-A już myślałam że się będziesz cykać..- uśmiechnęłam się złowieszczo.
-Nie ma takiej potrzeby..- uśmiechnął się Hmm.. Niepewnie?
-Świetnie. Więc..
-.. co to za pomysł..?
-Mamusia nie nauczyła że się nie przerywa jak ktoś mówi?? - rzuciłam udając oburzenie.
-Nie.. - odpowiedział mi uśmiechem.
-To teraz za karę nie przedstawię ci mojego pomysłu.
-Ey!- udał oburzenie i śmiesznie poruszał brwiami.
-Jesteś taki śmieszny, ale to na mnie nie działa- zaśmiałam się cwaniacko.
-To też nie działa..? - zapytał po czym podszedł i mnie mocno przytuł. Tak właściwie to nie wiedziałam dlaczego to zrobił. Na początku byłam na niego trochę zła ale z każdą sekundą z którą mnie tulił nogi mi miękły a usta same wyginały się w podkówke. Nie wiedziałam czy odwzajemnić uścisk czy go odepchnąć. Ale kiedy bym to zrobiła on by mógł to źle odebrać. Chcę tylko się przytulić, nie mam ochoty na wielkie uczucie.. Loui był naprawdę śliczny ale bardziej rozbawiało mnie tego jego poczucie humoru. Po chwili wtuliłam się w niego. Kontem oka zobaczyłam że na jego twarzy pojawił się szeroki zaciesz. Patrząc z medycznego punktu widzenia nie ma konta oka, ale powiedzmy że użyłam przenośni. Po krótkim czasie odsunęłam się od niego i uważnie przyjrzałam się jego wyrazie twarzy. Ta mina- bezcenna.
-Chodźmy już- pociągnęłam go za rękę za sobą.
-Gdzie my jesteśmy.- zapytał kiedy weszliśmy do wielkiego budynku.
-Przekonasz się, ale muszę ci zawiązać oczy.
-Ugh... - Pokierowaliśmy się w stronę wind kiedy ona rusza zagadałam do Lou:
-Louis.
-Hmm..?
-A wiesz że z moim szczęściem do wind zatnie się ona między piętrami..?
-Że co? - zapytał unosząc lekko opaskę.
-Nic, nic- w tym momencie otworzyły się drzwi , a ja odetchnęłam z ulgą.-Nareszcie. Chodźmy. - ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.
-Amy poczekaj. Przecież sam nie dojdę z związanymi oczami.
-No tak.- uderzyłam się otwartą ręką w czoło. Chwyciłam chłopaka za rękę i ruszyliśmy dalej.
-jesteśmy- krzyknęłam uradowana a Lou ściągnął opaskę.
-Studio tatuaży? - zapytał zdziwiony.
-Boisz się.?
-Nie, ale jaki ja sobie zrobię tatuaż?
-Nie wiem, coś się wymyśli.- Lou spuścił głowę udając że myśli.
-wiesz co?
-Hmm..?
-Teraz wyglądamy jak stare dobre małżeństwo.- uśmiechnął się nie odbywając wzroku od naszych splecionych rąk.
-Spadaj- rzuciłam z wielkim D na buzi i uderzyła go lekko pięścią W ramie.
-Lubie cię.- wyrwał dwa słowa nie wiadomo skąd .
-Cóż za szczere wyznanie.
-Dobra Amy bo my tam Nigdy nie dojdziemy.
-PocZekaj- rzuciłam szukając dowodu w kieszeni, ale go nieznalazłam tylko łańcuszek.
-Mogę zapiąć? - zapytał jakby.. ..niepewnie.
-Hmm..jasne.-uniosłam włosy lekko do góry żeby Lou mógł swobodnie go zapiąć.
-o ja-usłyszałam po chwili i poczułam zimne palce chłopaka na moim karku.
-Ty masz już tatuaż.
-Jak widać- uśmiechnęłam się tajemniczo.
-To jest..
-Tak Louis to jest kod kreskowy.
-Omg. Nigdy nie miałem odwagi sobie go zrobić.
-Cieszę się że jesteś szczery.
-A ty kiedy go robiłaś?
-Szczerze??
-No raczej- znowu się uśmiechnął
-Sama nie wiem- rzuciłam krótko a on zrobił minę 'wtf'
Widząc tylko jego wyraz twarzy powiedziałam krótkie 'nie pytaj' i Weszłam do środka.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?- zapytała niska blondynka za ladą.
-Dzień dobry..em.. My chcielibyśmy zobaczyć katalog z tatuażamy.
- Chwileczkę.- Dziewczyna przyniosła 2 grube segregatory.
-usiądzie sobie tam. Jak na coś się zdecyduje to przyjdźcie do mnie. - podała mi segregatory i wskazała na stolik.
-Dzieki.
-Too! - wydarł mi się nad uchem Lou.
-Dobre słowa: Believe in yourself! (Uwierz w siebie )
-Tylko gdzie to teraz zrobić??
-Na prawej łopatce.
-Dobry pomysł. A ty wybrałaś coś??
-Tak jakby..
- Pokaż to. Łał. Zajebisty. Zrób sobie go po prawej stronie obok pępka.
-Cóż.. Nie lepiej na ramieniu.? Będzie lepiej widoczny.
-A tamten tatuaż już tak długo ukrywasz..
-A może i racja..
-A Am.. Nic nam się nie stanie.. Znaczy że nie będziemy mieli po tym żadnego zakażenia ani nic..?
- Lou to najdroższy i najbardziej profesjonalny salon w całym Oxfordzie. Zaufaj mi. To tutaj robiłam ten kod kreskowy.
-Dobrze więc chodźmy.- uśmiechął. Się i poszliśmy.
Po dwóch i pół godziny wyszliśmy. Lou był naprawdę zadowolony z tego tatuaża.
-Dziękuje ci Amy.
-Proszę.
-Ale dziękuje za ten wspaniale spędzony czas.
-Drogi Louisie Tomlinsonie. To ja tobie dziękuje że wtedy dałeś mi swój numer. Gdyby nie ty wtedy nie było by mnie tu teraz. Nie miała bym kolejnego tatuaża i nie poznała bym kolejnej wspaniałej osoby.
-To może dała byś się namówić na spacer. Wieczorem. Jak będziesz w Londynie? - Lou się trochę zająkał na co ja się głośno roześmiałam.
-Czy ty mi proponujesz randkę.? - chciałam go jeszcze trochę potrzymać w niepewności.
-Yy..nie...tak..to znaczy..tak jakby..
-Dobrze już dobrze. Z przyjemnością z tobą pójdę.
-Cieszę się.
-A teraz chodźmy na kolacje, głodna jestem.
-Ale..
-Spokojnie mojej mamy już nie ma..yy. poszła do pracy.
-Aha.
-Louisku mój ty kochany..- uśmiechnęłam się do niego.
-Słucham ja ciebie.
-Weź mnie na barana..
-Pomyślmy..- chyba nie muszę mówić że cały czas się śmialiśmy. Czułam się zajebiście w jego towarzystwie. Była bym w stanie poprosić go teraz o wiele rzeczy.
Lou popukał się palcem po policzka. Uśmiechnęłam się tylko i przyssałam się do jego policzka. Nie oderwałam od niego ust przez jakieś pół minuty bo chciałam zostawić na nim ślad, ale nie żeby to była malinka bo co by sobie o nim pomyśleli.
-Amy wariatko! - wydarł się ze śmiechem.
-Pocałować w drugi policzek??
-Nie dziękuje.
-Teraz mnie weź na barana.
-Wskakuj. - pochylił się a teraz ja wdrapałam mu się na plecy.
-Co chcesz do jedzenia..? Nie czekaj nic nie mów. Nie mam ochoty na gotowanie.Chodźmy gdzieś do restauracji.
-Jak chcesz. Może pojedziemy moim samochodem.?
-Może być.
-Wsiadaj.- Pokierowałam Lou do jakiejś knajpy. Jakiejś. Znaczy mojej ulubionej. Ja sobie wzięłam spaghetti a Lou kebaba i frytki. Najlepsze jedzenie.xd.
-Wiesz Amy jest już późno, muszę się zbierać.
-Szkoda.
-Mmm.. miło mi. Am..kiedy będziesz w londynie?
-Za 16 godzin 11 minut i 35 sekund.
-Będziesz jutro w Londynie.?
-Oczywiście. Akurat narazie przebywa moja siostra.
-a może ja po ciebie przyjadę.
-Skoro chcesz. Ale o 10 musiał byś tu być bo ja o 12 muszę być w Londynie.
-A ten nasz spacer to aktualny?
-Jasne. Czekaj na mnie przy Skate parku o 18, dobrze.?
-Jak sobie życzysz.
-Więc dobranoc, do jutra.
-Nie podwieźć cię do domu?
-Nie Dzieki pójdę do mamy.
-Więc dobranoc- Lou pocałował mnie w policzek i udał się do auta. Ja za to się odwróciłam i poszłam do szpitala. Mama stała akurat przy recepcji i brała jakieś papiery.
-No już myślałam że nie Przyjedziesz.
-Wiedziałam ze będziesz czekać.
-Opowiesz.
-Pogadamy jutro, nie jutro nie pogadamy bo jadę do Londynu. A masz trochę wolnego czasu?
-Nie bardzo. Właśnie karetka pojechała do wypadku i..
-Pani doktor jest pani proszone na sale operacyjną.
-już idę. Przepraszam cię Amy, ale muszę iść.
-Pa pa.- taa.. i znów zostałam sama.
Ruszyła głównymi ulicami Oxfordu w stronę domu. Zobaczyłam jakiś nowo otwarty klub, a przy nim kolejkę ludzi. Podeszłam zagadałam do ochroniarza i Weszłam bez kolejki. Rozejrzałam się do okoła po całej sali i zobaczyłam grupkę kolesi Podeszłam do nich, a oni się tylko na mnie popatrzyli.
-No co Kurwa nie poznajecie mnie?
-Że ty to ty?
-Że ja to ja.
-Szluge.
-Nie jonita- zasmiałam się z sarkazmem.
-A kiedyś była z ciebie taka grzeczna dziewczynka. Zero fajek zero alko.
-Ludzie się zmieniają. Mmm..mocne.
-Napijesz się.?
-Nie nie dzisiaj.
Wypiłam piwo i dokończyłam jonita i zmyłam się ok 2 do domku. Nie wiem jak tam reszta ekipy piła ale ja nie miałam zamiaru się upijać.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zarzuciłam na siebie szlafrok i Zeszlam otworzyć. W drzwiach ujrzałam uśmiechniętego Louisa.
-Co ty tu robisz tak wcześnie rano.?
-No przyjechałem po ciebie.
-Wchodź.
Po mnie? A my się umawialismy.?
-Nie panietasz.
-A która jest godzina.
-10:03
-Osz kurwa.
Daj mi 15 minut.- Lou się zaśmiał a ja szybko pobiegłam na górę.
Wzięłam szybki 5 minutowy prysznic, potem szybko założyłam jakieś dżinsowe rurki czarną bluzkę,czarne conversy w rękę czapkę wzięłam torbę którą przywiozła mi Viki ujmując tylko podr. Od maty. Wrzuciłam telefon kasę i słuchawki i zeszłam dół.
-Głodny?
-Nie. Ja jadłem. - uśmiechnął się.
-a tak w ogóle to Część Lou- Podeszłam i pocałowałam go w policzek.
-Siema Siema.
-to co jedziemy?
-Ta tylko wezmę Frugo.
-Po co ci Frugo??
-Muszę na jakiś czas zaspokoić głód.
-Wiesz Amy. Stąd jest kilka kilometrów do mojego domu. Może pojedziemy i zjemy śniadanie?
-Nie. Zjemy coś na mieście.
-Czyli jedziemy do mnie.
-Noo.. Lou no..
-Oj nie gniewaj się no..
-Przecież się nie gniewam..- zaśmiałam się i go pocałowałam w policzek.
-Ojeja jak miło..za co to?
- Że jak by to ująć troszczysz się o mnie i.. Chodźby dziękuje ci za to że po mnie przyjechałeś.-zająkałam się a on zaraz po mnie rozluźnił atmosfere swoim śmiechem.
-Wujek Louis zawsze do usług.
-Wow. Fajna chałupka. ChYba musiałeś wygrać w toto lotka.
-Ha ha. Nieee..
Wchodź..- otworzył drzwi przede mną a gestem zaprosił do domu. Ja mu się od razu władowałam się do kuchni.
-Ej ja ci dzisiaj zrobię śniadanie.
-Nie bo mi się chciało robić kolacji wczoraj.
Yy.. Co powiesz na tosty i marchewki w panierce. Gdy zaczęłam smażyć marchewki do kuchni przybiegł..hm.. Jakiś blondyn nie dosyć że w bokserkach to jeszcze zaspany.
-Louis ty robisz mi śniadanie- i rzucił się na mnie mocnonie przytulając. Zaraz nie wytrzymam ze śmiechu. Nic nie mówiłam tylko próbowałam powstrzymać śmiech. Po chwili ręką blondyn zaczął macać mnie po plecach, a potem po włosach.
-Louis to ty? - spojrzał w górę i zobaczył mnie znaczy że dziewczynę a nie jakieś zombie.
-Aaaaa.. - wydarł się i pobiegł na górę. My za to wybuchnelismy śmiechem i co chwilę udawaliśmy tego blondyna. po 5 minutach zbiegł na dół z pałką bejbolową i staną 5 metrów ode mnie.
-Kim jesteś i co robisz w moim domu.? - zapytał jakby lekko zdenerwowany.
-Jestem twoim aniołem. Zesłano mnie tu żeby ci robić codziennie rano śniadanie. ale skoro nie chcesz to nie. Może mnie ześlą do kogoś bardziej normalnego kto będzie mi wdzięczny za to że mu robię śniadanie a nie na mnie będzie z pałką bejsbolową.- udałam że się obrażam i skierowałałam się do wyjścia z kuchni.
Po chwili on do mnie podbiegł i uklękął przedę mną.
-Nie! błagam! Nie! Nie odchodź. Zrobię wszystko co chcesz tylko nie odchodź.-zaczął mnie całować po rękach.
-Dobra już ogarnij się. - zaśmiałam się i wróciłam do kuchni.
-Lou ja już muszę się zbierać.
-Hmm.. Szkoda.
-Spokojnie. Widzimy się dzisiaj wieczorem.
-Wiem, wiem. - uśmiechną się od ucha o ucha.
-No to narazie.
-Odwiedź cię?
-Nie dzięki, nie trzeba . Kawałek mam.
-Jak chcesz. To do wieczora. - pocałowałam go w policzek i wyszłam..
Gdy tak szłam myślałam sb po co ja w ogóle tu przyjechałam. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Liama.
-Cześć Liam.
-no Cześć Amy.
Coś się stało?
-Nie..znaczy tak.. Potrzebuje twojej pomocy.
-Jestem do usług.
-Zalozylam się z siostrą i tak niby przegrałam niby wygrałam ale muszę wykonać zadanie z zakładu.
-A jakie jest to zadanie.
-Pocałować jakiegoś chłopaka na ulicy.
-Uhuhhho.. Ostro.- zaśmiał się.- A w czym niby ja ci tam pomogę??
-Bo nie chce całować byle jakiego kolesia na ulicy.
-Aha. I że niby tym chłopakiem mam być ja.?- zaśmiał się.
-Emm.. Tak..
- Osobiście ci powiem że ja dzisiaj nie mogę poprostu nie wyrobie się. Przkro mi.
- Nosz Kurwa- zaklnęam cicho.
-Ale za to mogę ci przysłać kumpla . On napewno się zgodzi.
-Może być. Tylko błagam cię. Nie zawiedź mnie.
-Spokojnie.
-Dziękuje.
-Zadzwonie do ciebie gdzieś za pół godzinki.
-Ok.
Ruszyłam do hotelu w którym na pewno będzie tata i Maya.
Hmm.. Z tego co pamiętam to był pokój 216.Zapukałam i oparłam się o framugę.
-Cze.- Weszłam sobie do jej pokoju.
-No Siema Siema. Wiedziałam że Przyjedziesz- uśmiechnęła się cwaniacko.
-I Miałaś rację. Tylko pytanie po co przyjadę.?
-No ten... No do biura.
-Błąd. Przyjechałam tu tylko po to żeby wykonać zadanie.
-Ty naprawdę jesteś Pojebana
- dziękuje. Za półtorej godziny (14:30 )masz być gotowa.- rzuciłam i wyszłam.
Napisałam Liamowi sms-a żeby jego kumpel tak ok. o 3 (15:00) przechodził ulicą Oxford Street.
Po chwili Liam sam zadzwonił.
-Hallo?
-Co tam?
-Poprostu niech ten twój kumpel ok. 3 przechodzi przez Oxford Street. Niech sb idzie i się nie zatrzymuje ją go poznam. Tylko mi musisz wysłać jego zdjęcie.
-Dobra.
-Jeszcze raz Dzieki.
Wkońcu udałam się do jakiejś restauracji, knajpy, pizzerii, lokalu czy chuj wi czego się najeść.
--------------------
Uhuhuu!
No nareszcie udało mi się skończyć :))
To nie prawda co pisze Majka że się rozleniwiam, no może ma trochę racji, może trochę więcej niż trochę ale wczoraj znaczy dzisiaj byłam na weselu i miałam dosyć bo dopiero prawie o 7:30. poszłam spać a obudzilam się przed 10 xd.
Pewnie domyślacie się o którego z chłopaków chodzi. :) Potem z tego zakładu a mianowicie pocałunku trochę się namięsza.
Rozdział wyszedł trochę dłuższy niż zwykle ale sama wiem że końcówkę zjebałam bo ją pisałam rano i to taka kaszankę wyszła .
Aaa.. Co do nowego bloga to postanowiłam go założyć.. Nie wiem czy to dobry pomysł ale się okaże w krótce :D
Do zooobaczyska :p
Karlee.
posted from Bloggeroid