałam Harrego za rękę i pociągnęłam za sb do kuchni.
-Sorki że wam przeszkodziliśmy .ale nie wiedzieliśmy że jesteście tu znaczy razem znaczy we dwoje. Myślałem że może Viki jest jeszcze u koleżanki, śpi.albo coś.
-Nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami i przytulając brata przywitałam się z nim.
-To ja już może pójdę. - dziewczyna mojego brata zmówiła się razem z Harrym.
-Nie zgadzamy się , nie Christian?
- Jasne. Zostajecie na śniadanie a potem może razem pójdziemy na śniadanie London Eye? Uu
- No to chodźmy robić to śniadanie. - złapałam Harrego za rękę i pociągnęłam za sb do kuchni.
***Amy***
- I czego się tak szczerzysz?
Masz ich numery czy coś.?
-Nie.
-No to dlaczego się tak cieszysz?
-Co ty taka nie w humorze?
-Nie widać?
Jakaś niezdara wylała na mnie kawę.
-Będziesz żyć.
-Gdzie idziemy?
-Do domu.
-Znowu? po co?
-Umówiłam się z chłopakami.
-A co chciał ten ostatni?
-Żeby przyjść z koleżanką.
-Łoł!
-Ruszaj mała tyłek bo na 1 Pm jesteśmy z nimi umówieni.
-A co będzie jak dzisiaj się z nim nie bd całować??
-Wtedy ja ci wybiorę chłopaka..
-omg. -Spokojnie Tom jest łatwy. Klei się do każdej dziewczyny.
- Odejdź dziecko ode mnie.
-Dobra dobra co już nie marudź.- Ledwo dociągałam się do pokoju. Chyba muszę zamontować sb windę albo coś. Chyba że pod oknem postawie sb trampolinę i będę skakać. Muszę to przemyśleć.
-Maya co zakładasz.?
Em. . Tą zieloną tonikę i leginsy, a ty?
- No to co widać.
-Boże.! Znowu to samo dżinsy, t- shirt, trampki i czapka.
Amy rozwalasz mnie.
-Nie marudź i Chodź bo się spóźnimy.
Stojąc przed Centrum Handlowym próbowałam dostrzec chłopaków.
-To oni! - krzyknęłam ciągnąć Mayę w stronę dwójki chłopaków.
-Hej a gdzie Ta pozostała trójka?
-Em.. Dominic pojechał do dziewczyny, Johny jest u kumpla robią komputer..
-A Philip..?
-Miał coś tylko załatwić i dołączyć do nas.
-Aha.. Zapomniałam..Tom na twoje życzenie.. Oto moja siostra Maya..
- I czego się tak szczerzysz?
Masz ich numery czy coś.?
-Nie.
-No to dlaczego się tak cieszysz?
-Co ty taka nie w humorze?
-Nie widać?
Jakaś niezdara wylała na mnie kawę.
-Będziesz żyć.
-Gdzie idziemy?
-Do domu.
-Znowu? po co?
-Umówiłam się z chłopakami.
-A co chciał ten ostatni?
-Żeby przyjść z koleżanką.
-Łoł!
-Ruszaj mała tyłek bo na 1 Pm jesteśmy z nimi umówieni.
-A co będzie jak dzisiaj się z nim nie bd całować??
-Wtedy ja ci wybiorę chłopaka..
-omg. -Spokojnie Tom jest łatwy. Klei się do każdej dziewczyny.
- Odejdź dziecko ode mnie.
-Dobra dobra co już nie marudź.- Ledwo dociągałam się do pokoju. Chyba muszę zamontować sb windę albo coś. Chyba że pod oknem postawie sb trampolinę i będę skakać. Muszę to przemyśleć.
-Maya co zakładasz.?
Em. . Tą zieloną tonikę i leginsy, a ty?
- No to co widać.
-Boże.! Znowu to samo dżinsy, t- shirt, trampki i czapka.
Amy rozwalasz mnie.
-Nie marudź i Chodź bo się spóźnimy.
Stojąc przed Centrum Handlowym próbowałam dostrzec chłopaków.
-To oni! - krzyknęłam ciągnąć Mayę w stronę dwójki chłopaków.
-Hej a gdzie Ta pozostała trójka?
-Em.. Dominic pojechał do dziewczyny, Johny jest u kumpla robią komputer..
-A Philip..?
-Miał coś tylko załatwić i dołączyć do nas.
-Aha.. Zapomniałam..Tom na twoje życzenie.. Oto moja siostra Maya..
Maya to jest David a to Tom.
- Hej. Miło was poznać. - Najwyraźniej Maya się troszeczkę zawstydziła.
-Cześć. To co robimy.?
-Najpierw lody a potem idziemy do parku.
-Jasne. - Nie mogę narzekać bo z chłopakami zawsze się fajnie gadało. Tom ciągle gadał praktycznie z Mayą. Tom był taki.. Hmm..inny. Ślinił się do każdej dziewczyny. Więc Maya nie będzie miała problemu z wywiązania się z zakładu a ja? Przecież nie poderwę pierwszego lepszego gościa na ulicy. Chyba że.. O ile on się zgodzi. Mam na myśli ostatnio poznanego chłopaka w Londynie. Jest nim nie jaki Liam a jego nazwisko nie było mi dane poznać. Bądźmy dobrej myśli.
-Ey Amy gdzie idziemy?- Spojrzałam na zdezorientowanego Davida.
-Tam,do fontanny.
-A więc mamy remis.
-Ale jeziorko jest bardziej romantyczne.- Maya
-Wybacz siostrzyczko ale nie jestem typem romantyczki, chyba bardziej.realistki.
-Ja Idę z Amy.- Przybiłam Davidowi piątkę i ruszyliśmy w stronę fontanny.
-A oni poszli nad jeziorko?
- Hej. Miło was poznać. - Najwyraźniej Maya się troszeczkę zawstydziła.
-Cześć. To co robimy.?
-Najpierw lody a potem idziemy do parku.
-Jasne. - Nie mogę narzekać bo z chłopakami zawsze się fajnie gadało. Tom ciągle gadał praktycznie z Mayą. Tom był taki.. Hmm..inny. Ślinił się do każdej dziewczyny. Więc Maya nie będzie miała problemu z wywiązania się z zakładu a ja? Przecież nie poderwę pierwszego lepszego gościa na ulicy. Chyba że.. O ile on się zgodzi. Mam na myśli ostatnio poznanego chłopaka w Londynie. Jest nim nie jaki Liam a jego nazwisko nie było mi dane poznać. Bądźmy dobrej myśli.
-Ey Amy gdzie idziemy?- Spojrzałam na zdezorientowanego Davida.
-Tam,do fontanny.
-A więc mamy remis.
-Ale jeziorko jest bardziej romantyczne.- Maya
-Wybacz siostrzyczko ale nie jestem typem romantyczki, chyba bardziej.realistki.
-Ja Idę z Amy.- Przybiłam Davidowi piątkę i ruszyliśmy w stronę fontanny.
-A oni poszli nad jeziorko?
No..-Davida
mina mnie powaliła. Przewracając oczami uniósł prawą część górnej
wargi. Myślałam że tylko ja tak umiem ale nie myślałam że to tak
śmiesznie wygląda.
- Ha ha też tak umiem.
- Bardzo śmieszne..
-No ale Tom.. Zawsze się kleił do każdej dziewczyny.
-I nic się nie zmienił..
-Założę się że za 13 minut i 28 sekund przejdzie do całowania.
-Hue Hue wcale bym się nie zdziwił.
Chodź na tą ławeczkę.
- Ojej Fajnie tu... lekki powiew wiaterku targał moje włosy , zapach kwitnących kwiatków pieścił moje nozdrza.
-Yhm..
- Dawno przyjechaliście do Oxfordu?
-Kilka miesięcy temu.
- I szanowni państwo nie byli godni mnie poinformować o swoim wielkim powrocie?
-Nie było jakoś okazji..- nagle usłyszałam dźwięk telefonu Davida.
- Philip...Co się stało?
-Popsuło mi się autko.
-Ty to masz szczęście...dobra gdzie wy jesteście?
-No nie wiem..na jakimś zadupiu..pustynia nic tu nie ma.. a nie jest jeziorko, drzewka trawka krówki..
-Philip debilu tak ci wesoło?
-... i aaa.. tan jest jakiś pijak.. Johny ratunku...
-Spieprzaj pedale.
-Eee.. spokój mi tam. Znacie jeszcze jakieś szczegóły..
-Tak..
-jakie..
-Stoi tu tablica..
-I co na niej pisze??
-Nie wiem jest zamalowana- słyszałam tylko niepohamowany śmiech Philipa i złość na twarzy Davida.
- Dobra spróbujemy was poszukać.
- Ha ha też tak umiem.
- Bardzo śmieszne..
-No ale Tom.. Zawsze się kleił do każdej dziewczyny.
-I nic się nie zmienił..
-Założę się że za 13 minut i 28 sekund przejdzie do całowania.
-Hue Hue wcale bym się nie zdziwił.
Chodź na tą ławeczkę.
- Ojej Fajnie tu... lekki powiew wiaterku targał moje włosy , zapach kwitnących kwiatków pieścił moje nozdrza.
-Yhm..
- Dawno przyjechaliście do Oxfordu?
-Kilka miesięcy temu.
- I szanowni państwo nie byli godni mnie poinformować o swoim wielkim powrocie?
-Nie było jakoś okazji..- nagle usłyszałam dźwięk telefonu Davida.
- Philip...Co się stało?
-Popsuło mi się autko.
-Ty to masz szczęście...dobra gdzie wy jesteście?
-No nie wiem..na jakimś zadupiu..pustynia nic tu nie ma.. a nie jest jeziorko, drzewka trawka krówki..
-Philip debilu tak ci wesoło?
-... i aaa.. tan jest jakiś pijak.. Johny ratunku...
-Spieprzaj pedale.
-Eee.. spokój mi tam. Znacie jeszcze jakieś szczegóły..
-Tak..
-jakie..
-Stoi tu tablica..
-I co na niej pisze??
-Nie wiem jest zamalowana- słyszałam tylko niepohamowany śmiech Philipa i złość na twarzy Davida.
- Dobra spróbujemy was poszukać.
-Chłopaki się zgubili i do tego mają popsuty samochód.
-A Philip to chyba coś wciągał.. - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Ehh.. pewnie tak...
Chodź idziemy po Tomcia.
- Nie nie możemy. Zostały 4 minuty 23 sekundy.
-Cóż bywa..- na myśl że Maya będzie musiała zagadać że do jakiegoś chłopaka a potem się z nim umówić smail sam mi się pojawiał na twarzy.
-No dobra chodźmy już.
-A Philip to chyba coś wciągał.. - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Ehh.. pewnie tak...
Chodź idziemy po Tomcia.
- Nie nie możemy. Zostały 4 minuty 23 sekundy.
-Cóż bywa..- na myśl że Maya będzie musiała zagadać że do jakiegoś chłopaka a potem się z nim umówić smail sam mi się pojawiał na twarzy.
-No dobra chodźmy już.
-Nosz Kurwa mać.-Maya
-Nie klnij bo ci przypierdolę.- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-I czego się znowu szczycisz??
-Bo znowu mam przewagę nad tobą i twój los zależy ode mnie.
-No tak.. ciesz się ludzkim nieszczęściem..
-Ale ty jesteś głupia.. Czy ty myślisz że wybiorę ci jakiegoś czubka z kocimi oczami, odstającymi uszami, żółtymi od papierosów zębami.?
-Wiesz nie obrażę się za takiego Louisa Tomlinsona do którego masz numer.
-Jeszcze raz powiedz o jakimś wymarzonym gościu to już Nigdy nie pójdę z Tb na koncert w czasie kiedy powinnaś być na korkach z maty.
-Dobrze mamo.
-No i zaraz ci przyjebie no przyjebie no..!
-Dobra.. przede wszystkim wyluzuj.
-I kto to mówi.?
-Ta ze stanem przedmiesiączkowym i niedoborem pocałunków.
-Tak??
-Nie wyczuwasz sarkazmu??
-Nie.. za cienko ci to wychodzi.
-Spadaj..
-Też cię kocham..
-Dziewczyny jeeeedziemy.!
-Minutę tato. -Majka masz wszystko spakowane.
-No jasne.
-To idziemy na dół.
-Błagam cie Am! Czyś ty na głowę upadła??
-Ale o co ci chodzi?
- No załóż chociaż rurki i nie rób mi w tych dresach wstydu. Wygląda jak byś w nie nasrała.
-Też coś mi tak waliło i nie wiedziałam co..
- Nie drocz się ze mną bo ci każe założyć sukienkę.
-Lepsza sukienka niż spódniczka.
-Am! W tym momencie masz iść na górę się przebrać i bez dyskusji.
-Dobrze tato..- spuściłam głowę ukrywając uśmiech na twarzy. Dam mu poczuć satysfakcję władzy nade mną ale nie na długo. Widziałam banana na gębie taty i rybę na buzi Majki.
-Dobry jesteś. Mnie Nigdy nie słuchała.
-Opracowana taktyka.- debile. Myślałam że od tak szerokiego uśmiechu rozerwie mi się morda.
-Nie klnij bo ci przypierdolę.- uśmiechnęłam się sama do siebie.
-I czego się znowu szczycisz??
-Bo znowu mam przewagę nad tobą i twój los zależy ode mnie.
-No tak.. ciesz się ludzkim nieszczęściem..
-Ale ty jesteś głupia.. Czy ty myślisz że wybiorę ci jakiegoś czubka z kocimi oczami, odstającymi uszami, żółtymi od papierosów zębami.?
-Wiesz nie obrażę się za takiego Louisa Tomlinsona do którego masz numer.
-Jeszcze raz powiedz o jakimś wymarzonym gościu to już Nigdy nie pójdę z Tb na koncert w czasie kiedy powinnaś być na korkach z maty.
-Dobrze mamo.
-No i zaraz ci przyjebie no przyjebie no..!
-Dobra.. przede wszystkim wyluzuj.
-I kto to mówi.?
-Ta ze stanem przedmiesiączkowym i niedoborem pocałunków.
-Tak??
-Nie wyczuwasz sarkazmu??
-Nie.. za cienko ci to wychodzi.
-Spadaj..
-Też cię kocham..
-Dziewczyny jeeeedziemy.!
-Minutę tato. -Majka masz wszystko spakowane.
-No jasne.
-To idziemy na dół.
-Błagam cie Am! Czyś ty na głowę upadła??
-Ale o co ci chodzi?
- No załóż chociaż rurki i nie rób mi w tych dresach wstydu. Wygląda jak byś w nie nasrała.
-Też coś mi tak waliło i nie wiedziałam co..
- Nie drocz się ze mną bo ci każe założyć sukienkę.
-Lepsza sukienka niż spódniczka.
-Am! W tym momencie masz iść na górę się przebrać i bez dyskusji.
-Dobrze tato..- spuściłam głowę ukrywając uśmiech na twarzy. Dam mu poczuć satysfakcję władzy nade mną ale nie na długo. Widziałam banana na gębie taty i rybę na buzi Majki.
-Dobry jesteś. Mnie Nigdy nie słuchała.
-Opracowana taktyka.- debile. Myślałam że od tak szerokiego uśmiechu rozerwie mi się morda.
Jeżeli
oni myślą że ja założę jakąś sukienkę albo gorzej spódniczkę to oni na
mózg upadli. Wyciągnęłam z szafy moje spodnie z najniżej opuszczonym
krokiem. Ja żyje swoimi zasadami a ich pierdole .Maya chyba nie
wytrzymała i wyszła.
-Do jasnej cholery Amy!
-Czego znowu?
-Miałaś się przebrać...
- ..no i się przebrałam.
- Ale nie w kolejne spodnie z krokiem do kolan.- Maya
-Ty się nie wtrącaj!
A po za tym chyba was pojebało jeżeli myślicie że założę sukienkę.
-Ja właśnie tak myślałem.
- No to się myliłeś, twoja taktyka jest do dupy a ja to pierdole i nie jadę.
A prawda jest taka że jutro albo za dwa dni będziecie po mnie dzwonić bo sb nie dacie rady.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła.
-Dobra dobra a niebawem żegnam państwa.
Pokierowałam się na górę do swojego pokoju. Próbowałam obczaić sytuację. Jutro ściągnę Justina Ashley i Maxa do mnie. Pewnie już wrócili znad morza. A narazie zadzwonię.. - w tym momencie do pokoju zapukała mama.
-Co tam mamo?
-Pogadamy?
-No jasne wchodź.- poklepałam miejsce obok sb na łóżku i kontynuowałam rozmowę.
-Coś nie tak..?
-I tak i nie..Ale najpierw powiedz co się przed chwilą stało.
-No bo te dwa osły mnie zdenerwowały. Kazali mi się przebrać no to się przebrałam. Tylko że w spodnie z jeszcze bardziej opuszczonym krokiem. Wtedy ojciec się wkurwił i zrobił się czerwony. Myślałam że ryknę śmiechem. No i powiedziałam że pierdole i nie jadę.
I jutro tak sb myślę że ściągnęła Justina Ashley i Maxa a teraz zadzwonię do Viki żeby mi przywiozła laptopa i ubrania.
-Ale najpierw zadzwoń do niego.
-Skąd mamo masz Tą kartkę?
-Była w łazience.
-Taak?? A wydawało mi się że zabierałam ją do pokoju.
-Dzwoń.
-Ale po co?
-Sprawdziłam tego gościa. Paczaj to są zdjęcia z ostatniej sesji zdjęciowej.
Zobacz jaki on śliczny.
-To akurat prawda. Obiecuje że zadzwonię dobrze?
-No dobrze..
-Do jasnej cholery Amy!
-Czego znowu?
-Miałaś się przebrać...
- ..no i się przebrałam.
- Ale nie w kolejne spodnie z krokiem do kolan.- Maya
-Ty się nie wtrącaj!
A po za tym chyba was pojebało jeżeli myślicie że założę sukienkę.
-Ja właśnie tak myślałem.
- No to się myliłeś, twoja taktyka jest do dupy a ja to pierdole i nie jadę.
A prawda jest taka że jutro albo za dwa dni będziecie po mnie dzwonić bo sb nie dacie rady.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła.
-Dobra dobra a niebawem żegnam państwa.
Pokierowałam się na górę do swojego pokoju. Próbowałam obczaić sytuację. Jutro ściągnę Justina Ashley i Maxa do mnie. Pewnie już wrócili znad morza. A narazie zadzwonię.. - w tym momencie do pokoju zapukała mama.
-Co tam mamo?
-Pogadamy?
-No jasne wchodź.- poklepałam miejsce obok sb na łóżku i kontynuowałam rozmowę.
-Coś nie tak..?
-I tak i nie..Ale najpierw powiedz co się przed chwilą stało.
-No bo te dwa osły mnie zdenerwowały. Kazali mi się przebrać no to się przebrałam. Tylko że w spodnie z jeszcze bardziej opuszczonym krokiem. Wtedy ojciec się wkurwił i zrobił się czerwony. Myślałam że ryknę śmiechem. No i powiedziałam że pierdole i nie jadę.
I jutro tak sb myślę że ściągnęła Justina Ashley i Maxa a teraz zadzwonię do Viki żeby mi przywiozła laptopa i ubrania.
-Ale najpierw zadzwoń do niego.
-Skąd mamo masz Tą kartkę?
-Była w łazience.
-Taak?? A wydawało mi się że zabierałam ją do pokoju.
-Dzwoń.
-Ale po co?
-Sprawdziłam tego gościa. Paczaj to są zdjęcia z ostatniej sesji zdjęciowej.
Zobacz jaki on śliczny.
-To akurat prawda. Obiecuje że zadzwonię dobrze?
-No dobrze..
-Mamo nie wydaje ci się że ojciec ostatnio jest jakiś dziwny..
-Właśnie o tym chciałam pogadać .. Wydaje mi się że mnie zdradza..
-Myślisz..
-No czemu nie? Co go niby trzyma przy mnie?
-rodzina chyba że mu na niej nie zależy. -Nie wiem.. pogadamy o tym jutro jak wrócę z roboty a teraz idę już.. pa pa kochanie- matka pocałowała mnie w głowę i wyszła. Nie wiedziałam gdzie ostatecznie zadzwonić najpierw wybrałam Viki. Powiedziała że kumpel ją podrzuci samochodem ( nie chciałam wnikać w szczegóły co to za kolega:)
Powiedzieli że będą ok 8 Pm wiać mam jeszcze czas.
Położyłam się na łóżku głowę zwieszając poza łóżko. Moją uwagę przykuła duża kartka na biurku albo raczej duża koperta zaadresowana moim numerem i nazwiskiem. Chyba powoli domyślałam się o co chodzi. Położyłam ją między książkami na półce i sięgnęłam po kartkę z numerem telefonu jakiegoś tam LOUISA TOMLINSONA.
Nie odczuwałam żadnego stresu przykładając telefon do ucha.
-Halo? - usłyszałam cichy głos w słuchawce. Był jakby trochę smutny.
-Ymm.. cześć Louis..
-Jeżeli jesteś kolejną podnieconą fanką to sb odpuść nie mam dzisiaj humoru i nie...
-Zamknij się! - wydarłam się na niego. Po chwili usłyszałam ciszę.- Dziękuje za uwagę. Dla twojej wiadomości jestem dziewczyną z pociągu. Nie wiem po co mi wtedy dałeś swój numer i nie wiem po co miałam do ciebie zadzwonić.
-To ty??
-Tak to ja. Podasz mi jakiś powód dla którego miałabym się teraz nie rozłaczać.?
-Proszę nie rób tego..
-No dobrze ale o co chodzi..?
-No bo ja chciałem.. cię poprosić o pomoc...
-Właśnie o tym chciałam pogadać .. Wydaje mi się że mnie zdradza..
-Myślisz..
-No czemu nie? Co go niby trzyma przy mnie?
-rodzina chyba że mu na niej nie zależy. -Nie wiem.. pogadamy o tym jutro jak wrócę z roboty a teraz idę już.. pa pa kochanie- matka pocałowała mnie w głowę i wyszła. Nie wiedziałam gdzie ostatecznie zadzwonić najpierw wybrałam Viki. Powiedziała że kumpel ją podrzuci samochodem ( nie chciałam wnikać w szczegóły co to za kolega:)
Powiedzieli że będą ok 8 Pm wiać mam jeszcze czas.
Położyłam się na łóżku głowę zwieszając poza łóżko. Moją uwagę przykuła duża kartka na biurku albo raczej duża koperta zaadresowana moim numerem i nazwiskiem. Chyba powoli domyślałam się o co chodzi. Położyłam ją między książkami na półce i sięgnęłam po kartkę z numerem telefonu jakiegoś tam LOUISA TOMLINSONA.
Nie odczuwałam żadnego stresu przykładając telefon do ucha.
-Halo? - usłyszałam cichy głos w słuchawce. Był jakby trochę smutny.
-Ymm.. cześć Louis..
-Jeżeli jesteś kolejną podnieconą fanką to sb odpuść nie mam dzisiaj humoru i nie...
-Zamknij się! - wydarłam się na niego. Po chwili usłyszałam ciszę.- Dziękuje za uwagę. Dla twojej wiadomości jestem dziewczyną z pociągu. Nie wiem po co mi wtedy dałeś swój numer i nie wiem po co miałam do ciebie zadzwonić.
-To ty??
-Tak to ja. Podasz mi jakiś powód dla którego miałabym się teraz nie rozłaczać.?
-Proszę nie rób tego..
-No dobrze ale o co chodzi..?
-No bo ja chciałem.. cię poprosić o pomoc...
---------------------------------------------
Dzień dooberek :)
Chciałam was przeprosić za moją tak długą nie obecność. Rozdział by już pojawił by się kilka dni temu ale miałam problem z komputerem, a ten rozdział jest dodany przez Majkę za co jej dziękuje :*< Przecież ja to, kurwa dodaję xD M. >
Chciała bym was za to prosić o polecanie mojego bloga. Niezbyt on się rozpowrzechnił co nie ukrywam mnie trochę martwi :(
Dzień dooberek :)
Chciałam was przeprosić za moją tak długą nie obecność. Rozdział by już pojawił by się kilka dni temu ale miałam problem z komputerem, a ten rozdział jest dodany przez Majkę za co jej dziękuje :*< Przecież ja to, kurwa dodaję xD M. >
Chciała bym was za to prosić o polecanie mojego bloga. Niezbyt on się rozpowrzechnił co nie ukrywam mnie trochę martwi :(
Chyba nie spodziewaliście się takiego obrotu sprawy (mam na myśli Hazzę i Viki) ??
Sama jestem zaskoczona tym co napisałam ale przynajmniej wiemy na jakim etapie H&V są.
Przepraszam
was za tą scenkę, bo opisywanie miłości nie wychodzi mi najlepiej wolę
już opisywać kłótnię. Ale kłótnie zobaczycie w następnym rozdziale, a
kogo kłótnie to narazie tajemnica :p
Jeszcze jedno:
Jak myślicie co jest w tej kopercie?
Dodam tylko że to nie koperta od któryś chłopaków z 1D ;)
Proszę komentujcie i jeszcze raz przepraszam :D
Karlee. <3
Jak myślicie co jest w tej kopercie?
Dodam tylko że to nie koperta od któryś chłopaków z 1D ;)
Proszę komentujcie i jeszcze raz przepraszam :D
Karlee. <3
Pojęcia nie mam co jest w tej kopercie. Może zdjęcia jej ojca, zrobione przez prywatnego detektywa? :D Wiem, głupie...
OdpowiedzUsuńNie ma to jak nie przeklinanie przy rodzicach xd
Ciekawe co się stało Lou...?
Boże, ile pytań! ;)
Czekam na kolejny :*
Wsapniały. Rany jak to kurde wciąga ;) czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńGenialny < 3
OdpowiedzUsuńMasz talent ; )
Czekam nn ! ; *
І know this if off toρic but Ι'm looking into starting my own blog and was wondering what all is required to get set up? I'm assuming hаvіng а blog liκe
OdpowiedzUsuńyours wοulԁ cost a pretty pеnnу?
I'm not very web savvy so I'm not 100% sure. Аnу suggеstions or аdvicе would be greatly apprесiated.
Thank yοu
My web blοg: sztukateria styropianowa