czwartek, 21 czerwca 2012

Mów mi Loczek.! - 3

                                                http://thekaxii.blogspot.com/



-Jesteśmy.
-Hmm.. fajna chata.
-Wiem. Zasługa Viki.- uśmiechnęłam się lekko do chłopaka. Otworzyłam drzwi do domu i... zamarłam.
-O ja pierdole.. tu jest całe przedszkole.
Viki!
Miało być was kilku.!
-No co?
Jak my wyjeżdżaliśmy połowy nie było. Nie Nick? -dziewczyna lekko go szturchnęła.
-Już chyba bym wolała siedzieć z One Direction niż wam mam to tłumaczyć.
- Podobno ty ich nie lubisz.-Nick
- Bo nie lubię, ale konieczność uwalnia nas od męki.wyboru, czaisz?
-Nie..
-Wiedziałam. Twój poziom IQ jest zbyt niski żeby to zrozumieć.
-A co to jest IQ?
-Iloraz inteligencji głąbie.
-Przecież wiem.
-Więc po co pytasz?
-To było pytanie retoryczne.
-Nie marudź tyle Skoro mamy się uczyć to dawajcie.- nie zważając na tą dwójkę Weszłam do domu.
-Czeeeeeeeść!- przeciągnęłam sylaby chcąc zwrócić zebranych tam na siebie uwagę.
-Cześć. Kim jesteś? - jednym z kilku osób który zwrócił na mnie uwagę był jakiś szatyn. Wciągnęłam głośno powietrze i spojrzałam na sufit i rozłożyłam ręce.
-Hmm.. można powiedzieć że Twoim zbawieniem.- poruszałam śmiesznie brwiami.- A teraz swoje ' zbawienie' ładnie przytul na powitanie.
-Ha ha ha! Że co proszę.?  Kurde zapomnij.
-Koleś trochę grzeczniej do kobiety bo sam sobie będziesz matmę tłumaczył.- w mojej obronie stanął Nick. To było miłe z jego strony. Albo chciał się podlizać albo mu naprawdę zależało na matmie. Ale to szczegół. Miglabym powiedzieć że go polubiłam ale za tą akcje przed domem może pomarzyć. W sumie trochę mogłam ograniczyć swój słowotok ale wyszło jak wyszło.
-Ups.. przepraszam madame.- szatyn ukłonił mi się- Jestem Jack.-chłopak pocałował mnie w rękę, a ja go walnęłam w głowę.
-Ał...za co znowu? Co tym razem źle zrobiłem?
-Mnie się po rękach nie całuje.
-Jak to?
Przecież dziewczyny to lubią.
-Ale nie ja.
-Dziwna jesteś.
- Mówi się trudno.
-Ale.. wolę ciebie niż jakąś wytapetowaną lalunie.
-Szczery jesteś.
- To samo mu dzisiaj powiedziałem.-Nick.
Lekko zaśmiałam się pod nosem i kazałam wszystkim usiąść w kółku na dywanie.
-Normalnie jak w przedszkolu.-Jack
-A wy to przedszkolaki.
-A ty to może pani przedszkolanka?- Nick miał niezłe poczucie humoru.
-Nigdy! Nie mam zamiaru niańczyć bachorów takich jak wy.
-Dzięki- Viki
-Nie ma za co. Zawsze do usług.
- To co będziemy robić?
-Viki ty zawsze byłaś taka niecierpliwa?
-Nie..
-Tak też myślałam.
No dobra więc tak. Najpierw się przedstawicie,powiecie ile macie lat do której klasy chodzicie i co macie na matematyce.
A ja nazywam się Amy Grande i mam 19 lat. To tyle o mnie.
A teraz Jack zaczyna.
-Dlaczego ja?
-Nie marudź  bo się jeszcze rozmyśle.
-Dobra dobra już.
Nazywam się Jack Willson. Mam 18 lat.
Chodzę do tej samej klasy co wszyscy.
-Jak co wszyscy?
To wy jesteście..jedną klasą?
-Yyy..no tak. Tylko nie ma 8 lepszych osób.
- Omg! Dobra może teraz Ta blondynka o zielonych oczach.
-Ja? - dziewczyna wskazała na siebie palcem i rozejrzała się do okoła za podobną osobą do niej.
-No..tak.
- Nazywam się Maddison White i mam 17 lat.
- Nadopiekuńcza mamusia?
-Tak.
-Viki o ch chodzi Amy?- Nick
- Zapytałam Madd czy ma nadopiekuńczą mamę która wysłała ją rok wcześnej  do szkoły. Rozumiesz? - nie czekając na reakcje Viki odpowiedziałam chłopakowi na pytanie.
-Tak.
-To w takim razie teraz ty.
-Ja... ja jestem Nick Will i mam 18 lat.
-Fajnie.. też bym chciała żeby imię było moim nazwiskiem.
-A ty?
-Patrick Wahn. Mam 19 lat.
-Nie chciało się uczyć. Wtopa?
-Niestety.
-Hmm.. a tamta brunetka za Maddison?
-Ymm.. to jest moja przyrodnia siostra Caroline.
-Czy wy musicie mieć wszyscy nazwiska na literę W?
-Nie ja się nazywam Bilan.
-Wiem Viki nie musisz mówić.- skarciłam wzrokiem kuzynkę. Wszyscy się po kolei przedstawili. Usadowili się w salonie w różnych miejscach. Po woli tłumaczyłam im to wszystko krok po kroku. Chłopacy chyba byli mniej kumaci. Po 20 minutach Jack zakumał o co mi chodzi.A może jednak to dziewczyny były mniej kumate.  - No nareszcie! Chociaż jeden. Jak zrobisz całe zadanie dobrze dostaniesz całą garść żelek.- wskazałam palcem na siatkę.
-Wiem.- po chwili wydarła się Viki- już rozumiem.
-Brawo!
-Nie..jednak nie rozumiem.-uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
-Słuchajcie jeszcze raz. To przenosisz  tu, tu zmieniasz znak na przeciwny, potem to odejmujesz albo dodajesz i przepisujesz i masz wynik.
Kumacie.?
-Tak.
-Maddison rozumiesz?
-No. To tu, potem tak, tak i tak i wychodzi.
-Geniusz.!
- To zrób to samo zadanie co Jack.
-Ja już zrobiłem.
-Pokaż to.  To jest dobrze, to też, to, to..Yyy.. 5 jest źle i 9.
-Źle? Hmm..
-Pomyśl bo nie będzie żelusiów.
-Dajesz żelki za dobrze rozwiązane przykłady? - Nick
-Tak.
-Świetnie! - chłopak aż klasnął w dłonie.
- Czemu?
-Bo właśnie zrozumiałem.
-Czyżby?-
uniosłam delikatnie jedną brew.
-W takim razie zrób to.
-Dobra.
-Skończyłem!- Nick
-Ja też! - Maddison pokazała Jack' owi język.
-Dobrze. Hmm.. macie wszystko dobrze.
- To możemy wziąć sobie po garści żelek.
-Amy pomóż.
-Co tam Viki.?
-To mi wyszło i to też a to za cholerę nie chce.
- Bo tutaj musisz dodać jeszcze to 3.
-Aha! Takie buty!
-Postaraj się żeliki czekają.
-Wiem.
-Ha! Mam wszystko dobrze.
-Skąd wiesz?
-Sama sprawdź.
-Kurde rzeczywiście.
-Ja już mam tego dosyć! Pierdole nie robię- Carolin rzuciła zeszytem przed siebie.
-Eee.. Amy a gdzie są te żelki?- Maddison
-No tam leżą na parapecie.
-Ale tu nie ma żadnych żelek.
-Jak to?
-No zobacz.
-Harry.!!- nie znałam chłopaka o imieniu Harry tylko tego jednego głupka z 1D.
Maddison, Jack i Nick wydarli się na jakiegoś gościa który leżał za fotelem.
-Zjadłeś wszystkie żelki?
-Przepraszam byłem głodny.
-To teraz rusz swój zad i jedź po pizzę. -Ale..
-Harry nie kłóć się z nią bo ona jest zdolna do Wszystkiego.- Viki. Chłopak wychodząc wyszeptał mi do ucha:
-Tak w ogóle jestem Harry.
-Chyba Larry.
Z kim wy się wgl. kumplujecie?
-Sam się przypałętał do naszej klasy.
-Czyli przybłęda.
-Yeah, Yeah, Yeah... Mam to... Jupi!! rozumiem. Normalnie Amy Grande kocham cię.
-Kto to?- zadałam ironiczne pytanie mojej kuzynce.
-Logan Ferguson.
-Że jak? Ferguson?
-No.- wybuchnęłam śmiechem. To nazwisko mnie rozwala. Przypomina mi się jak byłam u wujka na farmie i  uczył mnie jeździć ciągnikiem.
-Nie przejmujcie się mną.
A tak w ogóle ktoś z was to zrozumiał.
-No tak. Ja, Nick, Jack,Logan i ...
-I Maddison.
Więc teraz godzinka przerwy.
-Fajnie bo właśnie Harry wrócił z pizzą.
-Świetnie. To ile mamy pizz?
-6.
-Do ciebie Lokowaty nie mówię.
-Odezwała się Ta nie lokowata.
-Ty rzeczywiście. Ja mam loczki- powiedziałam z sarkazmem.
-Mogę ich dotknąć?
-Nie!
-Czyli tak.-Nim zdążyłam zareagować osobnik w zielonym t-shircie zaczął targać moje loczki.
-Ej Harry no. - złapałam chłopaka za nadgarstki i odsunęłam od siebie.-Co ty robisz moim loczkom? Ich nie ma prawa dotykać 'Byle Kto'.
-Ale ty masz takie słodkookie looczki. Takie miękkie i jedwabiste mógłbym się nimi bawić przez całą noc.
-On tak do wszystkich dziewczyn zarywa.?
-Przeważnie tak.
-Jednym słowem flirciarz- marudziłam sobie pod nosem.
-Amy.. Pomyśl nad tą propozycją.
-Hmmm... w sumie to jest coś co mógłbyś dla mnie zrobić..- zrobiłam minę myśliciela.
-Co to takiego.?
-Nigdy więcej nie dotykaj moich loczków!
-Ale jak to?
- Tak to.
-Mówiłam Ci że to jest drugi Zayn ale ty mnie nie chciałeś słuchać.- Viki
-Zdecydowanie miałaś  rację.
-nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj.  A teraz oddaj mi moją pizzę.
-Jaką twoją.? To jest moja!
-Ale ty Zjadłeś wszystkie moje żelusie.-Odwróciłam się od chłopaka i zaczęłam udawać że płaczę a ten pajac podbiegł przytuliłam przeprosił i dał mi caaaaałą pizzę.
-Zawsze działa.!
-Ty grzesznico..
-Jaka grzesznico?- uśmiechnęłam się delikatnie opychając się pizzą. 
-Amy..
-Co tam Harry?- Lokowaty próbował zagadać ale trochę mu to nie wyszło.
-Co teraz będziemy robili?
-Uczyli się. Włącznie z Tobą.
-A może obejrzymy jakiś film.
-Nie ma mowy.
-A co byś powiedziała na London Eye.?
-Jak się tego nauczysz w 30 minut to możemy iść.
-Nie to nie! Chciałem po dobroci ale skoro ty nie chcesz to teraz będziesz żałować. Chłopacy wynosimy ją!
-Co?  Nie..! Aaaaaaaaaaaa ratunku.
-Amy wyjdź z tej łazienki. Teraz już ci nic nie pomoże.
-Nigdy a potem wcale.
-A twój telefon?  Hmm.. Maya.. Justin...Ashley..Kevin..
-Kto to jest Maya.? -siedziałam zamknięta w łazience ale jak długo można wytrzymać tam wiedząc że jakiś Harry przegląda twój telefon.  A gdyby on spisał numer do May'i?
Lepiej nie krakać. Wychyliłam głowę za drzwi.
-Maya to moja siostra.
-Masz siostrę?
-Yy.. no..
-Ile ma lat? - Harry był chyba bardziej zainteresowany moją siostrą więc chyba nie zwróci zbędnej uwagi gdy wyjdę.
-19.
-19?
Jak to?
-Yy.. no tak po prostu.
-Masz siostrę bliźniaczkę?
-Noo...
-Jupi jeeeee...
-Harry.. z czego się tak cieszysz?
-Bo jeżeli ją poznam i mnie polubi to będę mógł się bawić jej loczkami.
-Loczek..
-Hmm...
-ona nie ma loczków..
-Co?
-Ona ma proste włosy.
-Ale w jaki sposób?
Bliźniaczki przecież zawsze wyglądają tak samo.
-Nie zawsze.
-Będę płakał. Proszę daj dotknąć swoich loczków..
-Nie!
-ale ostatni raz dzisiaj.
-Ale nie będziesz mnie już więcej męczył.
-Nie
-Nie nie będziesz ich targał?
-Nie.
-To w takim razie zgadzam się.- chłopak stanął za mną i opuszkami palców gładził moje loczki. Czułam jak od czasu do czasu bawił się pojedynczymi sprężynkami.
-Amy..
-Hmm..
-Zamień się ze mną włosami.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-Czy ty nie znasz innego słowa oprócz 'nie'?
-Nie.
-Szczera jesteś.
-Czekaj, czekaj. Ktoś mi to dzisiaj mówił. Tak.. już wiem.. to był Jack..
-On też jest szczery.
-Loczek co ci się tak właściwie nie podoba w twoich loczkach.?
-Ty masz ich więcej.. Ty masz ję fajniejsze.. i wgl. są takie Hmm.. łaadne.
-Lizus.
-Ja się nie podlizuje.-zrobił smutną minke.
-Ojeja biedny Loczuś.. - pogładziłam go ręką po policzku na co automatycznie jego konciki ust zarówno jak i moje się uniosły.
-Mów mi Loczek.
-Dlaczego?
-Zadajesz głupie pytania. Bo to tak słodko brzmi. 'Loczek', 'Loczuś'. Nie sądzisz?
-Hmm.. Dobrze. Skoro ci na tym zależy. Ale i tak cię nie lubię.
-Czemu? 
-Bo Zjadłeś moje żelki.
-Ty płaczesz.
-Wydaje ci się.
-Płaczesz. Dlaczego?
-Bo żelki to pierwsza  i ostatnia miłość mego życia. Wiesz że kilka razy pobiłam się z kolegą z klasy o paczke żelek.!?
-Jak to?  Nie miałaś Nigdy chłopaka?
-Zadajesz dużo pytań. Książkę piszesz?
-Odpowiedz na pytanie.
-Nie znam cię. Nie będę ci się zwierzać.
-Jak chcesz.- i w tym momencie tak jak to Chłopacy robią Loczek przerzucił mnie przez ramię i powędrowaliśmy do salonu. Albo raczej Loczek powędrował.
-Cel osiągnięty.
-Strasznie długo ci to zajęło. - Nick
-I nie chcesz znać jego metody wybawiania kobiet z łazienki. - odburknęłam.
-Harry czy ty musisz z wszytstkimi dziewczynami flirtować?
-Wcale z nią noe flirtowałem.
-Nie jasne że nie.- odpowiedziałam z sarkazmem.
-Nie kłam.
-Nie kłamie.
-Ale Amy nie próbuje się wyrwać Harremu- Nick poruszał śmiesznie brwiami.
-Bo dla twojej wiadomości geniuszu ten oto osobnik który mnie trzyma ma więcej siły niż ja i nie uda mi się mu wyrwać. A gdy będę się tak rzucała u niego na ramieniu to mnie bedzie wszystko bolało.
A tak wgl. Loczek jak teraz stoisz to ci powiem że nawet wygodne masz ramię.
A wracając Nick do tematu to drugi plus że zaoszczędzę Harremu siniaków na ciele.  Wystarczająco dużo powodów.?
-Hmm..
-Myśliciel się znalazł.
-Loczek możesz mnie już postawić na ziemię.
-Ale ja wolę cię trzymać bo jak cię postawię to uciekniesz.
-No a co myślałeś że będę twoją niewolnicą?
-Fajnie by było. Byś mi gotowała, sprzatała prała i wgl.
-Ta jesne i jeszcze wyjdę za ciebie za mąż, urodze ci piątkę dzieci, zamieszkamy razem w wielkiej willi z basenem i będziemy żyć długo i szczęśliwie.
-Fajnie. Będę miał żonę.  To co? Jedziemy jutro do kościoła ustalić datę ślubu?
-Oczywiście mężu i po drodze rozejrzymy się za suknią ślubną.- wszystkie te słowa wypowiadałam z jak największym SARKAZMEM ale on chyba tego nie wyczuł. Żartował sobie z Wszystkiego kiedy ja bym wolała stanąć  na ziemi.
-Skarbie mamy jeszcze tyle spraw do załatwienia. Goście, sala, obrączki..- zaczął mi wyliczać na palcach- i muszę jeszcze poznać twoją rodzinę.
-Ty mi tu nie skarbuj tylko postaw mnie na ziemię- można powiedzieć że wydarłam się wprost na niego.
-Podaj mi choćby jeden powód dlaczego miałbym to zrobić?
-Ponieważ mam słabe krążenie?- odpowiedziałam mu również pytaniem.
-Przeżyjesz.
-Harry dla twojego dobra postaw mnie proszę na ziemię bo sprawie że staniesz się bezpłodny.
-To była groźba czy prośba?
-Groźba.
-zadowolona?
-Bogu dzięki. Wreszcie stoję na ziemi.
-Amy.. trzymaj.
-Ale.. po co mi gorzka czekolada..?
- 100 gram gorzkiej czekolady poprawia funkcjonowanie naczyń krwionośnych u zdrowych, młodych osób na co najmniej 3 godziny.
-Fajnie lubie gorzką czekoladę.
-Nie wiedziałem o tym-Harry
-A widzisz.  Cwane nie?-ten mu tylko przytaknął.
-Wiecie co. My się zmywamy.
-Dlaczego?
-Idziemy gdzieś na imprezę opić to że matematyka jest głupia.
-No ale że wasza 5 nie zrozumiała to nie znaczy że wy jesteście gorsi od nas.
-Nie na prawdę dzięki ale nie.
-No jak chcecie. Ale ją jeszcze jutro tu będę to ok. 2 Pm przyjdźcie to będziemy się uczyć. Możemy się uczyć do 12 Pm ale musicie to zrozumieć.
-Ale przecież ty w poniedziałek idziesz do szkoły.
-Ja? Skądże. Ja już szkołę skończyłam.
-Aaa.. chyba że tak. No to do jutra.- Caroline
-Amy od kiedy ty taka dobroczynna jesteś?
-Viki coś Mówiłaś?
-Nie.przesłyszałaś  się.
- Tak też myślałam.
Dzięki Nick za czekoladę.
- Proszę. A wiesz że  Naukowcy ustalili, że  efekt składników czekolady  ma te  same substancje powstające w organizmie człowieka uprawiającego seks.
-Tak? Nie wiedziałam.
-Ty Nick skąd ty to wszystko wiesz?- Harry
-Przecież ma się ojca ginekologa, nie?
-No rzeczywiście. Lepiej ci już Amy?
- Zdecydowanie.
-To możemy jechać.
-Gdzie znowu? Nie Harry nie.. nie .. tylko nie twoje ramię..
-Za późno..
-Wielkie dzięki.
- Spoko.
-To chociaż powiedźcie gdzie jedziemy..
-Niespodzianka.
-Ej.. no..
-Jedziemy do London Eye.
-Co? Ja mam lęk wysokości..!

______________________________________________

Dzień dooooberek ;D
Link który umieściłam na początku jest do bloga Kaxii  na którym znajdziecie wywiady z dziewczynami które prowadzą blogi o One Direction.
Ten rozdział dedykuje jej ( tak jak obiecałam w komentarzu) <3

 http://thekaxii.blogspot.com/

Wejdźcie na tą stronkę, przeczytajcie te wywiady i zostawcie po sobie komentarz. Uratujmy tego bloga. Pisząc ten komentarz zwiększasz szanse na przetrwanie. Niech wie że zależy nam na przetrwaniu tego bloga.
______________
A teraz coś ode mnie:
Rozdział praktycznie składa się z samych rozmów ale nie miałam innego pomysłu na ten rozdział. Następny będzie z punktu widzenia Mayi i Amy, z tym że  Maya opisze trochę siebie i dzień w którym Amy pojechała do Londynu.
Smuci mnie trochę sprawa komentarzy, że jest ich tak mało ale myślę że się to poprawi :)
Na początek 5 komentarzy= nowy rozdział :D

Kocham was <3
                                                                                     ILove1D

8 komentarzy:

  1. Eh, ty jesteś okrutna :D Rozdział fajny, ale jakoś sie nie orjetuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego jestem okrutna.? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo tak :D
      Zdania nie zmienię xD
      A co do rozdziałów super, kiedy dodasz kolejny ?
      A jesteś okrutna, boja też bym tak chciała xD

      Usuń
    2. Chciałabyś być okrutna? :D
      Dlaczego? :)

      Nowy rozdział..? Hm..
      Może we wtorek :p

      Usuń
    3. No bo, ja zawsze, gdy dodaję rozdział, a potem czytam jeden komentarz już chcę wkleić następny, a ty czekasz kilka dni. Podziwiam Cie i się cieszę. Widzisz, ja już jutro wklejam kolejny rozdział bo wymiękam. Może wejdziesz ?
      http://zawszefajnaxd.blogspot.com/
      Będzie mi miło

      Usuń
  3. Nie no, to jest po prostu boskie! Harry wymiata! :D
    Czekam na dalszą część opowiadania, bo na pewno będzie równie fajna jak ta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na bloga mojej przyjaciółki:
    http://goodgirlwithbrokenheart.blogspot.com/2012/06/7-chapter-me-and-some-guys-from-school.html#comment-form

    Polecam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. to siee uśmiałam ; d haha pompa była gdy to czytałam naprawdę.
    wpadnij do mnie tez piszę o chłopakach.
    http://buubsonlove.blogspot.com/
    + dodałam do obserwowanych ; d

    OdpowiedzUsuń