Wysiadłam z auta i poszłam do swojego pokoju.
-Amy co się z tobą do cholery dzieje..?
-Jak co?
Nic.
-Przecież widzę.
-Wiesz co.? Wydaje mi się że znam tego chłopaka z Milk Shake City .
- Mówię ci że to.Liam Payne.
-Dobra..daj sobie z tym spokój.
-A tak właściwie co się stało?
-Eh.. Zbyt długa historia. Jutro ci opowiem.- Wyciągnęłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki. Chciałam wyprać dżinsy ale przecież w spodniach mam pieniądze. Wyciągając monety Wyciągnęłam kartkę.
-Cholera.- przeklęłam
-Co jest? - Maya
- Czy ty stoisz pod moimi drzwiami i podsłuchujesz czy jak?
- Nie po prostu Szłam z dżinsy do prania.
-O to się dobrze składa bo właśnie będę prała swoje.
-A co to za kartka?
-Nie wiem jakiś koleś mnie zaczepił w pociągu.
-Aaaaaaaaaaaa.. Louis Tomlinson.- Maya podała mi kartkę z numerem i nazwiskiem tego gościa z pociągu.
-Co ci się stało.?- zapytałam ze zdziwieniem.
-To jest ten Louis z One Direction.
-Ta a ja jestem Nathan Sykes z The Wanted, Britney Spears, Demi Lovato i Avril Lavigne.
-No na prawdę.
-Już ci się coś Popierdoliło w tej małej główce.
-Moja głową nie jest mała, jest proporcjonalna do reszty ciała.
-Idź już spać.
-Musisz mi uwierzyć.
-Won mi z łazienki.- wydarłam się na cały dom. Zamknęłam jej drzwi przed nosem a ona dalej stała i waliła pięściami w drzwi i coś krzyczała że ona nie kłamie coś tam jeszcze. Wkurzało mnie to więc wchodząc pod prysznic włączyłam radio w prysznicu i nie było słychać May. Nareszcie. Ubrałam piżamy i powędrowałam do pokoju. Zastanawiałam się gdzie jest mój laptop. Jasna cholera!
Przecież on został w torbie u Viki w domu. Jutro znowu muszę wrócić do Londynu. Ta myśl mnie przerażała. Po całym dniu wrażeń zasnęłam bez pomocy The Fraya.
*** Viki***
Po tym piwie i winie byłam lekko wstawiona. Co nie zmieniało moich rozmyślań. Do mojego pokoju wszedł Christian.
-Czego- warknęłam.
- Chciałem ci tylko powiedzieć że idziemy z Emily na imprezę ale skoro ty jesteś w takim stanie to zostajemy.-powróciłam do pozycji siedzącej.
-Braciszku nie musisz się o mnie martwić. Możecie spokojnie iść na imprezę bo nie długo przyjedzie po mnie Britney i u niej zostanę na noc.- poklepałam brata po ramieniu. Oczywiście skłamałam dla świętego spokoju. A on głupi w to uwierzył.
- W takim razie nic tu po mnie. Tylko nie pij więcej bo i tak rodzice gdyby się dowiedzieli że ci na to pozwoliłem to by mnie zabili.
-Ojej Chris marudzisz. Nie bój się nie wezmę już kieliszka do ręki. Obiecuję. - I kolejne kłamstwa posypały się w stronę mojego brata.- A rodzice kiedy wracają?
-Z tego co mi mama mówiła to że jutro ok 10 Pm bo sobie na poniedziałek wzięli wolne, znaczy mama napisała kartkę na sklepie że jutro będzie nieczynne a tata odwołał kilka spotkań.
-Jasne rozumiem.
A ty o której wrócisz?
-Emm.. Ja o 4 Pm.
-Aha.
-To my idziemy. Bądź grzeczna- uśmiechnął się ciepło i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam że zamykają frątowe drzwi podniosłam się i chwyciłam telefon. Jeszcze raz zastanowiłam się co robię, ale dla wstawionej dziewczyny jest wszystko jedno. Wybrałam numer do Harrego.
-Amy co się z tobą do cholery dzieje..?
-Jak co?
Nic.
-Przecież widzę.
-Wiesz co.? Wydaje mi się że znam tego chłopaka z Milk Shake City .
- Mówię ci że to.Liam Payne.
-Dobra..daj sobie z tym spokój.
-A tak właściwie co się stało?
-Eh.. Zbyt długa historia. Jutro ci opowiem.- Wyciągnęłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki. Chciałam wyprać dżinsy ale przecież w spodniach mam pieniądze. Wyciągając monety Wyciągnęłam kartkę.
-Cholera.- przeklęłam
-Co jest? - Maya
- Czy ty stoisz pod moimi drzwiami i podsłuchujesz czy jak?
- Nie po prostu Szłam z dżinsy do prania.
-O to się dobrze składa bo właśnie będę prała swoje.
-A co to za kartka?
-Nie wiem jakiś koleś mnie zaczepił w pociągu.
-Aaaaaaaaaaaa.. Louis Tomlinson.- Maya podała mi kartkę z numerem i nazwiskiem tego gościa z pociągu.
-Co ci się stało.?- zapytałam ze zdziwieniem.
-To jest ten Louis z One Direction.
-Ta a ja jestem Nathan Sykes z The Wanted, Britney Spears, Demi Lovato i Avril Lavigne.
-No na prawdę.
-Już ci się coś Popierdoliło w tej małej główce.
-Moja głową nie jest mała, jest proporcjonalna do reszty ciała.
-Idź już spać.
-Musisz mi uwierzyć.
-Won mi z łazienki.- wydarłam się na cały dom. Zamknęłam jej drzwi przed nosem a ona dalej stała i waliła pięściami w drzwi i coś krzyczała że ona nie kłamie coś tam jeszcze. Wkurzało mnie to więc wchodząc pod prysznic włączyłam radio w prysznicu i nie było słychać May. Nareszcie. Ubrałam piżamy i powędrowałam do pokoju. Zastanawiałam się gdzie jest mój laptop. Jasna cholera!
Przecież on został w torbie u Viki w domu. Jutro znowu muszę wrócić do Londynu. Ta myśl mnie przerażała. Po całym dniu wrażeń zasnęłam bez pomocy The Fraya.
*** Viki***
Po tym piwie i winie byłam lekko wstawiona. Co nie zmieniało moich rozmyślań. Do mojego pokoju wszedł Christian.
-Czego- warknęłam.
- Chciałem ci tylko powiedzieć że idziemy z Emily na imprezę ale skoro ty jesteś w takim stanie to zostajemy.-powróciłam do pozycji siedzącej.
-Braciszku nie musisz się o mnie martwić. Możecie spokojnie iść na imprezę bo nie długo przyjedzie po mnie Britney i u niej zostanę na noc.- poklepałam brata po ramieniu. Oczywiście skłamałam dla świętego spokoju. A on głupi w to uwierzył.
- W takim razie nic tu po mnie. Tylko nie pij więcej bo i tak rodzice gdyby się dowiedzieli że ci na to pozwoliłem to by mnie zabili.
-Ojej Chris marudzisz. Nie bój się nie wezmę już kieliszka do ręki. Obiecuję. - I kolejne kłamstwa posypały się w stronę mojego brata.- A rodzice kiedy wracają?
-Z tego co mi mama mówiła to że jutro ok 10 Pm bo sobie na poniedziałek wzięli wolne, znaczy mama napisała kartkę na sklepie że jutro będzie nieczynne a tata odwołał kilka spotkań.
-Jasne rozumiem.
A ty o której wrócisz?
-Emm.. Ja o 4 Pm.
-Aha.
-To my idziemy. Bądź grzeczna- uśmiechnął się ciepło i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam że zamykają frątowe drzwi podniosłam się i chwyciłam telefon. Jeszcze raz zastanowiłam się co robię, ale dla wstawionej dziewczyny jest wszystko jedno. Wybrałam numer do Harrego.
-Hallo? Słucham? - na sam jego głos zachciało mi się śmiać a gdy pomyślałam sobie że jest również wcięty jak i ja wszystko mi się złożyło w całość.
-Kotku gdzie jesteś.? Maja kobiecość pożąda twojej gitary ze spodni. Ukoisz moje pragnienie czy mam to powierzyć komuś innemu?
-Powiedz tylko gdzie jesteś.?
-Jestem u siebie.
-Okay Za 10 minut będę.- jedyne czego teraz pragnęłam to poczuć teraz jego delikatne dłonie na swoim nagim ciele i zatopić się w jego ustach.
Zeszłam do piwnicy i Wyciągnęłam z niej kolejną butelkę wina którą zachomikowałam tam jakiś czas temu.
Zaniosłam ją na górę zabierając po drodze dwa kieliszki do wina. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Za drzwiami Ujrzałam ucieszonego Harrego. Zamykając za sobą drzwi pociągnęłam go za rękę na górę. Harry przycisnął mnie do ściany i zaczął całować po szyi. Zupełnie Zapomniałam
O winie skupiając się nad tym co teraz robię a jednocześnie nad tym czego mogę żałować do końca życia...
***Amy**
Obudziły mnie promienie słońca na co sama się zdziwiłam. Słońce, u nas? To rzadkość. Jak zwykle założyłam dżinsy jakiś biały t-shirt z napisem REALLY LIKE CARROTS? I na to jakąś bluzę ze smilem. Zeszłam na dół. Ze względu na to że była dopiero 8:13 am liczyłam że nikogo tam nie będzie.
-O dzień dobry tato.
- witaj.
-Kiedy wróciłeś?
-o 3 Pm.
-I już wstałeś?
- Hmm.. no tak.
-Ranny ptaszek z ciebie.
-Z ciebie też.- ojciec uśmiechnął się do mnie promiennie.-A co tam u ciebie?
- Hmm.. u mnie? Wszystko w miarę normalnie. W czwartek ide na badania, wczoraj pojechałam do Viki ale wróciłam o 10 Pm , mamy już nie było. A u cb?
-Em ja miałem wczoraj jechać do Cardiff ale mój klient odwołał spotkanie bo przyjeżdża do Londynu więc się tam spotkamy.
-Jakby on po drodze nie mógł wstąpić do Oxfordu.
-Jak to mówią klient nasz pan.
-Życie. Jeżeli dobrze rozumiem to to spotkanie jutro?
-Tak. Jak najbardziej.
-A ty co dzisiaj będziesz robić?
-Wracam do Londynu. Zapomniałam wziąć od Viki torby z laptopem i ubraniami.
-Kotku gdzie jesteś.? Maja kobiecość pożąda twojej gitary ze spodni. Ukoisz moje pragnienie czy mam to powierzyć komuś innemu?
-Powiedz tylko gdzie jesteś.?
-Jestem u siebie.
-Okay Za 10 minut będę.- jedyne czego teraz pragnęłam to poczuć teraz jego delikatne dłonie na swoim nagim ciele i zatopić się w jego ustach.
Zeszłam do piwnicy i Wyciągnęłam z niej kolejną butelkę wina którą zachomikowałam tam jakiś czas temu.
Zaniosłam ją na górę zabierając po drodze dwa kieliszki do wina. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Za drzwiami Ujrzałam ucieszonego Harrego. Zamykając za sobą drzwi pociągnęłam go za rękę na górę. Harry przycisnął mnie do ściany i zaczął całować po szyi. Zupełnie Zapomniałam
O winie skupiając się nad tym co teraz robię a jednocześnie nad tym czego mogę żałować do końca życia...
***Amy**
Obudziły mnie promienie słońca na co sama się zdziwiłam. Słońce, u nas? To rzadkość. Jak zwykle założyłam dżinsy jakiś biały t-shirt z napisem REALLY LIKE CARROTS? I na to jakąś bluzę ze smilem. Zeszłam na dół. Ze względu na to że była dopiero 8:13 am liczyłam że nikogo tam nie będzie.
-O dzień dobry tato.
- witaj.
-Kiedy wróciłeś?
-o 3 Pm.
-I już wstałeś?
- Hmm.. no tak.
-Ranny ptaszek z ciebie.
-Z ciebie też.- ojciec uśmiechnął się do mnie promiennie.-A co tam u ciebie?
- Hmm.. u mnie? Wszystko w miarę normalnie. W czwartek ide na badania, wczoraj pojechałam do Viki ale wróciłam o 10 Pm , mamy już nie było. A u cb?
-Em ja miałem wczoraj jechać do Cardiff ale mój klient odwołał spotkanie bo przyjeżdża do Londynu więc się tam spotkamy.
-Jakby on po drodze nie mógł wstąpić do Oxfordu.
-Jak to mówią klient nasz pan.
-Życie. Jeżeli dobrze rozumiem to to spotkanie jutro?
-Tak. Jak najbardziej.
-A ty co dzisiaj będziesz robić?
-Wracam do Londynu. Zapomniałam wziąć od Viki torby z laptopem i ubraniami.
-No to możesz jechać ze mną jeśli chcesz.
-Hmm.. w sumie to czemu nie.
-Ale będziesz musiała mi pomóc.
-O fajnie. Wyczuwam sprawy papierkowe.
-No tak..
-Lubię to. Znów będę miała zaszczyt odwiedzić twoje biuro w Londynie?
-Tak zostaniesz tam a ja pójdę na spotkanie.
- Jasne przecież nie po to uczyłam się podrabiać twój podpis żebym mogła podpisywać za ciebie papiery.
-Dobrze że ciebie mam- ojciec uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. Mimo że tak rzadko go widywałam u tak go kochałam. Wiedziałam że czeka mnie kolejny dzień ciężkiej pracy. Ale czego się nie robi dla rodziny?
-Tato?
-Tak?
-Znów będę musiała założyć tą beżową sukienkę z żakietem?
-Niestety. Wyobrażasz sobie biuro w którym jest kilka tysięcy ludzi wszyscy w garniturach a kobiety elegancko w sukienkach a ty np. w dżinsach? Czasami trzeba ubrać się elegancko.
- Rozumiem. Wiesz co tato? Tak sobie myślę że zostanę z tobą te kilka dni w Londynie. Odpocznę sobie od tej całej cywilizacji i obczaję sb twoje miejsce pracy.
-Miło mi to słyszeć. W takim razie czekają nas zakupy.
-Jakie zakupy?
-Przecież nie będziesz chodziła ze mną do biura przez kilka dni w tej samej sukience.
-Shit! Nie nawiedzę zakupów..
-... i butów na korkach.
-Więc o której wyjeżdżamy.
-Em. o 6 Pm, pasuje.
-Świetnie. To ja idę do siebie.
-Hmm.. w sumie to czemu nie.
-Ale będziesz musiała mi pomóc.
-O fajnie. Wyczuwam sprawy papierkowe.
-No tak..
-Lubię to. Znów będę miała zaszczyt odwiedzić twoje biuro w Londynie?
-Tak zostaniesz tam a ja pójdę na spotkanie.
- Jasne przecież nie po to uczyłam się podrabiać twój podpis żebym mogła podpisywać za ciebie papiery.
-Dobrze że ciebie mam- ojciec uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. Mimo że tak rzadko go widywałam u tak go kochałam. Wiedziałam że czeka mnie kolejny dzień ciężkiej pracy. Ale czego się nie robi dla rodziny?
-Tato?
-Tak?
-Znów będę musiała założyć tą beżową sukienkę z żakietem?
-Niestety. Wyobrażasz sobie biuro w którym jest kilka tysięcy ludzi wszyscy w garniturach a kobiety elegancko w sukienkach a ty np. w dżinsach? Czasami trzeba ubrać się elegancko.
- Rozumiem. Wiesz co tato? Tak sobie myślę że zostanę z tobą te kilka dni w Londynie. Odpocznę sobie od tej całej cywilizacji i obczaję sb twoje miejsce pracy.
-Miło mi to słyszeć. W takim razie czekają nas zakupy.
-Jakie zakupy?
-Przecież nie będziesz chodziła ze mną do biura przez kilka dni w tej samej sukience.
-Shit! Nie nawiedzę zakupów..
-... i butów na korkach.
-Więc o której wyjeżdżamy.
-Em. o 6 Pm, pasuje.
-Świetnie. To ja idę do siebie.
Rzeczywiście chciałam odpocząć od tych wszystkich ludzi typu: Harry, Viki, Nick, reszta i mieć trochę swobody. W biurze taty raczej ich nie spotkam mimo że ono znajduje się w Londynie, a jedynie mam.szansę lepiej poznać Liama.
Nie wiem kiedy wraca Kevin. Jak pojechał do siostry to do tej pory nie wrócił. Widocznie ma jakieś sprawy do pozałatwiania, a jak wczoraj wracałam z Mayą do domu dowiedziałam się że Ashley i Justin zabrali Maxa i pojechali nad morze. Chyba wszystkim się teraz
przyda się odpoczynek.
Zapukałam do pokoju Maya.
- Proszę- nie liczyłam na to że Maya już wstała.
-Hej.
-Cześć.
-Co tam chciałaś?- Usiadłam koło niej na łóżku.
-Słuchaj.. Jadę dzisiaj z tatą do Londynu. Jedziesz z nami? Wiesz nie chce cię znów zostawiać samej.
-Eeee.. Jasne że chcę jechać. Przynajmniej sobie Odpocznę.
-Em.. Ale.. Ja jadę tam żeby odciąć się trochę od ludzi którzy ostatnio doprowadzili mnie do stanu zdenerwowania..
-.. czyli jednym słowem znów jedziesz do pracy..?
-Tak. Maya Zrozum mnie. Ja tam u taty w biurze odpoczywam... Wypełnianie tych papierów, cisza, spokój to dla mnie sposób relaksu.
-Amy a teraz ty mnie posłuchaj.. Ciągle wszystkim pomagasz.. Zawsze myślisz o kimś a nie o sobie. Amy do cholery zaniedbujesz siebie..
-Maya.. Proszę nie denerwuj się.. Wynagrodzę ci to w przyszłym tygodniu. Ale ten jeszcze musisz przeżyć.
-Ale i tak jadę z tobą.
-Myślałem że bardziej ci zależy żeby iść dzisiaj na koncert One Direction.
-Em.. Nie jest po jutrze koncert w Londynie..
-... Ale nie kupiłaś biletu
-..ale nie po to przecież z tb jadę.
-A po co?
- Ja myślałam że to ty jesteś bardziej kapująca.
-Oj tam..
- Jeżeli pojadę i ci pomogę to szybciej to skończymy i będziemy mieli więcej czasu na imprezy, a imprezy w Londynie są przecież najlepsze..
-Czy są najlepsze Czy nie to się okaże.- posłałam jej cwaniacki uśmieszek.
-Twoja ironia w głosie mnie przeraża.
-A teraz masz pole do popisu. Masz okazję założyć swoją ulubioną sukienkę. - zrobiłam skwaszoną minę.
Nie wiem kiedy wraca Kevin. Jak pojechał do siostry to do tej pory nie wrócił. Widocznie ma jakieś sprawy do pozałatwiania, a jak wczoraj wracałam z Mayą do domu dowiedziałam się że Ashley i Justin zabrali Maxa i pojechali nad morze. Chyba wszystkim się teraz
przyda się odpoczynek.
Zapukałam do pokoju Maya.
- Proszę- nie liczyłam na to że Maya już wstała.
-Hej.
-Cześć.
-Co tam chciałaś?- Usiadłam koło niej na łóżku.
-Słuchaj.. Jadę dzisiaj z tatą do Londynu. Jedziesz z nami? Wiesz nie chce cię znów zostawiać samej.
-Eeee.. Jasne że chcę jechać. Przynajmniej sobie Odpocznę.
-Em.. Ale.. Ja jadę tam żeby odciąć się trochę od ludzi którzy ostatnio doprowadzili mnie do stanu zdenerwowania..
-.. czyli jednym słowem znów jedziesz do pracy..?
-Tak. Maya Zrozum mnie. Ja tam u taty w biurze odpoczywam... Wypełnianie tych papierów, cisza, spokój to dla mnie sposób relaksu.
-Amy a teraz ty mnie posłuchaj.. Ciągle wszystkim pomagasz.. Zawsze myślisz o kimś a nie o sobie. Amy do cholery zaniedbujesz siebie..
-Maya.. Proszę nie denerwuj się.. Wynagrodzę ci to w przyszłym tygodniu. Ale ten jeszcze musisz przeżyć.
-Ale i tak jadę z tobą.
-Myślałem że bardziej ci zależy żeby iść dzisiaj na koncert One Direction.
-Em.. Nie jest po jutrze koncert w Londynie..
-... Ale nie kupiłaś biletu
-..ale nie po to przecież z tb jadę.
-A po co?
- Ja myślałam że to ty jesteś bardziej kapująca.
-Oj tam..
- Jeżeli pojadę i ci pomogę to szybciej to skończymy i będziemy mieli więcej czasu na imprezy, a imprezy w Londynie są przecież najlepsze..
-Czy są najlepsze Czy nie to się okaże.- posłałam jej cwaniacki uśmieszek.
-Twoja ironia w głosie mnie przeraża.
-A teraz masz pole do popisu. Masz okazję założyć swoją ulubioną sukienkę. - zrobiłam skwaszoną minę.
-Nie cieszysz się? Ty w swojej beżowej sukience wyglądasz lepiej.
-Jasne dzięki, ale jakoś nie cieszy mnie świadomość że muszę założyć sukienkę i szpilki. Najgorsze gówno na świecie.
O 6 Pm wyjeżdżamy.
A i za godzinę idziemy do Centrum Handlowego.
Ale nie bój się tylko na 10 minut.
-Jasne. 10 minut. A fajna bluzka- zachichotała cicho pod nosem, posłałam jej miażdżące spojrzenie i wyszłam.
-Jasne dzięki, ale jakoś nie cieszy mnie świadomość że muszę założyć sukienkę i szpilki. Najgorsze gówno na świecie.
O 6 Pm wyjeżdżamy.
A i za godzinę idziemy do Centrum Handlowego.
Ale nie bój się tylko na 10 minut.
-Jasne. 10 minut. A fajna bluzka- zachichotała cicho pod nosem, posłałam jej miażdżące spojrzenie i wyszłam.
-Maya do cholery! Długo jeszcze?
-Idę.
-Czy ty zawsze musisz się malować, ubierać w te denne sukieneczki i szpileczki.
-Tak. A ty zawsze musisz zakładać conversy albo trampki, sindbady, bejsbolówki i czapki? Co ty chłopak czy jak?
-Ale za to ja w tych swoich "conversach " dojdę do centrum handlowego, a ty nie dojdziesz do połowy tej drogi i nie wytrzymasz.
-A zakład że wytrzymam.?
-A zakład że nie?
-A zakład że tak?
-Dobra o co?
-Jeżeli ją wygram to ty musisz wybrać sobie chłopaka i go poderwać i umówić się z nim za kilka godzin i wtedy musisz się z nim całować. A jeżeli ją przegram ja muszę to zadanie wykonać.
-Hmm.. -Zrobiłam minę myśliciela. To nie była zbyt korzystna propozycja ale zobaczyć Mayę w roli podrywacza.. Bezcenne.-Dobra. Umowa stoi?
-Stoi.- podałam dziewczynie rękę na znak zawarcia umowy.
-I co już nie możesz?
-A żebyś wiedziała że nie mogę.
-A to dopiero połowa- poklepałam siostrę po ramieniu.
-Dzięki, ale uwierz mi. Choćbym miała się płakać z bólu dojdę.
-Yyy.. O Matko...- zrobiłam wystraszoną minę a potem wybuchnęłam śmiechem
-A co będzie jak wygram?
-Po pierwsze nie wygrasz, a nawet jeśli wygrasz to będziesz jarać się bardziej niż Frugo jara mnie.
-Ha ha.. I tak wygram!
____________________________
Dzień doooberek :D
Hmm.. od czego by tu zacząć..? :)
Po pierwsze: Po raz pierwszy mnie zawiedliście :( Liczyłam na 5 komentarzy a ty 4..? Jak to możliwe? Więc dlatego stwierdziłam że tym razem ja będę nie ugięta i dodam rozdział dopiero po 10 komentarzach :D
Po drugie: W opowiadaniu pojawił już się Harry i Liam więc teraz postanowiłam zwrócić trochę uwagę na Viki. Być może w 7 pojawi się następny z chłopaków.
I na koniec: Jak myślicie kto wygra zakład?
Amy czy Maya.
I komentować :D
Kocham was <3
ILove1D
Bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajnie wybrnęłaś z tego wątku dotyczącego Viki.
Czekam na next!
Ale to dopiero początek :) Viki wcale nie jest taka grzeczna jak się wydaje :D
UsuńPozory mylą :p
uuuu...
OdpowiedzUsuńHarry i Viki xD
A ja myślę że wygra Maya żeby było śmiesznie z Amy ;D
zajebioza ;D
Wygra pewnie Maya, a Amy będzie musiała wykonać zadanie. Albo umówi się z Liamem, albo pozna któregoś z pozostałych ;) Buahaha! xD (Wiem, jestem nienormalna :D)
OdpowiedzUsuńWątek z Viki nieźle mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania. ;)
Więc ogółem znów świetny rozdział i znów czekam no kolejny ;*
A gdyby np. wygrała Maya co wy na to żeby Amy umowila się z którymś z chłopaków i..
OdpowiedzUsuńO jprd xD
Super !! <3 hehh..
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie <3
Zajebisteeee <333
OdpowiedzUsuńFajnie by było, gdyby Amy przegrała i musiała poderwac Louisa :)
Podoba mi się ta opcjaaa ;P
Dzisiaj przeczytałam wszystko i jestem bardzooo zadowolona! Błagaam, niech Amy będzie z Liamem!!
OdpowiedzUsuńChcę już następny please!
Nie! Lepiej jak Amy będzie z Lou!
OdpowiedzUsuńŚwietny rudział :p ]
czekam na nn.
Maya, dopingujemy cie, wygraj !
OdpowiedzUsuńVick, moja ulubienica i Harold w łóżku ?
OMG