Dzień doooberek ;**
Mam dla was dwie wiadmomości:
Złą i złą. Więc zacznę od złej:
Po pierwsze zawieszam bloga :(
No cóż tak wyszło. Chodzę teraz do wiśni, jutro jest niedziela a ja idę do roboty więc jak wracam zmęczona nie mam siły pisać. Po za tym brak weny, a przede wszystkim MOTYWACJI. O czym powiem za chwilę.
Po drugie:
Minęło już 5 dni od dodania rozdziału 6 (09.07-14.07) A tu tylko 3 komentarze.?!
Nie wiem co się z wami dzieje. Przez ten czas może się zrewanżujecie i pojawi się te 10 upragnionych komentarzy.
Nie wiem jak to wszystko długo potrwa, ale po zakończeniu wiśni dodam 7.
Na razie was bardzo przeprasza ale nie mam innego wyboru. Nie chcę dodawać byle jakiego rozdziału, po siódemka musi być wyjątkowa - szczególnie mam na myśli relacje Viki i Harrego - i niestety nad tym będzie się trzeba pomęczyć do czego potrzeba waszej mobilizacji :)
Jeszcze raz przepraszam, wiecie że was kocham i liczę na was <3
P.S
Piszcie na gg- 34248227
A Twittera macie z boku :p
Karlee.
sobota, 14 lipca 2012
poniedziałek, 9 lipca 2012
Taki spontan, czaisz? - 6
-Przegrałaś Maya!
-Wygrałam.!
-Tak? Ciekawe jakim cudem.?
-Bo Doszłam do Centrum Handlowego.
-Ale tylko w jednym bucie.
-Nie moja wina że mi się złamał obcas.
-A kogo? moja? Mogłaś bardziej uważać- uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Proponuję układ.
-Jaki?
-Ja wykonam zadanie i ty je wykonasz...
-Hmm..- zrobiłam minę myśliciela. Przecież to również idzie na moją niekorzyść. Niby ja bym miała poderwać jakiegoś kolesia a potem się z nim umówić? Nie ma mowy..Chyba że... - Dobra, ale ja chcę w Londynie.
-Proszę bardzo.. I tak twierdzę że nie zrobisz tego. Jesteś zbyt mało odważna żeby to zrobić.
- A to się jeszcze okaże.
-Wygrałam.!
-Tak? Ciekawe jakim cudem.?
-Bo Doszłam do Centrum Handlowego.
-Ale tylko w jednym bucie.
-Nie moja wina że mi się złamał obcas.
-A kogo? moja? Mogłaś bardziej uważać- uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Proponuję układ.
-Jaki?
-Ja wykonam zadanie i ty je wykonasz...
-Hmm..- zrobiłam minę myśliciela. Przecież to również idzie na moją niekorzyść. Niby ja bym miała poderwać jakiegoś kolesia a potem się z nim umówić? Nie ma mowy..Chyba że... - Dobra, ale ja chcę w Londynie.
-Proszę bardzo.. I tak twierdzę że nie zrobisz tego. Jesteś zbyt mało odważna żeby to zrobić.
- A to się jeszcze okaże.
-Amy to jest nasz pierwszy sklep, a ty już sobie wybrałaś sukienkę?
-No. Zawsze tak robię.
-A tak właściwie po co ci sukienka? Przecież ty ich Nigdy nie nienawidziłaś.
-I nadal tak jest, ale tata mnie zmusił do tego twierdząc że po jego biurze nie mogę pojawić się w dresach.
Ta w paski lepsza, nie?
- Zdecydowanie.
-Więc idziemy do kasy.
-Ey! A szpilki?
-Jakie szpilki? Szpilki w Londynie... Albo w ogóle.- zamruczałam cicho pod nosem.
- A ja?
-Co ty?
- No ja sobie jeszcze nie kupiłam sukienki.
-Ee.. tam ty to możesz iść w ogrodniczkach.- nie umiejący się powstrzymać od śmiechu szybciej wyszłam niż Weszłam i uciekając przed goniącą mnie Mayą wpadłam do pierwszego lepszego sklepu.
- Omg! Ale zajebiste sukienki.
-Nigdy nie wiesz kiedy sam sobie pleciesz sznur na szyję- rozłożyłam ręce do góry patrząc w sufit z nadzieją że ujrzę niebo.
-Co tam marudzisz.?
-Nic tylko mówię że w tej ciemnoniebieskiej będzie ci dobrze.
-Ej.. masz rację. Idę przymierzyć. - westchnęłam cicho i Usiadłam na sofie biorąc do ręki jakieś czasopismo. Na trzeciej stronie widniał nagłówek:
Zazdrosne fanki Zayna Malika dopadły jego dziewczynę na lotnisku.
Na zdjęciu zobaczyłam jakiegoś niskiego czarnowłosego chłopaka. Nie widziałam go Nigdy wcześniej ani.w tv ani w roli gościa z mikrofonem. Jego karnacja była ciemniejsza niż zwykłych Brytyjczycy. Mogę jedynie przypuszczać że jako gwiazda chodzi na solarkę , bo raczej o zwykłych ludziach nie piszą w gazecie, albo jest muzułmaninem. Nie zdążyłam nawet przeczytać artykułu bo z przebieralni wyszła Maya.
-No. Zawsze tak robię.
-A tak właściwie po co ci sukienka? Przecież ty ich Nigdy nie nienawidziłaś.
-I nadal tak jest, ale tata mnie zmusił do tego twierdząc że po jego biurze nie mogę pojawić się w dresach.
Ta w paski lepsza, nie?
- Zdecydowanie.
-Więc idziemy do kasy.
-Ey! A szpilki?
-Jakie szpilki? Szpilki w Londynie... Albo w ogóle.- zamruczałam cicho pod nosem.
- A ja?
-Co ty?
- No ja sobie jeszcze nie kupiłam sukienki.
-Ee.. tam ty to możesz iść w ogrodniczkach.- nie umiejący się powstrzymać od śmiechu szybciej wyszłam niż Weszłam i uciekając przed goniącą mnie Mayą wpadłam do pierwszego lepszego sklepu.
- Omg! Ale zajebiste sukienki.
-Nigdy nie wiesz kiedy sam sobie pleciesz sznur na szyję- rozłożyłam ręce do góry patrząc w sufit z nadzieją że ujrzę niebo.
-Co tam marudzisz.?
-Nic tylko mówię że w tej ciemnoniebieskiej będzie ci dobrze.
-Ej.. masz rację. Idę przymierzyć. - westchnęłam cicho i Usiadłam na sofie biorąc do ręki jakieś czasopismo. Na trzeciej stronie widniał nagłówek:
Zazdrosne fanki Zayna Malika dopadły jego dziewczynę na lotnisku.
Na zdjęciu zobaczyłam jakiegoś niskiego czarnowłosego chłopaka. Nie widziałam go Nigdy wcześniej ani.w tv ani w roli gościa z mikrofonem. Jego karnacja była ciemniejsza niż zwykłych Brytyjczycy. Mogę jedynie przypuszczać że jako gwiazda chodzi na solarkę , bo raczej o zwykłych ludziach nie piszą w gazecie, albo jest muzułmaninem. Nie zdążyłam nawet przeczytać artykułu bo z przebieralni wyszła Maya.
-Jak wyglądam?
-Idealnie, płać i idziemy.-Rzuciłam od niechcenia by tylko wyjść ze sklepu.
-Dzięki za doradzenie.
-Nie ma sprawy, czysty przypadek.- Wróciliśmy do domu. Według mojego uznania zrobiłam dzisiaj na śniadanie dla mnie i mojej kochanej siostrzyczki płatki mlekiem.
-Emm.. Maya wiesz co cię teraz czeka?
-Co?
-wielki podryw..- poruszałam śmiesznie brwiami.
-Ta jasne..Ciekawe gdzie.?
- Przed Centrum Handlowym. Za 15 minut wychodzimy.
-Ha ha.. Jasne..
-Zakład to zakład.
- No dobra. - wchodząc do swojego pokoju poczułam dziwny męski zapach perfum.
-Tata..- zamruczałam cicho pod nosem. Z szafy wyjęłam szaro niebieską bejsbolówkę czarny t- shirt z nadrukiem i pod kolor szare " sindbady". Ubrania rzuciłam na łóżko chcąc udać się do łazienki pod coś przyciągało moją uwagę.
- Kocham cię tato, Maya zapewne pęknie zazdrości.- przebrałam się w przyszykowane rzeczy i ruszyłam do May pokoju.
-Maya? Znowu sukienka.?
-Co ty do niej masz?
-Że jest za mała
-Że co?
-Wiaderko. Znowu nie dojdziesz. Załóż tą spódniczkę w czachy i baleriny i idziemy bo nie ma czasu.
-Oj tam..
-Idealnie, płać i idziemy.-Rzuciłam od niechcenia by tylko wyjść ze sklepu.
-Dzięki za doradzenie.
-Nie ma sprawy, czysty przypadek.- Wróciliśmy do domu. Według mojego uznania zrobiłam dzisiaj na śniadanie dla mnie i mojej kochanej siostrzyczki płatki mlekiem.
-Emm.. Maya wiesz co cię teraz czeka?
-Co?
-wielki podryw..- poruszałam śmiesznie brwiami.
-Ta jasne..Ciekawe gdzie.?
- Przed Centrum Handlowym. Za 15 minut wychodzimy.
-Ha ha.. Jasne..
-Zakład to zakład.
- No dobra. - wchodząc do swojego pokoju poczułam dziwny męski zapach perfum.
-Tata..- zamruczałam cicho pod nosem. Z szafy wyjęłam szaro niebieską bejsbolówkę czarny t- shirt z nadrukiem i pod kolor szare " sindbady". Ubrania rzuciłam na łóżko chcąc udać się do łazienki pod coś przyciągało moją uwagę.
- Kocham cię tato, Maya zapewne pęknie zazdrości.- przebrałam się w przyszykowane rzeczy i ruszyłam do May pokoju.
-Maya? Znowu sukienka.?
-Co ty do niej masz?
-Że jest za mała
-Że co?
-Wiaderko. Znowu nie dojdziesz. Załóż tą spódniczkę w czachy i baleriny i idziemy bo nie ma czasu.
-Oj tam..
***Pół godziny później**
-No więc gdzie to jest?
-Emm..tam- wskazałam palcem na plac przed Centrum Handlowym. Gdy tylko zobaczyłam tych chłopaków tańczących hip hop przypomniało mi się moje pierwsze lekcję.
-Chyba sobie żartujesz. Ci goście co tańczą są nie do osiągnięcia.
-Siostrzyczko wszystko się da załatwić.
-Jasne Ciekawe jak? Tam jest chyba z 10 ochroniarzy.
-Oj tam dla chcącego nic trudnego.
-Oświeć mnie geniuszu jak zamierzasz to zrobić.
-Otórz ten wysoki blondyn, jak myślisz ile ma lat?
-Em.. No 25.
-Ha! Właśnie że nie bo to jest świeża 20. To właśnie u niego byłam z Justinem na urodzinach. To jest jego kuzyn. Z zawodu jest chyba mechanikiem, ale dorabia sobie na imprezach, koncertach itp.
-Świetnie i co dalej?
-Nie wiem potem się wymyśli.
-Żartujesz sobie? plan musi być idealny.
-Ale teraz nie będzie.-Warknęłam na siostrę. -
-Ugh.. a.. Amy.. Mogę cię o coś zapytać?
-Hmm..
-Czemu mnie okłamałaś?
-Kiedy?
-No wtedy... Powiedziałaś rodzicom że jedziesz do Viki a to była nie prawda nie?
-Eh.. To długa historia..
- A..ale..
- Dobra nie męcz się powiem ci jak było.
Wtedy rzeczywiście okłamałam rodziców i wróciłam do Liverpoolu do Kevina i razem poszliśmy..
-..Na kurs tańca a mianowicie hip hopu..
-No właśnie potem nie było żadnej wycieczki krajoznawczej do Londynu tylko pojechaliśmy z Kevinem na konkurs - Czemu to akurat teraz mówię? Bo Nigdy wcześniej nie było okazji. Nie miałam gdzie wykorzystywać umiejętności, nikomu się nie chwaliłam i nawet nie wiem czy bym teraz potrafiła zatańczyć. Nigdy nie żałowałam że się nauczyłam tego tańczyć. - Em.. To ja idę.. Przepchałam się przez tłum dziewcząt, piszczących dziewcząt . Nie wiedziałam że chopacy zdobyli taką sławę. Podeszłam do blondyna od tylu zdejmując mu okulary przeciwsłoneczne.
-O Amy! dawno się nie widzieliśmy..
-Nie dalej niż dwa tygodnie temu..- uśmiechnęłam się- możemy na słówko?
-Jasne.. Coś się stało? Samochód ci się popsuł czy domówkę robisz?
-No więc gdzie to jest?
-Emm..tam- wskazałam palcem na plac przed Centrum Handlowym. Gdy tylko zobaczyłam tych chłopaków tańczących hip hop przypomniało mi się moje pierwsze lekcję.
-Chyba sobie żartujesz. Ci goście co tańczą są nie do osiągnięcia.
-Siostrzyczko wszystko się da załatwić.
-Jasne Ciekawe jak? Tam jest chyba z 10 ochroniarzy.
-Oj tam dla chcącego nic trudnego.
-Oświeć mnie geniuszu jak zamierzasz to zrobić.
-Otórz ten wysoki blondyn, jak myślisz ile ma lat?
-Em.. No 25.
-Ha! Właśnie że nie bo to jest świeża 20. To właśnie u niego byłam z Justinem na urodzinach. To jest jego kuzyn. Z zawodu jest chyba mechanikiem, ale dorabia sobie na imprezach, koncertach itp.
-Świetnie i co dalej?
-Nie wiem potem się wymyśli.
-Żartujesz sobie? plan musi być idealny.
-Ale teraz nie będzie.-Warknęłam na siostrę. -
-Ugh.. a.. Amy.. Mogę cię o coś zapytać?
-Hmm..
-Czemu mnie okłamałaś?
-Kiedy?
-No wtedy... Powiedziałaś rodzicom że jedziesz do Viki a to była nie prawda nie?
-Eh.. To długa historia..
- A..ale..
- Dobra nie męcz się powiem ci jak było.
Wtedy rzeczywiście okłamałam rodziców i wróciłam do Liverpoolu do Kevina i razem poszliśmy..
-..Na kurs tańca a mianowicie hip hopu..
-No właśnie potem nie było żadnej wycieczki krajoznawczej do Londynu tylko pojechaliśmy z Kevinem na konkurs - Czemu to akurat teraz mówię? Bo Nigdy wcześniej nie było okazji. Nie miałam gdzie wykorzystywać umiejętności, nikomu się nie chwaliłam i nawet nie wiem czy bym teraz potrafiła zatańczyć. Nigdy nie żałowałam że się nauczyłam tego tańczyć. - Em.. To ja idę.. Przepchałam się przez tłum dziewcząt, piszczących dziewcząt . Nie wiedziałam że chopacy zdobyli taką sławę. Podeszłam do blondyna od tylu zdejmując mu okulary przeciwsłoneczne.
-O Amy! dawno się nie widzieliśmy..
-Nie dalej niż dwa tygodnie temu..- uśmiechnęłam się- możemy na słówko?
-Jasne.. Coś się stało? Samochód ci się popsuł czy domówkę robisz?
-Żadne z tych rzeczy.. Po prostu chodzi o wygranie zakładu.. Możesz po tym układzie poprosić któregoś z tych chłopaków...
-Hmm.. No nie wiem.. Coś za coś..- pogłaskał się po niewidzialnej brodzie.- A znasz ich wgl.?
-Tak,i to jeszcze jak dobrze. Rywalizowałam z.. - w pewnym momencie ugryzłam się w język- no nie ważne. Zawołasz któregoś..? - ochroniarz zrobił o co prosiłam prowadząc ze sobą Davida.
-Hej. Pamiętasz mnie jeszcze?
- Amy...! - chłopak przytulił mnie co wywołało u mnie wielkie zaskoczenie.
-Hmm.. No nie wiem.. Coś za coś..- pogłaskał się po niewidzialnej brodzie.- A znasz ich wgl.?
-Tak,i to jeszcze jak dobrze. Rywalizowałam z.. - w pewnym momencie ugryzłam się w język- no nie ważne. Zawołasz któregoś..? - ochroniarz zrobił o co prosiłam prowadząc ze sobą Davida.
-Hej. Pamiętasz mnie jeszcze?
- Amy...! - chłopak przytulił mnie co wywołało u mnie wielkie zaskoczenie.
-Co tam u ciebie?
- jak widać rozwijamy się.. A ty..?
-Hmm... Człowieku..ja z rok tego nie tańczyłam..
-Czas to nadrobić..Chodź.
- Powaliło cię.. Ja nie umiem..
-Właśnie się zaraz o tym przekonamy..
-Ja chcę spotkać się z Ziemią.. Ratunku..- powstrzymując własny napad śmiechu darłam się na chłopaka co zamiast wyglądać groźnie było bardziej śmieszne niż myślałam.
-Chłopaki pamiętacie Amy?
-To Ta Amy?
- No nie to Ta z drugiego końca planety- rzuciłam Sarkastycznie
-Czyli to ona.. Bo Amy którą ja znam jest...
-Carol wszyscy wiemy jaką jest Amy którą ty znasz- Tym raz wtrącił się Tom.
-Chłopacy, co wy na to żeby Amy z nami zatańczyła?
-Ja? Ja nie chce.. Ja nie pamiętam jak to szło..
-Więc czas to sobie przypomnieć. - Nie przyszłam tutaj żeby tańczyć tylko żeby zdobyć numery do nich, a moi byli rywale wkręcili mnie w to. Chciałam już uciec z tamtego miejsca ale gdy przypomniał mi się Londyn, 2010 rok, godzina 4 Pm gdy razem tańczyliśmy ten układ. Serce zaczęło mi bić szybciej i mocniej. I jak tu teraz odmówić trójce brązowych i dwójce niebieskich paczydełek? Wkręciłam się w to.. Nie pomyślałam że mi pójdzie to tak z płatka.Miło było cofnąć się w czasie wtedy jak tańczyłam. Chyba z powrotem wrócę do tańca.
-I ty nie umiesz tańczyć, tak?
- Oj tam.. To był taki impuls..Taki spontan czaisz? Jak na was spojrzałam to wszystkie wspomnienia wróciły..-Ojej jak słodko.. -zdziwiło mnie że chłopcy mnie aź tak lubią żeby zrobić zbiorowego niedźwiadka.
-Wiecie że za wami tęskniłam?
- My za Tb też..- David
-To ja proponuję jakieś lody dla ochłody- Tom
-Teraz?
- No nie jutro.
- Jutro to ja już będę w Londynie. A teraz to ja marzę żeby wskoczyć pod prysznic bo pot się po mnie leje a cuchnę gorzej niż skunks.
-To akurat jest prawda.-
-Ey! Wy stokrotkami nie pachniecie.- zrobiłam minę obrażonego dziecka ale widząc ich nie dałam rady utrzymać powagi.
-To co za godzinkę przed Centrum Handlowym?- Tom
-A którą mamy?
-12:03.
-Ok.
-Chłopacy a co wy tacy jakoś mało rozmowni? - zwróciłam się do trójki pozostałych chłopaków.
-Em.. My nadal jesteśmy zaszokowani twoją obecnością.
-Philip.. Nic się nie zmieniłeś.. Nadal się mnie wstydzisz?
-Chyba bardziej się ciebie boi niż wstydzi- Dominic
-To ten.. Do zobaczenia.- Odeszłam od chłopaków kierując się w stronę Mayi.
-Amy..- Usłyszałam za sobą głos Toma.
-Co tam?
-Em.. Skołuj jakąś koleżankę.
-Zawsze byłeś taki bezpośredni?- rzuciłam jeden z uśmiechów w jego stronę.
- pytasz jakbyś mnie nie znała.
-Oj Tomi, Tomi.
-Ey! Nie mów tak na mnie.
-okey.
-Okey że załatwisz koleżankę czy okey że nie będziesz na mnie tak mówić.?
- jak widać rozwijamy się.. A ty..?
-Hmm... Człowieku..ja z rok tego nie tańczyłam..
-Czas to nadrobić..Chodź.
- Powaliło cię.. Ja nie umiem..
-Właśnie się zaraz o tym przekonamy..
-Ja chcę spotkać się z Ziemią.. Ratunku..- powstrzymując własny napad śmiechu darłam się na chłopaka co zamiast wyglądać groźnie było bardziej śmieszne niż myślałam.
-Chłopaki pamiętacie Amy?
-To Ta Amy?
- No nie to Ta z drugiego końca planety- rzuciłam Sarkastycznie
-Czyli to ona.. Bo Amy którą ja znam jest...
-Carol wszyscy wiemy jaką jest Amy którą ty znasz- Tym raz wtrącił się Tom.
-Chłopacy, co wy na to żeby Amy z nami zatańczyła?
-Ja? Ja nie chce.. Ja nie pamiętam jak to szło..
-Więc czas to sobie przypomnieć. - Nie przyszłam tutaj żeby tańczyć tylko żeby zdobyć numery do nich, a moi byli rywale wkręcili mnie w to. Chciałam już uciec z tamtego miejsca ale gdy przypomniał mi się Londyn, 2010 rok, godzina 4 Pm gdy razem tańczyliśmy ten układ. Serce zaczęło mi bić szybciej i mocniej. I jak tu teraz odmówić trójce brązowych i dwójce niebieskich paczydełek? Wkręciłam się w to.. Nie pomyślałam że mi pójdzie to tak z płatka.Miło było cofnąć się w czasie wtedy jak tańczyłam. Chyba z powrotem wrócę do tańca.
-I ty nie umiesz tańczyć, tak?
- Oj tam.. To był taki impuls..Taki spontan czaisz? Jak na was spojrzałam to wszystkie wspomnienia wróciły..-Ojej jak słodko.. -zdziwiło mnie że chłopcy mnie aź tak lubią żeby zrobić zbiorowego niedźwiadka.
-Wiecie że za wami tęskniłam?
- My za Tb też..- David
-To ja proponuję jakieś lody dla ochłody- Tom
-Teraz?
- No nie jutro.
- Jutro to ja już będę w Londynie. A teraz to ja marzę żeby wskoczyć pod prysznic bo pot się po mnie leje a cuchnę gorzej niż skunks.
-To akurat jest prawda.-
-Ey! Wy stokrotkami nie pachniecie.- zrobiłam minę obrażonego dziecka ale widząc ich nie dałam rady utrzymać powagi.
-To co za godzinkę przed Centrum Handlowym?- Tom
-A którą mamy?
-12:03.
-Ok.
-Chłopacy a co wy tacy jakoś mało rozmowni? - zwróciłam się do trójki pozostałych chłopaków.
-Em.. My nadal jesteśmy zaszokowani twoją obecnością.
-Philip.. Nic się nie zmieniłeś.. Nadal się mnie wstydzisz?
-Chyba bardziej się ciebie boi niż wstydzi- Dominic
-To ten.. Do zobaczenia.- Odeszłam od chłopaków kierując się w stronę Mayi.
-Amy..- Usłyszałam za sobą głos Toma.
-Co tam?
-Em.. Skołuj jakąś koleżankę.
-Zawsze byłeś taki bezpośredni?- rzuciłam jeden z uśmiechów w jego stronę.
- pytasz jakbyś mnie nie znała.
-Oj Tomi, Tomi.
-Ey! Nie mów tak na mnie.
-okey.
-Okey że załatwisz koleżankę czy okey że nie będziesz na mnie tak mówić.?
-Jedno i drugie.
- Już wiem za co cię kocham.
-Ey! Nie pozwalaj sobie.- bezczelnie pokazał mi język, na co ja się zaśmiałam i rzucił krótkie dziękuje.
Natomiast ja z rogalem na gębie poszłam do Mayi.
- Już wiem za co cię kocham.
-Ey! Nie pozwalaj sobie.- bezczelnie pokazał mi język, na co ja się zaśmiałam i rzucił krótkie dziękuje.
Natomiast ja z rogalem na gębie poszłam do Mayi.
***Viki**
- Styles co ty do cholery robisz w moim łóżku? I to do tego nago?
-A skąd niby ja to mam wiedzieć. Ale jeżeli nie zauważyłaś to ty też jesteś nago.
- O cholera.. Trochę się porobiło.
Ale mnie łeb napierdala.
- Mnie też.
- Dobra dosyć tego dobrego. Teraz Alleluja zabieraj z mojej kołdry swojego chuja.- ryknęłam niepohamowanym śmiechem- Styles spadaj mi stąd.
-Nie mów że ci nie było dobrze..- Harry jak zwykle nie omieszkał bez pokazania swojego uzębienia.
-Ale to nie oznacza że masz tu leżeć do południa.
- Nie zaprzeczyłaś czyli to prawda.
-Styles nie denerwuj tylko won mi z pokoju, bo chcę się ubrać.
-Dlaczego ja? Nie możesz ty iść?
-Nie bo po pierwsze to mój pokój a po drugie ty nie masz problemu z nagością..- na te ostatnie słowa lekko się zarumieniłam.
- Ty jakoś wczoraj też nie miałaś z tym problemu.
-Hazza.- rzuciłam go poduszką na co on wybiegł z mojego pokoju zabierając ze sobą ubrania.
-Styles! Ładne masz tyły.- uśmiechnęłam się triumfalnie. Mimo to nie jestem z siebie zadowolona.Przespałam się z nim tylko dlatego że byłam piana.. Ale jestem idiotką.. Nie pamiętam nic z tego wieczora tylko tyle jak przyniosłam wino do pokoju i dalej..
- Styles co ty do cholery robisz w moim łóżku? I to do tego nago?
-A skąd niby ja to mam wiedzieć. Ale jeżeli nie zauważyłaś to ty też jesteś nago.
- O cholera.. Trochę się porobiło.
Ale mnie łeb napierdala.
- Mnie też.
- Dobra dosyć tego dobrego. Teraz Alleluja zabieraj z mojej kołdry swojego chuja.- ryknęłam niepohamowanym śmiechem- Styles spadaj mi stąd.
-Nie mów że ci nie było dobrze..- Harry jak zwykle nie omieszkał bez pokazania swojego uzębienia.
-Ale to nie oznacza że masz tu leżeć do południa.
- Nie zaprzeczyłaś czyli to prawda.
-Styles nie denerwuj tylko won mi z pokoju, bo chcę się ubrać.
-Dlaczego ja? Nie możesz ty iść?
-Nie bo po pierwsze to mój pokój a po drugie ty nie masz problemu z nagością..- na te ostatnie słowa lekko się zarumieniłam.
- Ty jakoś wczoraj też nie miałaś z tym problemu.
-Hazza.- rzuciłam go poduszką na co on wybiegł z mojego pokoju zabierając ze sobą ubrania.
-Styles! Ładne masz tyły.- uśmiechnęłam się triumfalnie. Mimo to nie jestem z siebie zadowolona.Przespałam się z nim tylko dlatego że byłam piana.. Ale jestem idiotką.. Nie pamiętam nic z tego wieczora tylko tyle jak przyniosłam wino do pokoju i dalej..
Spojrzałam
na wyświetlacz telefonu. Co 11? Myślę że Christian nie wróci wcześniej.
Ubrałam niebieski t-shirt z jakimś nadrukiem i czarne rurki.
Bezinteresownie umalowałam się zapominając że moje włosy wyglądają jak
stary mop do podłogi. Włosy związałam w luźnego koczka. Stanęłam przed
lustrem chcąc założyć mój srebrny łańcuszek z czterolistną koniczynką.
Na mojej szyi była różowa plamka co oznaczało.. Malinkę.
-Styles.! Zabiję Cię!
____________________________________________________
Dzień dooooberek:)
Więc tak jak widać mamy 6. Ogólnie nie jestem z niej zadowolona ale dialog Viki i Harrego mnie rozwala :p
Myślę że za 2 dni skończymy rwać porzeczki więc wtedy już będę regularnie dodawać.
Jestem z was dumna, udało wam się nabić 10 komentarzy za co wam dziękuje i liczę na następne tyle :)
Teraz trochę ode mnie:
Są wakacje i szczerze powiedziawszy trochę mi się nudzi w te długie wieczory. Dlatego chciałabym was prosić żebyście zostawiali linki do swoich blogów. Może kogos bloga czytam a może pojawił się ktoś nowy ;D
A i jak myślicie co miała na myśli Amy mówiąc:
' Kocham cię tato, Maya zapewne pęknie zazdrości' ??
Nabijamy do 10 ^^
ILove1D
wtorek, 3 lipca 2012
Będziesz się bardziej jarać niż Frugo jara mnie.!- 5
Wysiadłam z auta i poszłam do swojego pokoju.
-Amy co się z tobą do cholery dzieje..?
-Jak co?
Nic.
-Przecież widzę.
-Wiesz co.? Wydaje mi się że znam tego chłopaka z Milk Shake City .
- Mówię ci że to.Liam Payne.
-Dobra..daj sobie z tym spokój.
-A tak właściwie co się stało?
-Eh.. Zbyt długa historia. Jutro ci opowiem.- Wyciągnęłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki. Chciałam wyprać dżinsy ale przecież w spodniach mam pieniądze. Wyciągając monety Wyciągnęłam kartkę.
-Cholera.- przeklęłam
-Co jest? - Maya
- Czy ty stoisz pod moimi drzwiami i podsłuchujesz czy jak?
- Nie po prostu Szłam z dżinsy do prania.
-O to się dobrze składa bo właśnie będę prała swoje.
-A co to za kartka?
-Nie wiem jakiś koleś mnie zaczepił w pociągu.
-Aaaaaaaaaaaa.. Louis Tomlinson.- Maya podała mi kartkę z numerem i nazwiskiem tego gościa z pociągu.
-Co ci się stało.?- zapytałam ze zdziwieniem.
-To jest ten Louis z One Direction.
-Ta a ja jestem Nathan Sykes z The Wanted, Britney Spears, Demi Lovato i Avril Lavigne.
-No na prawdę.
-Już ci się coś Popierdoliło w tej małej główce.
-Moja głową nie jest mała, jest proporcjonalna do reszty ciała.
-Idź już spać.
-Musisz mi uwierzyć.
-Won mi z łazienki.- wydarłam się na cały dom. Zamknęłam jej drzwi przed nosem a ona dalej stała i waliła pięściami w drzwi i coś krzyczała że ona nie kłamie coś tam jeszcze. Wkurzało mnie to więc wchodząc pod prysznic włączyłam radio w prysznicu i nie było słychać May. Nareszcie. Ubrałam piżamy i powędrowałam do pokoju. Zastanawiałam się gdzie jest mój laptop. Jasna cholera!
Przecież on został w torbie u Viki w domu. Jutro znowu muszę wrócić do Londynu. Ta myśl mnie przerażała. Po całym dniu wrażeń zasnęłam bez pomocy The Fraya.
*** Viki***
Po tym piwie i winie byłam lekko wstawiona. Co nie zmieniało moich rozmyślań. Do mojego pokoju wszedł Christian.
-Czego- warknęłam.
- Chciałem ci tylko powiedzieć że idziemy z Emily na imprezę ale skoro ty jesteś w takim stanie to zostajemy.-powróciłam do pozycji siedzącej.
-Braciszku nie musisz się o mnie martwić. Możecie spokojnie iść na imprezę bo nie długo przyjedzie po mnie Britney i u niej zostanę na noc.- poklepałam brata po ramieniu. Oczywiście skłamałam dla świętego spokoju. A on głupi w to uwierzył.
- W takim razie nic tu po mnie. Tylko nie pij więcej bo i tak rodzice gdyby się dowiedzieli że ci na to pozwoliłem to by mnie zabili.
-Ojej Chris marudzisz. Nie bój się nie wezmę już kieliszka do ręki. Obiecuję. - I kolejne kłamstwa posypały się w stronę mojego brata.- A rodzice kiedy wracają?
-Z tego co mi mama mówiła to że jutro ok 10 Pm bo sobie na poniedziałek wzięli wolne, znaczy mama napisała kartkę na sklepie że jutro będzie nieczynne a tata odwołał kilka spotkań.
-Jasne rozumiem.
A ty o której wrócisz?
-Emm.. Ja o 4 Pm.
-Aha.
-To my idziemy. Bądź grzeczna- uśmiechnął się ciepło i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam że zamykają frątowe drzwi podniosłam się i chwyciłam telefon. Jeszcze raz zastanowiłam się co robię, ale dla wstawionej dziewczyny jest wszystko jedno. Wybrałam numer do Harrego.
-Amy co się z tobą do cholery dzieje..?
-Jak co?
Nic.
-Przecież widzę.
-Wiesz co.? Wydaje mi się że znam tego chłopaka z Milk Shake City .
- Mówię ci że to.Liam Payne.
-Dobra..daj sobie z tym spokój.
-A tak właściwie co się stało?
-Eh.. Zbyt długa historia. Jutro ci opowiem.- Wyciągnęłam z szafy piżamy i poszłam do łazienki. Chciałam wyprać dżinsy ale przecież w spodniach mam pieniądze. Wyciągając monety Wyciągnęłam kartkę.
-Cholera.- przeklęłam
-Co jest? - Maya
- Czy ty stoisz pod moimi drzwiami i podsłuchujesz czy jak?
- Nie po prostu Szłam z dżinsy do prania.
-O to się dobrze składa bo właśnie będę prała swoje.
-A co to za kartka?
-Nie wiem jakiś koleś mnie zaczepił w pociągu.
-Aaaaaaaaaaaa.. Louis Tomlinson.- Maya podała mi kartkę z numerem i nazwiskiem tego gościa z pociągu.
-Co ci się stało.?- zapytałam ze zdziwieniem.
-To jest ten Louis z One Direction.
-Ta a ja jestem Nathan Sykes z The Wanted, Britney Spears, Demi Lovato i Avril Lavigne.
-No na prawdę.
-Już ci się coś Popierdoliło w tej małej główce.
-Moja głową nie jest mała, jest proporcjonalna do reszty ciała.
-Idź już spać.
-Musisz mi uwierzyć.
-Won mi z łazienki.- wydarłam się na cały dom. Zamknęłam jej drzwi przed nosem a ona dalej stała i waliła pięściami w drzwi i coś krzyczała że ona nie kłamie coś tam jeszcze. Wkurzało mnie to więc wchodząc pod prysznic włączyłam radio w prysznicu i nie było słychać May. Nareszcie. Ubrałam piżamy i powędrowałam do pokoju. Zastanawiałam się gdzie jest mój laptop. Jasna cholera!
Przecież on został w torbie u Viki w domu. Jutro znowu muszę wrócić do Londynu. Ta myśl mnie przerażała. Po całym dniu wrażeń zasnęłam bez pomocy The Fraya.
*** Viki***
Po tym piwie i winie byłam lekko wstawiona. Co nie zmieniało moich rozmyślań. Do mojego pokoju wszedł Christian.
-Czego- warknęłam.
- Chciałem ci tylko powiedzieć że idziemy z Emily na imprezę ale skoro ty jesteś w takim stanie to zostajemy.-powróciłam do pozycji siedzącej.
-Braciszku nie musisz się o mnie martwić. Możecie spokojnie iść na imprezę bo nie długo przyjedzie po mnie Britney i u niej zostanę na noc.- poklepałam brata po ramieniu. Oczywiście skłamałam dla świętego spokoju. A on głupi w to uwierzył.
- W takim razie nic tu po mnie. Tylko nie pij więcej bo i tak rodzice gdyby się dowiedzieli że ci na to pozwoliłem to by mnie zabili.
-Ojej Chris marudzisz. Nie bój się nie wezmę już kieliszka do ręki. Obiecuję. - I kolejne kłamstwa posypały się w stronę mojego brata.- A rodzice kiedy wracają?
-Z tego co mi mama mówiła to że jutro ok 10 Pm bo sobie na poniedziałek wzięli wolne, znaczy mama napisała kartkę na sklepie że jutro będzie nieczynne a tata odwołał kilka spotkań.
-Jasne rozumiem.
A ty o której wrócisz?
-Emm.. Ja o 4 Pm.
-Aha.
-To my idziemy. Bądź grzeczna- uśmiechnął się ciepło i wyszedł. Gdy tylko usłyszałam że zamykają frątowe drzwi podniosłam się i chwyciłam telefon. Jeszcze raz zastanowiłam się co robię, ale dla wstawionej dziewczyny jest wszystko jedno. Wybrałam numer do Harrego.
-Hallo? Słucham? - na sam jego głos zachciało mi się śmiać a gdy pomyślałam sobie że jest również wcięty jak i ja wszystko mi się złożyło w całość.
-Kotku gdzie jesteś.? Maja kobiecość pożąda twojej gitary ze spodni. Ukoisz moje pragnienie czy mam to powierzyć komuś innemu?
-Powiedz tylko gdzie jesteś.?
-Jestem u siebie.
-Okay Za 10 minut będę.- jedyne czego teraz pragnęłam to poczuć teraz jego delikatne dłonie na swoim nagim ciele i zatopić się w jego ustach.
Zeszłam do piwnicy i Wyciągnęłam z niej kolejną butelkę wina którą zachomikowałam tam jakiś czas temu.
Zaniosłam ją na górę zabierając po drodze dwa kieliszki do wina. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Za drzwiami Ujrzałam ucieszonego Harrego. Zamykając za sobą drzwi pociągnęłam go za rękę na górę. Harry przycisnął mnie do ściany i zaczął całować po szyi. Zupełnie Zapomniałam
O winie skupiając się nad tym co teraz robię a jednocześnie nad tym czego mogę żałować do końca życia...
***Amy**
Obudziły mnie promienie słońca na co sama się zdziwiłam. Słońce, u nas? To rzadkość. Jak zwykle założyłam dżinsy jakiś biały t-shirt z napisem REALLY LIKE CARROTS? I na to jakąś bluzę ze smilem. Zeszłam na dół. Ze względu na to że była dopiero 8:13 am liczyłam że nikogo tam nie będzie.
-O dzień dobry tato.
- witaj.
-Kiedy wróciłeś?
-o 3 Pm.
-I już wstałeś?
- Hmm.. no tak.
-Ranny ptaszek z ciebie.
-Z ciebie też.- ojciec uśmiechnął się do mnie promiennie.-A co tam u ciebie?
- Hmm.. u mnie? Wszystko w miarę normalnie. W czwartek ide na badania, wczoraj pojechałam do Viki ale wróciłam o 10 Pm , mamy już nie było. A u cb?
-Em ja miałem wczoraj jechać do Cardiff ale mój klient odwołał spotkanie bo przyjeżdża do Londynu więc się tam spotkamy.
-Jakby on po drodze nie mógł wstąpić do Oxfordu.
-Jak to mówią klient nasz pan.
-Życie. Jeżeli dobrze rozumiem to to spotkanie jutro?
-Tak. Jak najbardziej.
-A ty co dzisiaj będziesz robić?
-Wracam do Londynu. Zapomniałam wziąć od Viki torby z laptopem i ubraniami.
-Kotku gdzie jesteś.? Maja kobiecość pożąda twojej gitary ze spodni. Ukoisz moje pragnienie czy mam to powierzyć komuś innemu?
-Powiedz tylko gdzie jesteś.?
-Jestem u siebie.
-Okay Za 10 minut będę.- jedyne czego teraz pragnęłam to poczuć teraz jego delikatne dłonie na swoim nagim ciele i zatopić się w jego ustach.
Zeszłam do piwnicy i Wyciągnęłam z niej kolejną butelkę wina którą zachomikowałam tam jakiś czas temu.
Zaniosłam ją na górę zabierając po drodze dwa kieliszki do wina. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół. Za drzwiami Ujrzałam ucieszonego Harrego. Zamykając za sobą drzwi pociągnęłam go za rękę na górę. Harry przycisnął mnie do ściany i zaczął całować po szyi. Zupełnie Zapomniałam
O winie skupiając się nad tym co teraz robię a jednocześnie nad tym czego mogę żałować do końca życia...
***Amy**
Obudziły mnie promienie słońca na co sama się zdziwiłam. Słońce, u nas? To rzadkość. Jak zwykle założyłam dżinsy jakiś biały t-shirt z napisem REALLY LIKE CARROTS? I na to jakąś bluzę ze smilem. Zeszłam na dół. Ze względu na to że była dopiero 8:13 am liczyłam że nikogo tam nie będzie.
-O dzień dobry tato.
- witaj.
-Kiedy wróciłeś?
-o 3 Pm.
-I już wstałeś?
- Hmm.. no tak.
-Ranny ptaszek z ciebie.
-Z ciebie też.- ojciec uśmiechnął się do mnie promiennie.-A co tam u ciebie?
- Hmm.. u mnie? Wszystko w miarę normalnie. W czwartek ide na badania, wczoraj pojechałam do Viki ale wróciłam o 10 Pm , mamy już nie było. A u cb?
-Em ja miałem wczoraj jechać do Cardiff ale mój klient odwołał spotkanie bo przyjeżdża do Londynu więc się tam spotkamy.
-Jakby on po drodze nie mógł wstąpić do Oxfordu.
-Jak to mówią klient nasz pan.
-Życie. Jeżeli dobrze rozumiem to to spotkanie jutro?
-Tak. Jak najbardziej.
-A ty co dzisiaj będziesz robić?
-Wracam do Londynu. Zapomniałam wziąć od Viki torby z laptopem i ubraniami.
-No to możesz jechać ze mną jeśli chcesz.
-Hmm.. w sumie to czemu nie.
-Ale będziesz musiała mi pomóc.
-O fajnie. Wyczuwam sprawy papierkowe.
-No tak..
-Lubię to. Znów będę miała zaszczyt odwiedzić twoje biuro w Londynie?
-Tak zostaniesz tam a ja pójdę na spotkanie.
- Jasne przecież nie po to uczyłam się podrabiać twój podpis żebym mogła podpisywać za ciebie papiery.
-Dobrze że ciebie mam- ojciec uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. Mimo że tak rzadko go widywałam u tak go kochałam. Wiedziałam że czeka mnie kolejny dzień ciężkiej pracy. Ale czego się nie robi dla rodziny?
-Tato?
-Tak?
-Znów będę musiała założyć tą beżową sukienkę z żakietem?
-Niestety. Wyobrażasz sobie biuro w którym jest kilka tysięcy ludzi wszyscy w garniturach a kobiety elegancko w sukienkach a ty np. w dżinsach? Czasami trzeba ubrać się elegancko.
- Rozumiem. Wiesz co tato? Tak sobie myślę że zostanę z tobą te kilka dni w Londynie. Odpocznę sobie od tej całej cywilizacji i obczaję sb twoje miejsce pracy.
-Miło mi to słyszeć. W takim razie czekają nas zakupy.
-Jakie zakupy?
-Przecież nie będziesz chodziła ze mną do biura przez kilka dni w tej samej sukience.
-Shit! Nie nawiedzę zakupów..
-... i butów na korkach.
-Więc o której wyjeżdżamy.
-Em. o 6 Pm, pasuje.
-Świetnie. To ja idę do siebie.
-Hmm.. w sumie to czemu nie.
-Ale będziesz musiała mi pomóc.
-O fajnie. Wyczuwam sprawy papierkowe.
-No tak..
-Lubię to. Znów będę miała zaszczyt odwiedzić twoje biuro w Londynie?
-Tak zostaniesz tam a ja pójdę na spotkanie.
- Jasne przecież nie po to uczyłam się podrabiać twój podpis żebym mogła podpisywać za ciebie papiery.
-Dobrze że ciebie mam- ojciec uśmiechnął się do mnie po raz kolejny. Mimo że tak rzadko go widywałam u tak go kochałam. Wiedziałam że czeka mnie kolejny dzień ciężkiej pracy. Ale czego się nie robi dla rodziny?
-Tato?
-Tak?
-Znów będę musiała założyć tą beżową sukienkę z żakietem?
-Niestety. Wyobrażasz sobie biuro w którym jest kilka tysięcy ludzi wszyscy w garniturach a kobiety elegancko w sukienkach a ty np. w dżinsach? Czasami trzeba ubrać się elegancko.
- Rozumiem. Wiesz co tato? Tak sobie myślę że zostanę z tobą te kilka dni w Londynie. Odpocznę sobie od tej całej cywilizacji i obczaję sb twoje miejsce pracy.
-Miło mi to słyszeć. W takim razie czekają nas zakupy.
-Jakie zakupy?
-Przecież nie będziesz chodziła ze mną do biura przez kilka dni w tej samej sukience.
-Shit! Nie nawiedzę zakupów..
-... i butów na korkach.
-Więc o której wyjeżdżamy.
-Em. o 6 Pm, pasuje.
-Świetnie. To ja idę do siebie.
Rzeczywiście chciałam odpocząć od tych wszystkich ludzi typu: Harry, Viki, Nick, reszta i mieć trochę swobody. W biurze taty raczej ich nie spotkam mimo że ono znajduje się w Londynie, a jedynie mam.szansę lepiej poznać Liama.
Nie wiem kiedy wraca Kevin. Jak pojechał do siostry to do tej pory nie wrócił. Widocznie ma jakieś sprawy do pozałatwiania, a jak wczoraj wracałam z Mayą do domu dowiedziałam się że Ashley i Justin zabrali Maxa i pojechali nad morze. Chyba wszystkim się teraz
przyda się odpoczynek.
Zapukałam do pokoju Maya.
- Proszę- nie liczyłam na to że Maya już wstała.
-Hej.
-Cześć.
-Co tam chciałaś?- Usiadłam koło niej na łóżku.
-Słuchaj.. Jadę dzisiaj z tatą do Londynu. Jedziesz z nami? Wiesz nie chce cię znów zostawiać samej.
-Eeee.. Jasne że chcę jechać. Przynajmniej sobie Odpocznę.
-Em.. Ale.. Ja jadę tam żeby odciąć się trochę od ludzi którzy ostatnio doprowadzili mnie do stanu zdenerwowania..
-.. czyli jednym słowem znów jedziesz do pracy..?
-Tak. Maya Zrozum mnie. Ja tam u taty w biurze odpoczywam... Wypełnianie tych papierów, cisza, spokój to dla mnie sposób relaksu.
-Amy a teraz ty mnie posłuchaj.. Ciągle wszystkim pomagasz.. Zawsze myślisz o kimś a nie o sobie. Amy do cholery zaniedbujesz siebie..
-Maya.. Proszę nie denerwuj się.. Wynagrodzę ci to w przyszłym tygodniu. Ale ten jeszcze musisz przeżyć.
-Ale i tak jadę z tobą.
-Myślałem że bardziej ci zależy żeby iść dzisiaj na koncert One Direction.
-Em.. Nie jest po jutrze koncert w Londynie..
-... Ale nie kupiłaś biletu
-..ale nie po to przecież z tb jadę.
-A po co?
- Ja myślałam że to ty jesteś bardziej kapująca.
-Oj tam..
- Jeżeli pojadę i ci pomogę to szybciej to skończymy i będziemy mieli więcej czasu na imprezy, a imprezy w Londynie są przecież najlepsze..
-Czy są najlepsze Czy nie to się okaże.- posłałam jej cwaniacki uśmieszek.
-Twoja ironia w głosie mnie przeraża.
-A teraz masz pole do popisu. Masz okazję założyć swoją ulubioną sukienkę. - zrobiłam skwaszoną minę.
Nie wiem kiedy wraca Kevin. Jak pojechał do siostry to do tej pory nie wrócił. Widocznie ma jakieś sprawy do pozałatwiania, a jak wczoraj wracałam z Mayą do domu dowiedziałam się że Ashley i Justin zabrali Maxa i pojechali nad morze. Chyba wszystkim się teraz
przyda się odpoczynek.
Zapukałam do pokoju Maya.
- Proszę- nie liczyłam na to że Maya już wstała.
-Hej.
-Cześć.
-Co tam chciałaś?- Usiadłam koło niej na łóżku.
-Słuchaj.. Jadę dzisiaj z tatą do Londynu. Jedziesz z nami? Wiesz nie chce cię znów zostawiać samej.
-Eeee.. Jasne że chcę jechać. Przynajmniej sobie Odpocznę.
-Em.. Ale.. Ja jadę tam żeby odciąć się trochę od ludzi którzy ostatnio doprowadzili mnie do stanu zdenerwowania..
-.. czyli jednym słowem znów jedziesz do pracy..?
-Tak. Maya Zrozum mnie. Ja tam u taty w biurze odpoczywam... Wypełnianie tych papierów, cisza, spokój to dla mnie sposób relaksu.
-Amy a teraz ty mnie posłuchaj.. Ciągle wszystkim pomagasz.. Zawsze myślisz o kimś a nie o sobie. Amy do cholery zaniedbujesz siebie..
-Maya.. Proszę nie denerwuj się.. Wynagrodzę ci to w przyszłym tygodniu. Ale ten jeszcze musisz przeżyć.
-Ale i tak jadę z tobą.
-Myślałem że bardziej ci zależy żeby iść dzisiaj na koncert One Direction.
-Em.. Nie jest po jutrze koncert w Londynie..
-... Ale nie kupiłaś biletu
-..ale nie po to przecież z tb jadę.
-A po co?
- Ja myślałam że to ty jesteś bardziej kapująca.
-Oj tam..
- Jeżeli pojadę i ci pomogę to szybciej to skończymy i będziemy mieli więcej czasu na imprezy, a imprezy w Londynie są przecież najlepsze..
-Czy są najlepsze Czy nie to się okaże.- posłałam jej cwaniacki uśmieszek.
-Twoja ironia w głosie mnie przeraża.
-A teraz masz pole do popisu. Masz okazję założyć swoją ulubioną sukienkę. - zrobiłam skwaszoną minę.
-Nie cieszysz się? Ty w swojej beżowej sukience wyglądasz lepiej.
-Jasne dzięki, ale jakoś nie cieszy mnie świadomość że muszę założyć sukienkę i szpilki. Najgorsze gówno na świecie.
O 6 Pm wyjeżdżamy.
A i za godzinę idziemy do Centrum Handlowego.
Ale nie bój się tylko na 10 minut.
-Jasne. 10 minut. A fajna bluzka- zachichotała cicho pod nosem, posłałam jej miażdżące spojrzenie i wyszłam.
-Jasne dzięki, ale jakoś nie cieszy mnie świadomość że muszę założyć sukienkę i szpilki. Najgorsze gówno na świecie.
O 6 Pm wyjeżdżamy.
A i za godzinę idziemy do Centrum Handlowego.
Ale nie bój się tylko na 10 minut.
-Jasne. 10 minut. A fajna bluzka- zachichotała cicho pod nosem, posłałam jej miażdżące spojrzenie i wyszłam.
-Maya do cholery! Długo jeszcze?
-Idę.
-Czy ty zawsze musisz się malować, ubierać w te denne sukieneczki i szpileczki.
-Tak. A ty zawsze musisz zakładać conversy albo trampki, sindbady, bejsbolówki i czapki? Co ty chłopak czy jak?
-Ale za to ja w tych swoich "conversach " dojdę do centrum handlowego, a ty nie dojdziesz do połowy tej drogi i nie wytrzymasz.
-A zakład że wytrzymam.?
-A zakład że nie?
-A zakład że tak?
-Dobra o co?
-Jeżeli ją wygram to ty musisz wybrać sobie chłopaka i go poderwać i umówić się z nim za kilka godzin i wtedy musisz się z nim całować. A jeżeli ją przegram ja muszę to zadanie wykonać.
-Hmm.. -Zrobiłam minę myśliciela. To nie była zbyt korzystna propozycja ale zobaczyć Mayę w roli podrywacza.. Bezcenne.-Dobra. Umowa stoi?
-Stoi.- podałam dziewczynie rękę na znak zawarcia umowy.
-I co już nie możesz?
-A żebyś wiedziała że nie mogę.
-A to dopiero połowa- poklepałam siostrę po ramieniu.
-Dzięki, ale uwierz mi. Choćbym miała się płakać z bólu dojdę.
-Yyy.. O Matko...- zrobiłam wystraszoną minę a potem wybuchnęłam śmiechem
-A co będzie jak wygram?
-Po pierwsze nie wygrasz, a nawet jeśli wygrasz to będziesz jarać się bardziej niż Frugo jara mnie.
-Ha ha.. I tak wygram!
____________________________
Dzień doooberek :D
Hmm.. od czego by tu zacząć..? :)
Po pierwsze: Po raz pierwszy mnie zawiedliście :( Liczyłam na 5 komentarzy a ty 4..? Jak to możliwe? Więc dlatego stwierdziłam że tym razem ja będę nie ugięta i dodam rozdział dopiero po 10 komentarzach :D
Po drugie: W opowiadaniu pojawił już się Harry i Liam więc teraz postanowiłam zwrócić trochę uwagę na Viki. Być może w 7 pojawi się następny z chłopaków.
I na koniec: Jak myślicie kto wygra zakład?
Amy czy Maya.
I komentować :D
Kocham was <3
ILove1D
Subskrybuj:
Posty (Atom)