wtorek, 14 sierpnia 2012

Thank you that you are.!- 9

Co?? Drapaczka do pleców?? Na przeprosiny.?! Ten człowiek naprawdę się domaga śliwy pod okiem. Przecież umawialiśmy się na bukiet róż!
-Harry pozwól na słówko.
-Wybacz Amy ale chciałbym popatrzyc jak moja ślicznotka cieszy się z prezentu.- Viki była przerażona. Widziałam to w jej oczach. Nie widziała czy się cieszyć czy płakać z głupoty Harrego.
-Kretyn. Żałuję że wogóle wpuściłam cię do swojego domu więcej tego błędu nie popełnienie. - zabrałam Viki tą głupią drapaczkę do pleców i tak poprostu złamałam.- Wynoś się z mojego domu i już Nigdy tu nie wracaj, nigdy. Rozumiesz? - nie byłam na niego zła. Niby dlaczego.?
Ja tylko byłam na niego wściekła.
-Jak mogłaś to był prezent dla Viki.
-Ty dupku. Wypierdalaj!- Chłopak wyszedł bez chwili zastanowienia. Lecz po chwili zadzwonił dzwonek.
Otwierając drzwi ujrzałam...
Harrego, albo raczej bukiet róż. W duhu uśmiechnęłam się ale w realu byłam na niego nadal wściekła.
- Przepraszaszam Viki. To miał być żart.
Wiesz że cię kocham.
-Jakoś ci to nie wyszło - odburkneła.
-Stop.- krzyknęłam.- Chodźcie ze mną.- zaprowadziłam ich do jednego z pokoi.- Więc możecie się tu 'miziać ' ale nie na moich oczach, bo zaraz zacznę rzygać tęczą. Życzę miłego wieczoru a tymczasem żegnam. Kolacja będzie za pół godziny.- Nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół i rzuciłam się na kanapę w salonie.
-I co ja mam wam zrobić na tą kolację? -obróciłam się na drugi bok i poczułam coś twardego w okolicach brzucha. Okazało się że telefon mi wypadł z kieszeni. No tak jedno nieodebrane połączenie i wiadomość.
-No ten tego..., a on czego chciał..? -zamruczałam sama do siebie.
' Proszę cię napisz gdzie i kiedy możemy się spotkać? L '
Szczerze mówiąc nie wiedziałam co mu napisać, bo nie wiedziałam kiedy wyjeżdża Viki z Harrym, a nie chciałabym żeby się spotkali. Bo wtedy by się zaczęły te denne pytania: 'To twój chłopak','Gdzie się poznaliście',' Długo się znacie' bla, bla, bla.. i te zjebane pytania.
Zapukałam do 'ich' pokoju.
-Sory że pszeszkadzam. O której jutro jedziecie?
-No ten około 3 Pm.
-Dobra spoko. Dzięki.- Odpisałam Louisowi żebyśmy się spotkali jutro u mnie o 4 Pm . Ciekawość mnie zrzera czego on ode mnie chciał. Koleś mnie rozwala. Nie zna mnie a już mi wyjeżdża z tekstem że coś tam, coś tam.
Ale to wszystko jest skomplikowane. Nawet mój mózg nie ma siły o tym myśleć, ale wymyślił za to żeby zrobić spagetti.
To nie było trudne ale za to pyszne. Ponownie udałam się do pokoju Viki i Harrego.
-Zejdźcie na kolację.- rzuciłam krótko i wyszłam.

Po kolacji chciałam pozmywać ale Viki powiedziała że zrobi to za mnie. Do mojego pokoju ktoś zapukał, akurat tuliłam się do Hazzuni.
-Proszę.
-Em.. Amy nie wiem.. nie miałabyś pożyczyć mi jakiejś bluzki..?
-Huehue.. może być moja? - Harry chyba no początku się lekko speszył ale potem zrozumiał aluzje i wyluzował. - wchodź i Siadaj.- poklepałam miejsce obok siebie na łóżku. Sama za to schyliłam się i Wyciągnęłam dość spore pudełko spod łóżka. Na samym wierzchu leżała czarną bluzka z napisem:
' I love your smile, I love your sleepy voice and mesmerizing love your iris. Thank you that you are. '
-Co to?
-Emm.. tą bluzkę kupiłam kilka miesięcy temu dla mojego kuzyna. No ale on wyjechał i obiecał że w przyjedzie. Minęło pół roku a jego nie ma. Przypadek.?
-Nie będę nikogo osądzać po opowieści. A myślałem że to ja mam hipnotyzujacę tęczówki- poruszał śmiesznie brwiami.
-Nie zdążyłam im się nawet przyjrzeć.- pokazałam mu język.
-Ale dlaczego zaspany głos.?
-Bo jak zawsze był u mnie to go budzilam o 8 rano, a on ciągle mówił to samo: Jeżeli się nie pali, nie ma zagłady i jesteś Amy wyjdź z mojego pokoju siło nieczysta.
-Wszystko jasne. - podałam mu t-shirt.
-Jest twoja.
-Dziękuje. W zamian rekompensaty ją jutro robię śniadanie.
-Świetnie. A i przyślij Viki dam jej jakieś piżamy.
-Spoko. Na dole stoi twoja torbą z laptopem.
-Wiem.Dzięki. - Harry wyszedł a ja Chwyciłam słuchawki i telefon i zatopiłam się w słowach 'Look after you'.
Nawet Nie wiem kiedy odplynełam.

obudziłam się jakoś o 11:34 Pm. Zeszłam po cichu na dół ja wchodzę do kuchni a tam Viki i Harry.
- Prezerwatyw w domu nie ma.. chyba że macie swoje- zasmiałam się z sarkazmem.
- Raczej nie będą potrzebne.
- Phi..
-Czy to była kpina?- rzuciła Viki z udawaną złością w głosie.
-Nie skąd że? Ale na wszelki wypadek uważajcie. Nie sądzicie że jesteście jeszcze za młodzi żeby pakować się w gównianą robotę.?
-Dlaczego Odrazu gównianą..?
-No wiesz te smierdzace kupy i pieluchy..- ryknełam śmiechem i jak najszybciej wybiegłam z kuchni.
-Amy zabiję cię kiedyś.
-Dobranoc. - rzuciłam szybko chcąc uniknąć dalszej konwersji. Szybko się wykompałam i nie mając już siły obczajania Tt ponownie zasnęłam.

Tym razem obudził mnie piękny zapach Hmm... jajecznicy? Nawet się nie ogarnęłam tylko szybko zbiegłam na dół.
- Haaaaaaaaaaarry.! Wydarłam się ze schodów.- jak ja cię kocham .
-Wiem, wiem nie musisz mówić. Siadaj i jedz.
-No ale włącz radio.
-Oh.. Am.. ale ty masz kaprysy.- Harry na moją prośbę włączył radio.
-O!- krzyknęłam głośno- to jest dobre. Ja sobie ostatnio stoję przed lutrem i susze moje loczki a tu leci 'What.Makes You Beautiful'. No i skończyło się na tym że suszarka posłużyła jako mikrofon- głośno wybuchnęłam śmiechem, a zaraz za mną Harry. -
-A gdzie Viki.?
-Śpi jeszcze..
-No cóż.. po upojnej nocy musi odpocząć..- zasmiałam się.- jak było? - szepnełam mu na ucho na co on zrobił się czerwony że złości i rzucił we mnie jajkiem.
-Gdyby nis te drzwi miałabym już jajecznicę na głowie.- wzruszyłam ramionami i poszłam na górę.
Wchodząc do garderoby tak sobie pomyślałam co by tu ubrać. Niee.. Spojrzałam za okno..- mrzy.
To najgorsze co może być.- deszcz kiedy ty masz dobry humor.Ubrałam więc czarne rurki, czarny t-shirt i niebieską bluzę. Żeby mi już włoski nie zmokły założyłam niebiesko czarną czapkę z New Yorka.

-Harry.! Wychodzę.Wrócę za godzinę.Dom ma być cały, no i mam nadzieję że się rozumiemy. - Poszłam do pierwszego lepszego supermarketu i zrobiłam zakupy na 2 dni i przy okazji coś na obiad. Trochę mi zeszło w tym supermarkecie, no bo gdzie jak gdzie ale po spożywczaku mogę chodzic cały dzień. Wracając zachaczyłam o sklep Katherine.
-Cze Kat.
-No hej Am.
-Jakaś nowa dostawa trampek albo conversów.?
-Emm.. nie. Przyjdź jutro tak ok 11 am. powinny już być.
-Dzięki.

W domu czekała mnie miło- nie miła niespodzianka.
-Amy gdzieś ty się 4 godziny włuczyła?
-No.. chodziłam po supermarkecie potem wpadlam do Katherine..
-Miało cię nie być godzinę a cb nue było 4. Martwiliśmy się i Ciebie.
-Ludzie wyluzujcie. Jestem już dużą dziewczynką i do tego dorosłą. Umiem o siebie zadbać.
I żadnego ale..- wyprzedziłam odpowiedź Viki.- A teraz zapraszam was zrobimy obiad.

---------------------------------

Cze ;)
Przepraszam was że tsk dość długo nie było rozdziału, przepraszam że taki krótki i przepraszam kochane za tą kaszankę z tym blogiem. Ale cieszę się że nadal mogę pisać. Pewnie zastanawiacie się czemu rozdział jest taki krótki?
Otóż chciałabym żeby następny rozdział napisała Amy, wkońcu to w większej części był jej pomysł z Lou. Jak narazie jeszcze nuc nie wie ale myślę że się zgodzi napisać.

Kocham was <3

Karlee.

posted from Bloggeroid

5 komentarzy:

  1. Świetny < 3
    Harry i drapaczka do pleców ; ) Naprawdę oryginalny prezent ; D Haha !
    Czekam nn ! ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiem teraz określeć
    tego co czuję, to wszystko co
    piszesz jest .. cudowne!
    Zapraszam na ósmy rozdział! -> http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ey czemu taki krótki? :/
    I kiedy Amy doda nowy rozdział?
    Chcę mi się czytać xD
    A rozdział Boski ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chce czytać dalej . Ten blog jest genialny , masz talent do pisania ;))
    Zapraszam również do mnie ;D
    http://lovesandfriend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń