Kiedy weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam blondynkę siedząca na biurku i przeglądając jakieś papiery poprostu zamarłam. Pierwsza myśl to że tata ma kochankę. Ale to nie może być prawda.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła odłożyła papiery i spojrzała na mnie.
-W czym mogę ci pomóc?
-Przepraszam, ale.. Tu ostatnio był gabinet mojego ojca.
- Amy..? Amy Grande..?
-Tak. Skąd pani mnie zna?
-Twój ojciec mi dużo o tobie mówił. Kate Horn. Mów mi Kate.
-Myślałam że to gabinet ojca a tu wchodze i takie zdziwienie.
-Bo to jest gabinet twojego ojca, tylko przyrządzony w moim stylu. Od jakiegoś czasu współpracujemy razem.
-A gdzie jest tata?
-Na jakimś spotkaniu.
-A ty nie powinnaś być z nim. Wkońcu razem współpracujecie.
-Nie. Powiedzmy że osoby z którymi będziemy mniej kontrakt niezbyt mnie lubią a jeśli już podpiszą kontrakt to nie będzie odwrotu.
-No ale skoro ty i ojciec jesteście wspólnikami to potrzeba twojego i jego podpisu.
-Dobra jesteś. Znasz się na rzeczy. Nie myślałaś żeby w tym pracować.
-Najpierw to ja muszę skończyć studia. Albo raczej je zacząć.
-Ale pomyśl nad kierunkiem.
Mogła byś być dobra w biznesie.
-Nie żartuj sobie- zaśmiałam się.
-Nie żartuje. Pogadamy z twoim ojcem o tym. A teraz Chodź bo za 15 minut my mamy spotkanie.
-My? Chyba ty.- prychnęłam.
-Oj nie marudź tylko Chodź.
Na tym całym 'spotkaniu', było okropnie nudno. Szczególnie kiedy gadali Bóg wie o czym, no ale powoli jakoś się rozkręciłam. Ale chyba się aż za mocno nakręciłam, bo wdałam się w dyskusję z jakimś tam gościem i doszło do niezłej wymiany zdań. Wkurzyłam się na kolesia i wyszłam. Widziałam złość, albo raczej wściekłość w oczach Kate. Za mną wybiegł jakiś gościu wydaje mi się że to ten jeden z tych ważniejszych. Nie wiedziałam o co chodzi. Ale wkońcu on coś pierdollił powiedział że to co powiedziałam było jakieś tam i że mnie popiera i że coś tam podpisze no i wróciliśmy do środka. Kate chyba trochę ułożyło ale na tamtego i tak nie mogłam patrzeć.Tylko jak wychodził powiedział mi że czasami trzeba się powstrzymać i się zamknąć pozwoląc starszym się wypowiedzieć a nie pierdolić głupoty nie wiadomo o czym.
A ja mu że czasami trzeba się się zawziąć i postawić na swoim. I się zastanowić co ktoś mówi, a nie być że młodsza o dobre 30 lat to się nie zna. Nie trzeba mieć tu- popukałam się po głowie- żeby coś mieć. Wystarczy trochę zainteresowań i wiedzy ogólnej.
No i wywalczyć kontrakt. Życzę miłego dnia i żegnam.- i sobie poszłam. Kiedy weszłam do 'gabinetu ojca' była już tam Kate no i oczywiście ojciec.
-Cześć tato. - przywitałam się z nim buziaczkiem w policzek.
-No hej- powiedział zmęczonym głosem
-Co jest?
-Właśnie w tym problem że nic nie jest.
-Emm.. nie rozumiem.
-No twojemu ojcu nie udało się wywalczyć kontraktu.
-Jak to?
-No bo powiedzieli że nie możemy spełnić ich warunków.
-Ja to pójdę i załatwię- zasmiałam się
-Ty już lepiej nigdzie nie idź, bo nie wszyscy będą tacy wyrozumiali jak tamten- do mojego śmiechu dołączyła Kate.-Spojrzałam na zegarek. Była już 4:21 pm, ale również noglam jedno nieodbrane połączenie od ... jakiś nie znany numer. Wybrałam numer czekając by ktoś odbierze ale cisza.
-Dobra chcecie to sobie siedźcie ale ja się zbieram.
-Narazie.-Wychodząc z budynku znowu zadzwonił mój telefon. Tym razem postanowiłam ofiarach
-Halo?
-Cześć Amy. Nie wiem czy mnie pamiętasz.
-Oczywiście. Co tam żarłoczku?
-Bo mamy problem.
-My?
-Ehem.
-Bo Louis coś pierdolił że się z kimś wczoraj umówił i że na koniec wszystko Spierdolił, że mógł ją pocałować coś tam, coś tam w każdym razie wysokiego się sama dowiesz. Can You help me?
-No dobra. Ale bym tylko wpadła się przebrać mogę.
-No w sumie to czym szybciej tu będziesz tym lepiej.
-Jesteś okrutny. Zaraz będę. - wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu chłopaków. (chyba nie muszę się przyznawać że wzięłam od Majki samochód bez jej zgody xd.) Raz może jechać z tatą. Kiedy dojechałam przed domem czekał na mnie Niall.
-Hej.- przytulił mnie na powitanie.
-No cze. Co jest?
-To co ci mówiłem przez telefon. Ciągle łazi i to powtarza. Do nikogo się nie odzywa i do tego jest smutny.
-Gdzie on jest?
-U siebie.
-Ok. - Wchodziłam po schodach jak najciszej tak żeby Lou nie usłyszał walenia szpilek. Było wiadome gdzie jest jego pokój bo ciągle coś marudził. Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju.
-nie ma mnie.- Otworzyłam drzwi i Weszłam do jego pokoju.
-A ja wiem że jesteś.
-Amyyyy!- wydarł się i Hmm.. rzucił się na mnie. tak to dobre określenie. Odwzajemniłam uścisk i położyłam się na łóżku Louisa popierając się na łokciu. Lou położył się obok mnie.
-Co się stało?
-Z czym?
-Raczej z kim . Z tobą.
-Mi nic się nie stało.
-Powiedziałeś że cię nie ma.
Chyba nie powiedziałeś tego bez powodu.
-No bo ten..
-no bo..?
-Wczoraj jak poszłaś do hotelu tak mi cię jakoś zabrakło.- dziwnie się tak jakoś poczułam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poprostu milczałam.
-I.. - zaczął jeździć palcem wzdłuż mojej ręki.
-I..?
-No i Kurwa nie umiem się powstrzymać- wtedy przybliżył się i mnie pocałował. Czując jego ciężar na sobie nie udało mi się podpierać i opadłam na łóżko.
Nie wiem co on sobie pomyślał, ale przyciągnął mnie bliżej siebie. Ostatni raz całowałam się kilka dni temu z Zaynem, ale to było śmieszne i głupie. Nie wiem po jaką cholerę ja to zrobiłam. Gupota zwyciężyła. Nie wiem czy coś czuje do Louisa, ale jeśli ma to mu poprawić humor to dam mu to trochę przyjemności całowania.
Zarzuciłam mu ręce na szyję a on się przelecił na bok. Teraz ja leżałam na nim. Wtedy się znów dziwnie poczułam bo jeszcze nigdy nie leżałam na chłopaku.
-Wyglądasz o wiele seksowniej w tej sukience niż w dresach.
-Nie lubię sukienk.
-To czemu ją założyłaś?
-Z konieczności.
-czyżby.? - zapytał unosząc jedną brew.
-Zapewne.
Yyy.. Louis my chyba nie powinniśmy.
-Ale dlaczego?
-Nie, nie, nie możemy..- wstałam i zaczęłam się cofać w stronę wyjścia. On zaczął iść za mną więc tak poprostu 'uciekam'.
Boże jaka ja jestem pojebana. Najpierw chcąc mu poprawić humor całowałam się z nim, jak mu już poprawiłam samopoczucie nie chciałam mu robić nadziei i powiedziałam mu że my nie możemy i on znowu jest smutny i znowu przez mnie.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę hotelu. Osobiście twierdziłam że muzyka jest jak rada na całe życie więc włączyłam radio. Doszłam do wniosku że nie mogę tak się ludzią wpierdalać w życie. Muszę wyjechać gdzieś, zniknąć mu z oczu, może zapomni. Tyko pytanie gdzie?
Swoją odpowiedź usłyszałam w radiu. Była to piosenka Mike Candys & Evelyn feat. Patrick Miller - 'One Night In Ibiza'. Taaak.. Ibiza.. tylko to nie będzie jedna noc...
------------------------------------
No Siema :D
Więc tak: Osobiście to ten rozdział nie podoba mi się a co więcej strasznie go zjebałam. Za co was przepraszam. Ostatnio nie za bardzo miałam ochotę i wene na pisanie bo na przeszkodzie stanęła SZKOŁA.
Przepraszam za wszystkie błędy ale nie mam siły ich poprawiać.
Kocham <3
Karlee.
Kiedy dziewczyna mnie zobaczyła odłożyła papiery i spojrzała na mnie.
-W czym mogę ci pomóc?
-Przepraszam, ale.. Tu ostatnio był gabinet mojego ojca.
- Amy..? Amy Grande..?
-Tak. Skąd pani mnie zna?
-Twój ojciec mi dużo o tobie mówił. Kate Horn. Mów mi Kate.
-Myślałam że to gabinet ojca a tu wchodze i takie zdziwienie.
-Bo to jest gabinet twojego ojca, tylko przyrządzony w moim stylu. Od jakiegoś czasu współpracujemy razem.
-A gdzie jest tata?
-Na jakimś spotkaniu.
-A ty nie powinnaś być z nim. Wkońcu razem współpracujecie.
-Nie. Powiedzmy że osoby z którymi będziemy mniej kontrakt niezbyt mnie lubią a jeśli już podpiszą kontrakt to nie będzie odwrotu.
-No ale skoro ty i ojciec jesteście wspólnikami to potrzeba twojego i jego podpisu.
-Dobra jesteś. Znasz się na rzeczy. Nie myślałaś żeby w tym pracować.
-Najpierw to ja muszę skończyć studia. Albo raczej je zacząć.
-Ale pomyśl nad kierunkiem.
Mogła byś być dobra w biznesie.
-Nie żartuj sobie- zaśmiałam się.
-Nie żartuje. Pogadamy z twoim ojcem o tym. A teraz Chodź bo za 15 minut my mamy spotkanie.
-My? Chyba ty.- prychnęłam.
-Oj nie marudź tylko Chodź.
Na tym całym 'spotkaniu', było okropnie nudno. Szczególnie kiedy gadali Bóg wie o czym, no ale powoli jakoś się rozkręciłam. Ale chyba się aż za mocno nakręciłam, bo wdałam się w dyskusję z jakimś tam gościem i doszło do niezłej wymiany zdań. Wkurzyłam się na kolesia i wyszłam. Widziałam złość, albo raczej wściekłość w oczach Kate. Za mną wybiegł jakiś gościu wydaje mi się że to ten jeden z tych ważniejszych. Nie wiedziałam o co chodzi. Ale wkońcu on coś pierdollił powiedział że to co powiedziałam było jakieś tam i że mnie popiera i że coś tam podpisze no i wróciliśmy do środka. Kate chyba trochę ułożyło ale na tamtego i tak nie mogłam patrzeć.Tylko jak wychodził powiedział mi że czasami trzeba się powstrzymać i się zamknąć pozwoląc starszym się wypowiedzieć a nie pierdolić głupoty nie wiadomo o czym.
A ja mu że czasami trzeba się się zawziąć i postawić na swoim. I się zastanowić co ktoś mówi, a nie być że młodsza o dobre 30 lat to się nie zna. Nie trzeba mieć tu- popukałam się po głowie- żeby coś mieć. Wystarczy trochę zainteresowań i wiedzy ogólnej.
No i wywalczyć kontrakt. Życzę miłego dnia i żegnam.- i sobie poszłam. Kiedy weszłam do 'gabinetu ojca' była już tam Kate no i oczywiście ojciec.
-Cześć tato. - przywitałam się z nim buziaczkiem w policzek.
-No hej- powiedział zmęczonym głosem
-Co jest?
-Właśnie w tym problem że nic nie jest.
-Emm.. nie rozumiem.
-No twojemu ojcu nie udało się wywalczyć kontraktu.
-Jak to?
-No bo powiedzieli że nie możemy spełnić ich warunków.
-Ja to pójdę i załatwię- zasmiałam się
-Ty już lepiej nigdzie nie idź, bo nie wszyscy będą tacy wyrozumiali jak tamten- do mojego śmiechu dołączyła Kate.-Spojrzałam na zegarek. Była już 4:21 pm, ale również noglam jedno nieodbrane połączenie od ... jakiś nie znany numer. Wybrałam numer czekając by ktoś odbierze ale cisza.
-Dobra chcecie to sobie siedźcie ale ja się zbieram.
-Narazie.-Wychodząc z budynku znowu zadzwonił mój telefon. Tym razem postanowiłam ofiarach
-Halo?
-Cześć Amy. Nie wiem czy mnie pamiętasz.
-Oczywiście. Co tam żarłoczku?
-Bo mamy problem.
-My?
-Ehem.
-Bo Louis coś pierdolił że się z kimś wczoraj umówił i że na koniec wszystko Spierdolił, że mógł ją pocałować coś tam, coś tam w każdym razie wysokiego się sama dowiesz. Can You help me?
-No dobra. Ale bym tylko wpadła się przebrać mogę.
-No w sumie to czym szybciej tu będziesz tym lepiej.
-Jesteś okrutny. Zaraz będę. - wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu chłopaków. (chyba nie muszę się przyznawać że wzięłam od Majki samochód bez jej zgody xd.) Raz może jechać z tatą. Kiedy dojechałam przed domem czekał na mnie Niall.
-Hej.- przytulił mnie na powitanie.
-No cze. Co jest?
-To co ci mówiłem przez telefon. Ciągle łazi i to powtarza. Do nikogo się nie odzywa i do tego jest smutny.
-Gdzie on jest?
-U siebie.
-Ok. - Wchodziłam po schodach jak najciszej tak żeby Lou nie usłyszał walenia szpilek. Było wiadome gdzie jest jego pokój bo ciągle coś marudził. Delikatnie zapukałam w drzwi jego pokoju.
-nie ma mnie.- Otworzyłam drzwi i Weszłam do jego pokoju.
-A ja wiem że jesteś.
-Amyyyy!- wydarł się i Hmm.. rzucił się na mnie. tak to dobre określenie. Odwzajemniłam uścisk i położyłam się na łóżku Louisa popierając się na łokciu. Lou położył się obok mnie.
-Co się stało?
-Z czym?
-Raczej z kim . Z tobą.
-Mi nic się nie stało.
-Powiedziałeś że cię nie ma.
Chyba nie powiedziałeś tego bez powodu.
-No bo ten..
-no bo..?
-Wczoraj jak poszłaś do hotelu tak mi cię jakoś zabrakło.- dziwnie się tak jakoś poczułam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Poprostu milczałam.
-I.. - zaczął jeździć palcem wzdłuż mojej ręki.
-I..?
-No i Kurwa nie umiem się powstrzymać- wtedy przybliżył się i mnie pocałował. Czując jego ciężar na sobie nie udało mi się podpierać i opadłam na łóżko.
Nie wiem co on sobie pomyślał, ale przyciągnął mnie bliżej siebie. Ostatni raz całowałam się kilka dni temu z Zaynem, ale to było śmieszne i głupie. Nie wiem po jaką cholerę ja to zrobiłam. Gupota zwyciężyła. Nie wiem czy coś czuje do Louisa, ale jeśli ma to mu poprawić humor to dam mu to trochę przyjemności całowania.
Zarzuciłam mu ręce na szyję a on się przelecił na bok. Teraz ja leżałam na nim. Wtedy się znów dziwnie poczułam bo jeszcze nigdy nie leżałam na chłopaku.
-Wyglądasz o wiele seksowniej w tej sukience niż w dresach.
-Nie lubię sukienk.
-To czemu ją założyłaś?
-Z konieczności.
-czyżby.? - zapytał unosząc jedną brew.
-Zapewne.
Yyy.. Louis my chyba nie powinniśmy.
-Ale dlaczego?
-Nie, nie, nie możemy..- wstałam i zaczęłam się cofać w stronę wyjścia. On zaczął iść za mną więc tak poprostu 'uciekam'.
Boże jaka ja jestem pojebana. Najpierw chcąc mu poprawić humor całowałam się z nim, jak mu już poprawiłam samopoczucie nie chciałam mu robić nadziei i powiedziałam mu że my nie możemy i on znowu jest smutny i znowu przez mnie.
Odpaliłam silnik i ruszyłam w stronę hotelu. Osobiście twierdziłam że muzyka jest jak rada na całe życie więc włączyłam radio. Doszłam do wniosku że nie mogę tak się ludzią wpierdalać w życie. Muszę wyjechać gdzieś, zniknąć mu z oczu, może zapomni. Tyko pytanie gdzie?
Swoją odpowiedź usłyszałam w radiu. Była to piosenka Mike Candys & Evelyn feat. Patrick Miller - 'One Night In Ibiza'. Taaak.. Ibiza.. tylko to nie będzie jedna noc...
No Siema :D
Więc tak: Osobiście to ten rozdział nie podoba mi się a co więcej strasznie go zjebałam. Za co was przepraszam. Ostatnio nie za bardzo miałam ochotę i wene na pisanie bo na przeszkodzie stanęła SZKOŁA.
Przepraszam za wszystkie błędy ale nie mam siły ich poprawiać.
Kocham <3
Karlee.
posted from Bloggeroid
Wcale nie jest zly jest wspanialy :D I mam nadzieje ze Amy przejzy na oczy i bedzie z Lou <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :*
xoxo Ania
ten rozdział jest zajefajny i z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńHaha! Ibiza Wo ho ho ho ;D
OdpowiedzUsuńJa chcę Ibizę xD
Dajesz następny brzydalu ;p :**
zapraszam na mojego bloga http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com . zachęcam do komentowania i obserwowania oraz przepraszam za spam - jenny ♥
OdpowiedzUsuń