Wiesz mój Haroldzie jak tak na Ciebie patrzę to czuję stresa.
Zaczęłam gadać do miśka. Imię Harold w moim słowniku oznacza coś dużego albo raczej kogoś dużego, przystojnego i przede wszystkim słodkiego. Harold to misiek którego dostałam od mojego przyjaciela w Liverpoolu. Hmm.. Kiedy to było..?
Nie kojarzcie sobie Harolda z tym lokowatym pacanem z 1D. To dwie zupełnie inne osoby. Tak właściwie to May'a wymyśliła dla niego to imię, potem tak zaczęłam na niego wołać i tak już zostało. Miło by teraz było usłyszeć z jego ust że na niego zawsze można liczyć.
-Ale rozumiesz Harold, zbyt wiele słów zbyt mało czynów. Niesamowicie mnie do Ciebie ciągnie, wiesz?
Włożyłam słuchawki do uszu i znów położyłam się na podłodze. Załączyłam The Fray'a . Po jednej piosence (How To Save A Life) poczułam nacisk na klatce piersiowej. Nie chciało mi się nawet otwierać oczu. Było tak przyjemnie. Ostatni promyk słońca oświetlał ścianę koloru wrzosowego. Przez otwarte okno balkonowe wlatywał cieplutki wiaterek, lekko targając moje loczki.
W końcu poczułam ciepło na mojej szyi.Nie reagowałam no ale ile można wytrzymać bez śmiechu? Przynajmniej w moim przypadku to nie potrwa długo i to jest kategorycznie nie realne. Nawet na lekcjach siedziałam i uśmiechałam się do nauczyciela a on nigdy nie wiedział o co mi chodzi. To śmieszne czy bardziej dziwne? Mimowolnie się zaczęłam się uśmiechać. Noszę w sobie niesamowity bałagan. W głowie, w sercu, w życiu. I znów leżę na tej przeklętej podłodze i wiem, że muszę wstać, ale wcale mi się nie chce.
Masz chłopie wyczucie czasu.
-Max nie liż.- Wyjęłam słuchawki i powróciłam do pozycji siedzącej.- A teraz mi powiedz jak tu wszedłeś?
Tylko nie rób tych maślanek oczek, bo to już na mnie nie działa.-m Max podkulił ogonek- O nie kochanie.. Nie mów mi ze znów sobie otworzyłeś drzwi?
Powstań, w tył zwrot i na przód marsz. Raz, dwa, raz, dwa..- próbowałam powstrzymać powagę, no ale gadać do psa- to takie śmieszne. Maxiu szedł ze smutnymi oczkami w stronę drzwi. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Max chyba wyczuł że nabijam się z niego bo skoczył na mnie przewracając mnie na podłogę. Teraz znów stał na mojej klatce piersiowej. Nie lubię kiedy mój pies przymila sie do mnie tylko po to by wyjść z nim na spacer. Przytuliłam Maxia.Tak bardzo lubiłam głaskać jego sierść. Bo ten pies jest ja stara ulubiona rzecz- ma wiele wad ale nigdy nie mamy jej dosyć.
- Dobrze że ciebie mam. Bez ciebie by było o wie trudniej. Wiem że mnie w całości nie rozumiesz ale w części na pewno. Tobie przynajmniej zawszę mogę się zwierzyć, bo ty mnie nie wydasz. Wiesz co to jest miłość, nie? To ja właśnie ciebie kocham.
-A mnie kochasz?- Justin
-Ciebie? Nigdy.!
Wiesz co Maxiu? Muszę Cię jeszcze nauczyć zamykać drzwi.
-Ey! Am.. noo!
-Nie mów tak na mnie.! Zabraniam ci!
-Dobra dobra.. Nie bulwersuj się tak.
-Z tego co pamiętam nie byliśmy dzisiaj umówieni na próbę.
-Nie?
-NIE. Zapewniam cię że znowu się gdzieś uderzyłeś w główkę i coś ci się popierdoliło.- rzuciłam uśmiech w stronę blondyna.
-Oj Amy. Nudziło mi sie w domu.
-To mogłeś iść jakiejś staruszce zrobić zakupy, albo nie! Jest tak ciepło mogłeś się rozebrać i latać nago po ulicy. Błahahaha! Chciałabym to zobaczyć.
-Bardzo śmieszne.. przynajmniej miał bym okazję pobawić sie w tego.. jak mu.. ten Harry.. Syles.. Sales.. Stles.. Sykes..
-Styles ośle. A Sykes to jest Nathan z The Wanted.. Ten słooodziak..
-Bla.. bla.. bla..
- A w ogóle kto cię tu wpóścił?
-Sam wszedłem.
-No ładnie. Mmam to traktować jako włamanie?- skrzyżowałam ręce
-Nie.. skądże?
-Co się mówi?
-Przepraszam.
-No grzeczny Justinek.
-Nie mów tak na mnie.! Zabraniam ci! - Justin udawał mój głos ale trochę mu to nie wyszło. Wybuchnęłam śmiechem.
-Wypchaj się.- pokazałam mu język- Wybacz ale nie mam dla Ciebie czasu. Idę z Maxem na spacer.
-Oo.. to idę z wami.
-Nie ma mowy. Zostajesz tutaj. Z godzinę wrócimy.- Max chyba zrozumiał o co chodzi i zaczął na mnie szczekać.
-Ty przeciwko mnie? On ma iść z nami? Pieprzona męska demokracja.
-Czemu nie chciałaś żebym szedł z wami?
-Sory Justinale zawsze na spacery chodzimy tylko we dwójkę. Ja z Maxem. Nigdy nie pozwolił komu kolwiek iść z nami na spacer. No poza moim przyjacielem którego Max uważał za kogoś więcej niz tylko mojego przyjaciela.
-Czyli ja jestem jakis wyjątkowy- blondyn śmiesznie poruszał brwiami.
-Mylisz się. Stanie się coś.. stanie się coś złego. Ja ci to mówię.
-Ta jasne.. Histeryzujesz.
-Nie Justin
-Tak Amy.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.-Ce
-Ta.. przekonałeś mnie.
-Widzisz.
-No właśnie je widzę.
-Ja nie o tym.
-O fuck!
-Cos się stało?
-No..
-Co?
-No to- wskazałam ręką na grupke dziewczyn.
-No i co?
ładne są.
-Debil- uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
-O co ci chodzi AMY?
-Że te laski sie jarają plakatem One Direction.
-No i co w tym złego?
-Jesteś za głupi.. Nigdy tego nie zrozumiesz..
Trzymaj.
-Ooo.. pozwalasz mi trzymać swojego psa.. Trzeba to zapisać w kalendarzu.
-Nie marudź.
-Cześć dziewczyny.. I narazie.- przecisnełam się przez grupkę dziewczyn i zerwałam plakat.
-Co ty robisz??
-Yyy.. no chyba zrywam plakat.
-Przecież to One Direction.
-I co z tego?
- No że.. w każdym razie dlaczego zerwałaś ich plakat.?
-Mam swój powód.
-Tak..? Ciekawe jaki?
-Nie uważasz że nie powinno cie to obchodzić.?
-Mogłabyś tak do mnie powiedzieć gdybym nie była ich fanką.
-No dobra jesteś taka ciekawa to ci powiem.
Moja siostra zwariowała na ich punkcie przez jakąś głupią piosenkę, a jak się dowie o ich koncercie w Oxfordzie to jeszcze bardziej zwariuje a wtedy ja będę z nią musiała iść na koncert bo samej jej mama nie puści. A wiecie jak to fajnie jest niańczyć siostrę bliźniaczkę?
Więc bardzo was proszę nie zadawajcie takich głupich pytań.
-Amy..
-Justin nie przerywaj.
-Jeżeli ona śledzi ich na twitterze no to i tak dowie się o ich koncercie.
-Kevin..
Dzięki za podpowiedź na to nie wpadałam.
Narazie.
-Ej a plakat..
-Justin gdzie jest Max?
-Chciałem ci wcześniej powiedzieć ale ty mnie nie słuchałaś..
-Gdzie jest Max do cholery?
-Nie wiem uciekł mi.
-Jak to ci uciekł?
Miałeś go pilnować.!
-Patrz! Jest tam.
-OMG! Max..!- Moje serce zaczęło bić szybciej, oczy zaszły lekko mgłą, strach wypełnił oczy, które osiągnęły MAXymalną wielkość, ciało zamieniło się w słup soli powodując bezruch. Czy ja na prawdę byłam aż tak przywiązana do tego psa i tak bardzo go kochałam.? To teraz mało ważne. Jest dla mnie wszystkim i nie pozwolę żeby ktoś go skrzywdził.
Obie półkule mojego mózgu zaczęły ze sobą współpracować.0 problemów, 0 komplikacji i 0 jakich kolwiek błędów.W szybkim tempie przesyłały obraz widziany przez moje brązowe paczydełka. Informacje przesyłane przez komórki mojego mózgu nie były do końca wiarygodne.
Niepomyślny obrót wypadków, które zapowiadały się szczęśliwe. Tak właśnie wyglądała moja ironia losu. Tępo ilości pompowanej krwi przez serce do żył było dwu krotnie szybsze sprawiając że impuls musiał sobie sam narzucić tempo bicia. Mięsień znajdujący się w mojej klatce piersiowej bił mocno sprawiając wrażenie bardziej pobudzonego. Poczułam lekkie ukłucie albo raczej ból jakby moje serce chciało się wyrwać i uciec gdzieś daleko stąd nie musząc przeżywać tego dalej. Ponownie wyobrażałam sobie ten sam widok? Wyobrażałam sobie? Czy to dobre słowo?
Mimo że opisuję tak wiele uczuć to wszystko wydarzyło się w tak krótkim czasie. Gdybym nie była człowiekiem zdrowym bez żadnych zaburzeń psychicznych pomyślałabym że mam jakieś urojenia. Ciężko mi teraz powiedzieć dlaczego tak zareagowała. Max to tylko organizm praktycznie nie różniącym się niczym od człowieka poza wyglądem i rozumem. Max prawie dorównywał mi wiekowo, ale nigdy nie zrozumie że jest on całkiem obojętny osobie myślącej i rozumującej, która siedzi za kierownicą pojazdu. Nie rozumiał i nadal nie rozumie że każde zbliżenie się do pojazdu to zagrożenie jego życia, bo to tylko zwierze potocznie nazywane 'psem'. Czego ja od niego wymagam? W końcu to tylko zwykły kundel. Ale mimo wszystko moje serce go kochało mimo że był on ze schroniska. Może to i lepiej, bo wiecie jaka jest różnica między psem rasowym a psem ze schroniska? Biorąc psa ze schroniska ratujesz mu życie.
Ta.. początki były ciężkie. Przez cały rok musiałam się starać o jego zaufanie. Wtedy był to zwykły pies dziś nie wyobrażam sobie bez niego życia. Był częścią mojego życia: codziennie odprowadzał mnie do szkoły. Ale zaraz.. Był..? Jestem głupsza niż myślałam. Mówię o nim tak jak by go nie było. A przeciez jego jeszcze można uratować tylko trzeba zaryzykować.
Ten krótki czas stania na chodniku i patrzenia jak mój pies wchodzi na jezdnie prosto pod koła nadjeżdżającego autobusu były bez sensu. Teraz był tylko autobus, droga, pies, odległość, zbliżenie, uderzenie i śmierć. Pewnie myślicie że tak jak zawsze w każdej pięknej bajcie uratuję mu życie i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ze mną będzie inaczej albo uda mi się go uratować albo zginiemy obaj. Będzie fajnie. Zobaczycie. Jaki by sens miało moje życie bez Maxa? I co by była ze mnie za pani która zamiast ratować życia psu stoi na chodniku i trzęsie portkami bo się boi uratować go. W życiu nie ma tak pięknie że zawsze wszystko kończy się Happy Endem. Prawdopodobieństwo że uda mi się go uratować jest jednak jak jedna na milion. Ale teraz już za późno na myślenie. Stojąc na środku ulicy przygladają mi się setki ludzi i patrzą na mnie jak na wariatkę. Dziwaki.
Teraz pozostało mi jedno..:
Albo się rzucę na tego psa i go odepchnę, albo zostawię go na pastwę losu na środku jezdni.
Nie pytajcie mnie co zrobiłam. Już po wszystkim.
Jupi! Udało się ! Jestem z siebie dumna, bo uratowałam go. A ten kierowca ma downa. Bo zamiast się zatrzymać jak widział psa to jedzie dalej prosto i trąbi. Pierdoli to że on tam stoi.
-Amy.. Am.! Słyszysz mnie?
-Tak..- wymamrotałam do osoby stojącej nade mną. Tylko coś tu jest nie tak. To nie był głos Justina. Jeszcze na tyle jestem przytomna żeby ich odróżnić. Czułam jego oddech na swojej twarzy. Tylko on tak na mnie mówił.. TO NA PEWNO BYŁ ON . To na pewno był..
***
Los chciał że znalazłem się we właściwym miejscu i o właściwej porze. Amy znałem od piaskownicy. Staram się. Może wkońcu doczekam tego dnia kiedy nazwie mni swoim przyjacielem.
Teraz najważniejsze co się z nią dzieje. Zadzwoniłem po karetkę i usiłowałem zatamować krew lecącą z jej głowy. Przyszedł jakiś blondyn z Maxem i zaoferował swoją pomoc. ALe zaraz po ty zjawiło się pogotowie że nawet nie zdążyłem mu odpowiedzieć.I tak po prostu pojechaliśmy do szpitala.
/ 2 hours later \
Czekałem, czekałem, czekałem i czekałem. W pewnym momencie z sali wyszedł lekarz oznajmiając że Amy nic nie jest tylko może mieć lekkie wstrząśnienie mózgu w prawdzie uderzyła się o krawężnik więc wcale mnie to nie dziwi.
Wszedłem do sali. Były tam trzy łózka ale nie było tam nikogo więcej oprócz niej. Serce zaczęło mi bić trochę szybciej. Dlaczego? Sam nie wiem. Ale na jedno pytanie nie mogę znależc odpowiedzi. Kim ja właściwie dla niej jestem..?
____________________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.!
Za to że musiałyście tak długo czekać, że nie dodałam wczoraj, że jest beznadziejny i.. sama nie wiem za co ale przepraszam.:)
Głosujcie w ankiecie i dołączajcie się do obserwatorów.
Obiecuję że następny rozdział w ty tygodniu ( Wszystko oczywiście jeszcze zależy od ilości komentarzy:D
I najciekawsze:
Jak myślicie kim jest chłopak który hmm... uratował Amy życie?
Swoje wnioski i odpowiedzi piszcie w komentarzach.
A kim on jest dowiecie się w następnym rozdziale. ;**
Kocham was <3
ILove1D
Ahh :D Świetnie! ;**
OdpowiedzUsuńNo nie wiem.. tak myślałam nad Harrym, Zaynem, Liamem, Louisem i Niallem czyli o całym 1D :D
Ale nic mądrego nie wymyśliłam :D No to czekam na NN ;**
A ja wiem, a ja wiem i nie powiem Mvahahahaaha :D
OdpowiedzUsuńtuturututu ;d
dOBA, NIEŻLE CI TO WYSZŁO. nO MOŻE WIĘCEJ NIŻ NIEŻLE, ŚWIETNIE ;***
Mam przeczucie, że to ten cały James, o którym wspominałaś w poprzednim rozdziale. Chociaż towarzyszy temu też nadzieja, że to któryś z chłopaków z 1D. ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, bosko opisałaś sytuację z Maxem. Więc powiem 9a właściwie napiszą :D) tylko jedno: czekam na kolejną dawkę twojej twórczości ;)
Chyba nastepny rozdział nie bedzie taki udany bo nie wiem kiedy ja go zdąże napisać ale i tak obiecuję że pojawi sie w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki że pojawi się jeszcze w tym tygodniu. Twoja jak to nazwała Amy " Twórczość " mnie dobija. Świetnie opisujesz sytuacje, tylko więcej szczegółów, by rozdział był dłuższy ;)
Usuń